poniedziałek, 8 stycznia 2018

Stanisław Barańczak: Pegaz zdębiał. Poezja nonsensu a życie codzienne: wprowadzenie w prywatną teorię gatunków

Agora, Warszawa 2017.

Szaleństwo słów

Każdy, kto interesuje się zabawami lingwistycznymi i absurdem wie, że „Pegaz zdębiał” Stanisława Barańczaka to pozycja do przeczytania i posiadania obowiązkowa. Teraz jednak miłośnicy nonsensów i literowych zabaw mogą skakać z radości: trzecie wydanie tej publikacji – liczącej już przeszło dwadzieścia lat – zostało potężnie uzupełnione przez Joannę Szczęsną, wzbogacone o komiczno-obyczajowy wstęp tej autorki i poszerzone o kolejne gatunki służące czystej rozrywce. Szczęsna wykorzystała tutaj fragmenty korespondencji z Barańczakiem oraz propozycje tekstów do publikacji w prasie, uzyskując całkiem obfity materiał dodatkowy. W efekcie „Pegaz zdębiał” to już dzieło potężne, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ogrom pracy wkładanej w budowanie absurdalnych całostek. Nie każdy potrafiłby dorównać Barańczakowi w wirtuozerii w ramach gatunków absurdu,, jednak każdy może swoich sił przynajmniej spróbować.

Bo Stanisław Barańczak proponuje tu zabawy niepoważne wraz z dokładną teoretyczną podbudową. Równie mocno bawi go tworzenie przykładów dla właśnie wymyślonych bądź klasycznych gatunków absurdu, co i omawianie ich zasad – precyzja konstrukcyjna jest tu niezbędna, im bardziej zrygoryzowana forma, tym większa radość twórcy, któremu uda się wypełnić wszystkie warunki. Poezja absurdu to chyba najbardziej indywidualny rodzaj satyry – nie nadaje się do prezentowania na scenie, trafia tylko do inteligentnych odbiorców, wymaga lektury pełnej skupienia i chociaż budzi ducha rywalizacji, mistrzów trudno jest doścignąć. Tworzy się ją nie dla wrażeń estetycznych, a dla udowodnienia, że można dokonać niemożliwego. Że można stworzyć rekordowo długi palindrom, który zamieni się w pewną historię. Że można imitować różne języki za pomocą słów istniejących w języku polskim. Że można nie tylko układać z jednego nazwiska szereg nazwisk nowych i sugerujących różne kręgi kulturowe, sensy czy narodowości, ale jeszcze przerabiać je na zabawny wiersz – komentarz. „Pegaz zdębiał” w podstawowej wersji to lekturowa uczta i źródło niekończących się wybuchów śmiechu. W wersji poszerzonej przyjemność lekturowa zostaje zwielokrotniona.

Joanna Szczęsna bardzo rozwija wprowadzenie do tej książki, ale dzięki temu ocala wiele anegdot i kontekstów dla poezji nonsensu. Nie ingeruje w klasyczny układ tomu – wprowadza jednak dopowiedzenia Barańczaka już po „właściwym” rozdziale, a czasem dostarcza całych nowych serii (kurs pisania na klawiaturze!), pokazuje, jak z czasem rozwijały się wyjściowe pomysły i jakie utwory można dołączyć do niezwykłego zbioru. Część z nich była już drukowana w prasie, część tu ukazuje się premierowo, wiadomo zatem, że nawet posiadacze starszych wydań skuszą się na to, ekskluzywne. Na uwagę zasługuje graficzne rozdzielenie kolorem wyjaśnień i samych utworów, co ułatwia nawigację po książce (indeksy zostały w formie zaproponowanej przez Barańczaka).

„Pegaz zdębiał” pokazuje, jak można bawić się językiem i jak mistrzowsko uruchamiać komizm w dziełach spod znaku nonsensu – tylko po to, żeby udowodnić czytelnikom, że coś, co wydawało się nie do zrobienia, jest możliwe, a w dodatku jeszcze będzie rozśmieszać. Stanisław Barańczak jako jeden z nielicznych twórców walczył o przywrócenie uwagi poezji niepoważnej. Chociaż uważał się za ucznia Tuwima, swoimi propozycjami gier lingwistycznych bardzo go prześcignął. Niestarzejący się zestaw popisów słowno-literowych i genologicznych zasługuje na przywrócenie do świadomości odbiorców – i na upowszechnianie. To książka, która wzmacnia zainteresowanie czystym dowcipem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz