piątek, 2 lutego 2018

Pan Poeta: Kruk, co kracze pokrakanie

Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

Muzyka

Pan Poeta dostarcza dzieciom rozrywki i w zasadzie szkoda, że ukrywa nazwisko – proponuje bowiem bajki bardzo dobrze pod kątem warsztatowym. Tomik „Kruk, co kracze pokrakanie” to tylko jedna przygoda, jedna – bardzo drobna – historyjka, za to dowcipna i zgrabna. A przy okazji jeszcze umożliwia maluchom ćwiczenie wymowy „r”, bo wiele w niej „trudnych” brzmień. Ale nie ma to przy lekturze znaczenia, jeśli odbiorcy będą się znakomicie bawić – czy to z powtarzaniem haseł z czytanki, czy też bez nich.

Skoro przygoda kruka jest niewielka, trzeba ją objętościowo odrobinę przynajmniej rozdmuchać – to zaledwie kilka zwrotek. W dodatku nie można tu mówić o fabule w klasycznym rozumieniu: oto budzi się kruk – bohater bajki. Budzi się i kracze zamiast śpiewać. Kracze, gdy rozmawia z innymi i kracze, gdy uczy owych innych krakania. Gdze lata – tam kracze, pozornie bez celu. A chodzi o to, że celu nie pojmie nikt, kto nie rozumie krakania. Maluchom spodoba się budowanie napięcia, sugerowanie pewnego sekretu, który w końcu może doczekać się rozwiązania. Rodziców z kolei ucieszy przewrotna edukacyjna puenta dla ich pociech. Wszystkich usatysfakcjonować powinien absurd stale obecny w bajce, czy to w pomyśle na całość, czy w zderzaniu treści i ilustracji. Pan Poeta absurd lubi i zna też dziecięce uwielbienie dla rozmaitych wyrazowych przekształceń i przekręceń (dlatego w tytule kruk kracze „pokrakanie”, chociaż nie do końca wiadomo, jak to interpretować, poradzą sobie z takim wyzwaniem tylko językoznawcy i kilkulatki, ci pierwsi za sprawą dostępnych narzędzi badawczych, te drugie znacznie lepiej, bo przez wyobraźnię). Dynamizacja tekstu ma paradoksalnie związek z jego rozdmuchiwaniem. Autor stosuje tu zmodyfikowaną strofę mickiewiczowską, wprowadzając dodatkowy rym męski. Unika w ten sposób tak charakterystycznej w twórczości dla dzieci katarynkowości, a przy tym sugeruje większą objętość tekstu (rym zamyka wers, nawet jeśli ów wers liczy tylko cztery sylaby). Za tak nietypowym wyborem formy – można wybaczyć drobne potknięcia akcentowe i rytmiczne – idą dobre rymy. Widać, że Pan Poeta czuje, jak pisać dla dzieci, nie boi się podobieństw brzmieniowych. Unika też rymów banalnych, a to już przez sięganie do motywu kruka – kra ma wiele par rymowych, wszystko będzie zatem zależało od wyobraźni i talentu. W efekcie historyjka śmieszy już na etapie formy, bez dokładnego rozumienia treści. Jej muzyczność sprawi, że przypadnie do gustu i najmłodszym. Do zabiegów autora dochodzi – jako wspomagacz w przedłużaniu czasu lektury – jeszcze sposób rozplanowania graficznego. Joanna Młynarczyk zabawnymi rysunkami odwraca uwagę od wierszyka lub dopowiada nieistniejące w nim treści, choćby przez interpretowanie wydarzeń – sugeruje w ten sposób dzieciom możliwość odkrywania fraz. Sam tekst jednak przedstawiany jest w różne strony – prosto lub bokiem, trzeba zatem stale przekręcać tomik, żeby poznać jego treść. To również skojarzy się dzieciom z zabawą. Bardzo udana jest ta publikacja, z pewnością trafi do maluchów i przekona je do czytania. Kruk okazuje się bohaterem skrojonym na miarę dziecięcych potrzeb, a że dodatkowo przynosi jeszcze inne ważne przesłania, to tylko świadczy o pomysłowości autora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz