PWN, Warszawa 2018.
Monografia mody
Ewa Rzechorzek pasjonuje się historią mody i kolekcjonuje projekty Mody Polskiej – ma więc dobre podstawy do tego, by zabrać się za przygotowanie monografii marki. Miejsce na rynku zapewnia jej wydawniczy boom na opowieści o poszczególnych firmach, zwłaszcza odzieżowych. Zamiast pisać biografię Jadwigi Grabowskiej, autorka przygląda się rozwojowi jej „dziecka”, firmy, która zdobyła wielką sławę i do dziś dla wtajemniczonych jest znakiem jakości. Opowieść o Modzie Polskiej rozpoczyna jednak Rzechorzek tak, jakby nie miała żadnego (poza genologiczną wskazówką z biografii) pomysłu na wielkie otwarcie. Wyszukuje wycinki prasowe dotyczące różnych dziedzin życia codziennego (a stanowiące rzekomy kontekst do przyjścia na świat bohaterki tomu). Przydałoby się to może w relacji obyczajowej, ale tutaj sama obyczajowość nie odgrywa wielkiej roli. Moda Polska była salonem ekskluzywnym, a na projekty z niej nie zawsze mogły sobie pozwolić przeciętne mieszkanki stolicy. W tej historii liczy się jednak determinacja, zapał i kreatywność – zatem po wstępnych prezentacjach autorka szybko przechodzi do ludzi tworzących firmę. Rozmawia z projektantami, porównuje ich pomysły, próbuje wskazywać cechy charakterystyczne ubrań. Sprawdza, co Modę Polską wyróżniało – także jako miejsce dyktowania modowego stylu. Analizuje sposoby na przezwyciężanie trudności. Jednak nie zestawia w tej publikacji (a przynajmniej nie za często) rzeczywistości PRL-u i kolorowych pomysłów z Mody Polskiej: interesuje ją firma prawie bez kontekstów, samodzielny organizm niezależny od państwa. Woli autorka poświęcać czas na omawianie barwnych charakterów i realizacji marzeń pracowników niż powtarzać doskonale wszystkim znane wiadomości z historii, w temacie mody czuje się najlepiej. Widać to zresztą choćby po ciężarze narracji – gdy rzecz dotyczy fragmentu życiorysu, chętnie ucieka w dokumenty, zapiski Grabowskiej albo rozmaite cytaty z materiałów źródłowych. Unika budowania dłuższych scenek, zatrzymuje się na pojedynczych wiadomościach. Z kolei kiedy pochyla się nad zdjęciami dokumentującymi modowy dorobek firmy, gdy opisuje projekty albo wykorzystywane materiały – nie pomija najdrobniejszych szczegółów. Rozwija opowieść ponad miarę, jakby w przekonaniu, że tylko tak może podzielić się z czytelnikami swoim zachwytem i w konsekwencji poszerzyć krąg zainteresowanych Modą Polską po latach.
Ta publikacja sprawia wrażenie poszarpanej jak „wiersze” Grabowskiej co pewien czas cytowane. Ma na to wpływ wyraźna niechęć autorki do beletryzowania czy budowania większych narracji. Krótkie rozdziały są tu wyznaczane przez drobne tematy, te z kolei wydają się raczej dość statyczne. W efekcie powstaje wrażenie, jakby autorka tylko dla porządku odnotowywała pewne obszary działalności firmy i nie mogła się doczekać przejścia do kwestii ubrań. Jedynym wyjątkiem w beznamiętnych opisach są te momenty, w których spotyka się z pracownikami i uzyskuje od nich ciekawe komentarze na temat codzienności w Modzie Polskiej. Tu bardzo pomaga reportażowość, nastawienie na indywidualne i niepowtarzalne historie. Ewa Rzechorzek nie buduje jednak narracji potoczystej, płynnej i porywającej. Jedynie w chwilach, gdy oddaje się własnej pasji, schodzi na moment z kostycznych tonów.
Tom zdobiony jest licznymi zdjęciami z archiwów, a do tego przedrukami projektów, zdjęciami próbek tkanin itp. Można więc przyglądać się rewolucyjnym lub zupełnie klasycznym modowym propozycjom, sprawdzać, jak stroje prezentowały modelki (i jak fotografowie aranżowali konteksty ujęć) – pozostaje tylko żal, że przynajmniej części materiałów nie można zobaczyć w kolorze, temat aż się o to sam prosi. „Moda Polska. Warszawa” to tom bardzo obszerny, ale też wypełniony detalami istotnymi wyłącznie dla badaczy rozwoju mody. Stanowi ciekawą wizytówkę firmy. Ewa Rzechorzek porządkuje materiały, do których trudno byłoby zwykłym odbiorcom inaczej dotrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz