Marginesy, Warszawa 2017.
Azyl siostrzany
„Hotel nad zatoką” Holly Robinson jest dokładnie tym, na co wygląda: obyczajówką o szukaniu własnego miejsca w świecie i o pokonywaniu nieoczekiwanych trudności. Autorka wybiera motyw rodzinnego wsparcia. Nad Zatokę Szaleńców sprowadza trzy siostry, trzy dorosłe córki Sarah Bradford. Najstarsza pracowała dotąd w hotelu matki, ale pozostałe próbowały ułożyć sobie życie gdzie indziej. Oficjalnie wracają, żeby przygotować wielkie przyjęcie z okazji sześćdziesiątych piątych urodzin Sarah. Podświadomie każda z nich chce przynajmniej azylu, jeśli nie wsparcia ze strony najbliższych. Anne wraca z malutką nieślubną córeczką, co w oczach jej matki uchodzić będzie za skandal dla lokalnej społeczności – aby nie narażać się na konieczność kłamstw, kobieta wprowadza się do nadmorskiego domku szwagierki Sarah, Flossie. Ta krewna cechuje się swobodą, oryginalnym sposobem bycia i otwartością na wszystko, co nowe, egzotyczne lub modne. Elly przez powrót w rodzinne strony ma szansę przemyśleć swoje wybory: przespała się z przyjacielem i nie wie, na jakiej płaszczyźnie powinna tę relację dalej budować. Ale i pozostająca na miejscu Laura boryka się z kłopotami. Mąż, z którym wychowuje nastoletnią córkę, ma jakąś tajemnicę – po pracy znika na całe wieczory, kłamiąc w kwestii miejsca pobytu.
Trzy kobiety przypominają sobie, czego nie znosiły w apodyktycznej matce, ale dla dobra uroczystości muszą zapomnieć o niesnaskach. Krytykowane przez rodzicielkę, przynajmniej same dla siebie chcą być wsparciem – zaczynają na nowo sobie pomagać i wspierać w trudnych chwilach. Odkrywają sens rodzinnych więzi i piękno przyjaźni, której nie osłabił czas ani nieporozumienia. Stopniowo otwierają się przed sobą i przekonują się, że w pojedynkę niewiele by zdziałały, a już na pewno nie przewalczyłyby wielu osobistych problemów. Holly Robinson przeskakuje w narracji między bohaterkami: każda z nich prowadzi inne życie i dokonuje innych wyborów. Autorka rejestruje ich odczucia i lęki, prześwietla błędy, jakie popełniają w swoich związkach. Siostry nie tylko czują się odpowiedzialne za siebie nawzajem – mobilizują się, gdy trzeba zawalczyć o szczęście jednej z nich i podejmują się działań, na które nie zdecydowałaby się ta najbardziej zaangażowana. Są więc ciągle katalizatorami wydarzeń, zwłaszcza damsko-męskich relacji. Zyskują coś, czego brakowało im wcześniej.
Ale i starsze pokolenie ma w tej powieści swoje przygody. Bohaterką drugiego planu jest bez wątpienia Flossie – ona jedna wie, jak sprawić, żeby życie było szczęśliwe i tą zasadą się kieruje na co dzień, nie narzucając niczego innym. W odróżnieniu od wścibskich starszych pań, Flossie jest dyskretna i pomocna, dużo rozumie i zawsze wie, jak zareagować w trudnej chwili. Sarah w tomie przechodzi zrozumiałą i potrzebną metamorfozę – z kostycznym sposobem bycia nie mogłaby odzyskać córek. Autorka przygotowuje dla czytelniczek szereg tajemnic z przeszłości, w odpowiednim momencie wydobywanych na światło dzienne i wpływających na postawy bohaterek. W powieściowej teraźniejszości proponuje za to szereg romansów lub historii miłosnych – odbiorczynie będą czekać na baśniowe rozwiązania jako rekompensatę za trudne przeżycia bohaterek. O miłość zawsze warto walczyć, przekonuje Robinson i udowadnia, że ta walka wiąże się czasem z koniecznością zrezygnowania z dumy lub pozorów. Przywiązuje zatem do powieści – i do hotelu nad Zatoką Szaleńców – przez międzyludzkie uczucia. Jest tu tęsknota i rozpacz po stracie bliskich, ale mocno akcentowane stają się miłość, przyjaźń i rodzinne wsparcie. Kobiece bohaterki z „Hotelu nad zatoką” to indywidualistki – ale razem zyskują niewyobrażalną wręcz siłę i mogą poradzić sobie z każdym wyzwaniem, bez względu na to, co akurat przechodzą. Jest to czytadło dla kobiet, o gęstym splocie wydarzeń – porusza uniwersalne problemy i dostarcza nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz