Agora, Warszawa 2018.
Oczyszczenie
Na początku tej książki Bernadette McDonald próbuje wyżywać się literacko. Bez przerwy mnoży przymiotniki w opisach krajobrazów, zwraca uwagę na to, co w zasięgu wzroku migotliwe lub faliste. Estetyczne zachwyty łączyć ją będą z bohaterem tomu, co stanie się jasne dopiero za pewien czas, gdy znaczenia w lekturze nabiorą górskie wyzwania, a głos zabierać będzie Wojciech Kurtyka – przede wszystkim dzięki dziennikowym zapiskom pomagającym odtworzyć minione przeżycia.
Rozrasta się półka z książkami poświęconymi wspinaczom – to odrębny dziś nurt literatury górskiej, na styku z biografiami sportowymi. Nic dziwnego: chociaż zdobywanie szczytów uważane jest za sport dla samotników i indywidualistów, za sprawą mediów społeczeństwa mogą się coraz bardziej angażować w niebezpieczne wyprawy – kibicować tym, którzy realizują się w wysokich górach. Do opowieści silnie tematyzowanych (co może trochę zawęzić krąg odbiorców) Bernadette McDonald dołącza kolejny zawodowy portret. Wojtka (bo tak konsekwentnie pisze o swoim bohaterze) charakteryzuje przez pryzmat osiągnięć oraz filozofii wspinaczki – bo Kurtyka w pewnym momencie rezygnuje z bicia rekordów i kolekcjonowania szczytów na rzecz samej drogi. Tworzy własny kodeks wartości i podąża na przekór schematom. Zresztą autorka zaczyna historię od niechęci Kurtyki do nagród i wyróżnień, a motyw pozostawania poza regułami powraca w całym życiorysie. W górach to wspinanie się bez zezwolenia, omijanie przepisów. W relacjach z urzędnikami – wyniesione z PRL-u sposoby na załatwianie trudnych spraw. Nawet w finale tomu znajdują się sceny podkreślające tę cechę Wojciecha Kurtyki. McDonald dość pobieżnie przedstawia natomiast jego życie rodzinne. Opowie o ojcu-pisarzu i raz wspomni o konflikcie domowym. Pierwszą i drugą żonę wprowadzi niemal wyłącznie po to, by zasygnalizować pewne etapy w życiu wspinacza. Ale o ile przy Ewie pojawią się jeszcze dwie sytuacje ilustrujące związek, o tyle przy Halinie widnieją tylko niezbędne – związane z narodzinami dzieci. Więcej niż kilka zdań o życiu osobistym Wojtka się tu nie znajdzie.
Inaczej rzecz ma się z górami. McDonald sięga i po fachowe słownictwo, i po oznaczenia stopnia trudności tras. Skrupulatnie odnotowuje każdy zdobyty szczyt i każdą wytyczoną drogę. Wypytuje o doświadczenia, relacje w ekipie i o ekwipunek. To autorka z zewnątrz, więc realia z II połowy XX wieku dla Polaków naturalne i oswojone są dla niej na tyle dziwne, że tłumaczy je czytelnikom. W ten sposób opowieść o Kurtyce momentami będzie wskazywać zwłaszcza młodszym pokoleniom wspinaczy nieznane dzisiaj trudności i wyzwania. McDonald zbiera materiały uczestników wypraw, porównuje relacje, stara się odkrywać niezwykłości każdej wspinaczki z osobna, nawet jeśli dotarcie do puenty jest akurat niemożliwe, bo dziwne zjawisko nie doczekało się wyjaśnienia. Pokazuje pasję Kurtyki do wspinania się z minimalną ilością sprzętu („nocą i nago”), by potem opowiedzieć o przejściu od zdobywania gór do wspinaczki skałkowej. „Kurtyka. Sztuka wolności” to książka, którą definiuje miłość do gór – i do katharsis, uczucia, jakie zapewnia adrenalina. Autorka przedstawia postać nietuzinkową i już legendarną, uzupełnia biblioteczkę fanów literatury górskiej o kolejne ciekawe spojrzenie. Wojciech Kurtyka przeprowadza odbiorców przez największe górskie wyzwania – daje się poznać niemal wyłącznie od strony miłości do gór, ale trudno mieć mu to za złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz