Marginesy, Warszawa 2018.
Dwie historie
Jedna rozmowa – do innej książki (tomu, którym Agata Napiórska weszła na rynek) zaowocowała pomysłem na wywiad-rzekę. Potem nastąpił szereg szczęśliwych przypadków” okazało się, że artysta ma podobne wrażenia z pierwszego spotkania i zgadza się na pełnowymiarową publikację. Rynek chłonie tego typu opowieści – lekkie, zanurzone w biografii, ale pozbawione encyklopedycznej dokładności książki. I jeszcze trend w wydawnictwie Marginesy: bardzo umiejętne rozbudowywanie strony graficznej, zdjęcia i przedruki ciągnące się czasem przez kilka lub kilkanaście stron. W takich warunkach można tworzyć relację o artyście – ilustratorze, malarzu i rzeźbiarzu. „Szczęśliwe przypadki Józefa Wilkonia” to pozycja atrakcyjna dla odbiorców, a przygotowana niebanalnie.
Agata Napiórska spotyka się z Józefem Wilkoniem w jego domu i wysłuchuje wspomnień, częstowana przez gospodarza i jego gosposię samymi przysmakami. Rozmawia bez przymusu układania biografii, pozwala płynąć skojarzeniom, czasami dostaje w prezencie anegdotę. Czuje się tu familiarną atmosferę, swojskość, która procentuje międzypokoleniowym porozumieniem. Józef Wilkoń opowiada o rodzicach i o rodzinie, bo to element obowiązkowy każdej publikacji w tym nurcie. Ale nie rozwodzi się przesadnie nad kolejnymi kwestiami. Precyzyjnie zarysowuje temat, by zaraz przejść do następnego. Ucieka od rutyny. Przedstawia zawodowe przyjaźnie i wyzwania twórcze. Najwięcej miejsca poświęca swojej pracy – kolejnym odkryciom i możliwościom. Oprowadza odbiorców po „warsztacie”, komentuje współpracę z pismami dla dzieci czy wydawnictwami, opowiada o poszukiwaniach różnych technik. Gdzieniegdzie przemyca informacje o sukcesach – ale nie po to, żeby się chwalić, raczej dla porządku i samej przyjemności wspominania miłych sytuacji. Dzięki temu może Józef Wilkoń bezpośrednio pokazywać odbiorcom, co dla niego ważne. Zdarzają się i rozmowy niezwiązane z pracą i życiorysem – choćby ta dotycząca jedzenia albo spaceru po ogrodzie. I one pełnią ważną funkcję – bo pomagają w poznawaniu twórcy, w kreowaniu sobie jego wizerunku.
Dla Agaty Napiórskiej ważne było to, że Marginesy umożliwiają wprowadzanie do publikacji mnóstwa zdjęć. Traktuje je – łącznie z reprintami ilustracji – jak dodatkową narrację. Czasami w ogóle rezygnuje ze słów, zwłaszcza wtedy, gdy zadawanie pytań wydaje się zbyt naiwne, mało precyzyjne i wtórne – przechodzi wówczas na fotoreportaż. I ma rację, bo trudno byłoby opisać to, co dzieje się w pracowni podczas tworzenia. Zdjęcie umożliwiają lepsze orientowanie się w sytuacji, a do tego oddalają widmo powtórzeń czy banałów w opowieściach o pracy twórczej. Reprinty z kolei zapewniają podróż sentymentalną – z ilustracjami Józefa Wilkonia każdy musiał się zetknąć – zapewne więc znajdą się w tomie obrazy zapamiętane z dzieciństwa. „Szczęśliwe przypadki Józefa Wilkonia” to opowieść prowadzona równolegle przez słowa i grafiki – czasami te dwie sfery wzajemnie się komentują, ale równie często po prostu się uzupełniają. Józef Wilkoń zabiera czytelników w świat własnej wyobraźni. Tu łatwo prześledzić jego artystyczną wrażliwość oraz pomysły realizowane w ramach różnych zadań. Agacie Napiórskiej udało się stworzyć książkę, która wpisuje się w nurt wywiadów-rzek, a przy tym różni się od modnych publikacji znaczeniem nadawanym stronie wizualnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz