sobota, 13 stycznia 2018

Tomasz Lach: Kumpel. O Komedzie, Zośce i innych

Muza SA, Warszawa 2017.

Rodzinnie

Zośka i Krzysio – tak o Zofii Komedowej i Krzysztofie Komedzie Trzcińskim pisze Tomasz Lach w osobistej wspomnieniowej publikacji „Kumpel”. Syn Zośki i pasierb Komedy relacjonuje swoje dzieciństwo i czas dorastania u boku kompozytora – z perspektywy nieosiągalnej ani dla biografów, ani dla fanów. Opowieść zaczyna się z pierwszym spotkaniem ze „Starym”, kończy po jego śmierci, ale Tomasz Lach wcale nie koncentruje się na Komedzie. Skupia się na sobie i przez obserwacje dziecka przedstawia scenki rodzinne oraz charakter ojczyma. Tworzy portret subiektywny i bardzo ciepły, idealizowany, mimo że niepozbawiony rys. Patos likwiduje poczuciem humoru – to zabieg, który tutaj dobrze się sprawdza i zmienia lekturę w znakomite czytadło.

Mały chłopiec poznaje Krzysztofa Komedę i od razu czyni go swoim autorytetem. Podkreśla serdeczność, otwartość i zrozumienie, jakiego doznaje od nowego partnera matki, nakreśla przyjaźń budowaną od początku i konsekwentnie. Krzysio to ktoś, kim można się chwalić przed kolegami. Nie dlatego, że sławny, komponuje i pięknie gra na pianinie, a dlatego, że potrafi zdobyć piłkę, uratować przed przykrymi konsekwencjami młodzieńczych wybryków czy zabrać na „męską” wyprawę. Krzysio ratuje z tarapatów, nie złości się i zawsze ma czas dla pasierba. Między nim i Tomkiem nawiązuje się, w oczach tego drugiego, swoiste artystyczne porozumienie, przy którym codzienne sprawy schodzą na dalszy plan. Ale Tomas Lach właśnie z codzienności układa tę relację. Każdy rozdział to osobny motyw, pojedyncze wspomnienie, w którym Komeda nie zawsze zajmuje centralne miejsce, ale zawsze pozostaje jako ktoś wyjątkowo ważny. Ojczym jest ideałem, nawet wtedy, gdy wychodzi, by odebrać Zośkę z pociągu wiele godzin przed czasem i niemal zapomina w knajpie o celu eskapady. Nawet wtedy, gdy spotyka piękną panią, którą całuje w usta – i potem chce to zamienić w sekret przed mamą. Na Krzysiu można polegać, kiedy ma się kilka i kilkanaście lat, ale nawet potem, gdy już prowadzi się samodzielne i dorosłe życie.

Niewiele w tym tomie Komedy od strony zawodowej. Tomasz Lach może co najwyżej pokazać nieobecność dorosłych i ich trasy, związane z odwoływaniem wspólnych spotkań. Poza tym może też zaobserwować Komedę podczas pracy – gdy bez instrumentu wymyśla melodie, bębni palcami po stole i zapisuje efekty olśnień. Poza takimi migawkami co pewien czas przytaczanymi nie ma mowy o pracy artystycznej, Lach opowiada o domu i najlepszych wspomnieniach. Opowiada, co warto zaznaczyć, z gawędziarskim zacięciem i z humorem. Bardzo dobrze operuje ironią, potrafi relacjonować komiczne wydarzenia z wyczuciem puenty, nawiązując trochę – na co pozwala mu kreacja – do Mikołajka. W ten sposób uzyskuje rodzinną opowieść, która nie jest przesadnie sentymentalna, mimo że z wielu powodów taka właśnie mogłaby być. „Kumpel” nie jest ani typową biografią, ani zbiorem wspomnień, Lach pisze dobrze i odrzuca stylistykę pop. Zaprasza czytelników do niezwykłego domu, pozwala pokrzepić się sympatyczną atmosferą i wrażeniem artystycznej lekkości. Tomasz Lach pisze uzupełnienie domowe do biografii – potrafi zainteresować czytelników postacią ojczyma – i to zwróci się nie tylko do fanów Komedy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz