piątek, 26 stycznia 2018

Wielka kolekcja bajek Boba Budowniczego

Egmont, Warszawa 2016.

Budowa

Bob Budowniczy to bohater ważny zwłaszcza dla małych chłopców: jest w końcu przedstawicielem najciekawszego świata, świata budowy. Wiadomo, że kilkulatki wciąż fascynują się procesem budowania domów – czy może raczej mnogością ciężkiego sprzętu, jaki na każdej budowie się pojawia. W ślad za tymi pasjami ruszyli twórcy kreskówek – proponują najmłodszym bajki o budowach. Tematyzacja posuwa się do tego stopnia, że pierwsza historia z tomiku dotyczy betonu. Do niedawna trudno byłoby sobie wyobrazić taki motyw w książeczce obrazkowej. Ale skoro historie dotyczą najbliższego otoczenia Boba Budowniczego, wszelkie tematy remontowe są jak najbardziej uprawnione. Twórcy prostych opowiastek postarali się, żeby dzieci z każdej pojedynczej historyjki wyciągnęły jakąś lekcję. Starannie opracowują oczywiste (dla dorosłych) puenty, a całość ukrywają pod fabułą pełną silnych przeżyć.

Specyficzne są to przeżycia, skoro dotyczą terenu budowy. Trzeba tu między innymi zdążyć z pracą na czas, przygotować potrzebne przedmioty i zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami. Sporo problemów wynika z nagłej chęci wykraczania poza swoje obowiązki. Celują w tym zwłaszcza maszyny: koparka przygląda się robieniu pysznych koktajli i postanawia stworzyć równie atrakcyjną wylewkę z tego, co uda się jej zgarnąć i wrzucić do betoniarki, jeden z pojazdów naśladuje ludzi w tańcu, ale w ferworze zabawy niechcący niszczy podstawę parkietu do tańca. Bohaterowie sami sobie stwarzają niepotrzebne utrudnienia, ale nie można się na nich złościć – chcą naśladować ludzi i odważają się marzyć. Podążają za własnymi wyobrażeniami tego, co dla nich dobre, czasami potrzebują oderwania od rutyny, nudzą się codziennymi obowiązkami i pragną odmiany. Co ciekawe, ludzie – między innymi Bob czy Marta, która zajmuje się elektryką, są wolni od błędów – oni przede wszystkim naprawiają to, co zepsują niesforne maszyny. W najprostszym przekładzie – tutaj pojazdy i cały sprzęt budowlany to dzieci, a pracownicy budowy – rodzice. Te pierwsze muszą popełnić sporo błędów, żeby się na nich uczyć właściwego postępowania. Ci drudzy cechują się dużą wyrozumiałością w ocenie sytuacji. Ważne, że nie hamują pomysłów pojazdów, pozwalają im działać, nie męczą dobrymi radami, bo wiedzą, że nauczki zadziałają znacznie lepiej. Także dla dobra fabuły – w końcu akcja opiera się w dużej części na adrenalinie wywołanej drobnymi „dramatami” i wpadkami.

Ale w tomiku znajduje się też miejsce na bardziej tradycyjne sygnały bajkowości, czy podkreślanie pozabudowlanej części życia. To zderzenie codzienności znanej maluchom (na przykład temat pysznego truskawkowego koktajlu) z maszynami, które tylko w bajce mogą porzucić własne obowiązki. Świat proponowany prze autorów jest wypełniany kreatywnymi rozwiązaniami: tu politycy spotykają się, żeby razem potańczyć, a sprowadzone do pobliskiego zoo pingwiny mogą tymczasowo zamieszkać w fontannie miejskiej. W rzeczywistości postaci pojawia się całkiem sporo zwykłych-niezwykłych zdarzeń – wszystko po to, żeby ubarwić akcję. Te historyki dzięki podobnemu wzbogaceniu przestają być jednowątkowe (więc i stają się mniej oczywiste w swojej wymowie, przynajmniej dla dzieci”. Z „Wielkiej kolekcji bajek Boba Budowniczego” dzieci będą czerpać rozrywkę – Bob Budowniczy i jego maszyny to możliwość wkroczenia do świata „dorosłego” i bardziej ciekawego, zwłaszcza że rzadko obecnego w bajkach (za to stale obecnego w zabawach kilkulatków). Autorzy wykorzystują zatem oryginalny temat przetestowany w kreskówce, żeby zapewnić maluchom zabawę i zachętę do lektur. Przy okazji sporo ich uczą, bo lekcję, jaką otrzymują maszyny, da się łatwo przełożyć na zwyczajność kilkulatków. Z jednej strony zatem – adrenalina, z drugiej – wsparcie rodziców w procesie wychowawczym. Bob Budowniczy to nie tylko sygnał zmian w podejściu do historyjek dla dzieci. To reklama książek jako sposobu spędzania czasu. Maluchy można przekonać do tomiku również dzięki temu, że grafiki to kadry z trójwymiarowej kreskówki – zmiana nośnika nie oznacza zatem specjalnych uciążliwości. Opowiadania są krótkie i stanowią zamknięte całostki, można je traktować jako lektury do poduszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz