środa, 17 stycznia 2018

Melissa De La Cruz: Bunt na Wyspie Potępionych

Egmont, Warszawa 2017.

Rywalizacja

Zło jest zawsze o wiele bardziej inspirujące niż dobro, zwłaszcza gdy odbiorcom przejadły się już sentymentalne baśniowe historie. Zło bawi swoją złożonością, a i możliwościami. To dlatego stworzona została Wyspa Potępionych, miejsce zsyłki negatywnych postaci z bajek i baśni oraz ich potomstwa. Wyspę Potępionych chroni niewidzialna bariera i nikt nie może do miejsca odosobnienia sam dotrzeć – ważniejsze jest jednak to, że nikt nie może się z wyspy wydostać. Chyba że uknuje wyjątkowo perfidny plan. W trzeciej części historii o losach potomstwa czarnych charakterów uwaga odbiorców koncentruje się na dawnych przyjaciółkach, Mal – córce Diabolity – oraz Umie, córce morskiej wiedźmy. Dziewczyny przywykły do tego, że muszą walczyć o swoje i samodzielnie spełniać własne zachcianki. Nikogo specjalnie nie interesuje ich los, chyba że akurat potrzebne są do czynienia zła.

Dzieci potępionych muszą jednak trafiać do zwyczajnej – mimo że magicznej – szkoły z internatem i tutaj prowadzić normalne życie nastolatków. Nawiązywać przyjaźnie, podejmować rywalizację i… snuć intrygi. Inaczej przecież być nie może, zło jest wpisane w sens ich istnienia, a cel zawsze uświęca środki. Autorka dba o to, żeby nakreślić odpowiedni klimat relacji – jest tu między innymi straszna restauracja funkcjonująca na prawach komicznego odwrócenia. Bohaterowie nie stosują wobec siebie taryfy ulgowej – kiedy się kłócą, robią to z pełnym zaangażowaniem i mogą być dla siebie niebezpieczni. Lubią też przekomarzać się ze sobą, czy dokuczać, jak zwykli rówieśnicy. Od odbiorców odróżnia ich tylko świadomość sfery mroku. Wyspa Potępionych to ich przeznaczenie, cóż z tego, że nieakceptowane i odrzucane. Na magię nie ma rady.

Melissa De La Cruz przerabia na powieść scenariusz do filmu Następcy 2 autorstwa Sary Parriott i Josanny McGibbon, co oznacza zmiany fabularne oraz w samej konstrukcji tomu. Ta opowieść składa się dużo bardziej z migawek i fragmentów scenek, przeskakuje się od postaci do postaci, żeby uniknąć nudy – a przy okazji w każdej migawce musi się dużo wydarzyć. Stąd między innymi bardzo ekspresyjna scena pojedynku na wodzie, podczas którego przyjaciele walczą nie tylko o wymarzony piracki statek, ale i o władzę nad sobą. Niemal każdy przeskok oznacza przyspieszenie tempa. Postacie charakteryzowane są w działaniu i bez zajmowania się charakterami. Z natury przypisane zostały do strony „zła”, ae nie oznacza to braku dylematów moralnych czy skrupułów. Każdy musi sporządzić własny bilans strat i zysków, żeby w ogóle przekonać się, dlaczego chce walczyć o określony cel. Trudno raczej, żeby koncern Disneya zgadzał się na bezksiężniczkowe i jednoznaczne zło. Chodzi tu raczej o zaprezentowanie w miarę przeciętnych postaci (wyróżniających się na przykład nietypowym kolorem włosów czy wiedźmowatym śmiechem), naświetlenie powodów do buntu i przeciwstawiania się zastanym porządkom. Filmowość historii przejawia się zatem w formie, ale też w kształtowaniu treści, już na etapie tworzenia osobowości postaci. Melissa De La Cruz próbuje przyciągnąć do siebie czytelników sugerowaniem im grozy i wielkich emocji, a utrzymuje rytmem powieści pp. Jest to historia szybka i tworzona w opozycji do klasycznych baśni, ale już nie do konstrukcji fabularnych. Autorka zostawia sobie jednak margines na możliwość wypracowania sympatii do postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz