piątek, 22 grudnia 2017

Erin Beaty: Pocałunek zdrajcy

Jaguar, Warszawa 2017.

Bez męża

Gdzieś w drodze baśniowo-literackiej zbuntowały się prawdziwe i potulne księżniczki oraz królewny. Pod wpływem ruchów feministycznych postanowiły walczyć o swoje prawa i zamiast być tylko ozdobami fabuł – nagrodami dla dzielnych bohaterów – zamieniły się w wojowniczki. Teraz coraz więcej bohaterek z nurtu masowego wykazuje się odwagą większą niż mężczyźni, samodzielnością, zaradnością, sprytem i wszystkim tym, co akurat potrzebne jest dla zdynamizowania akcji. Autorzy fabuł tak daleko zapędzają się w maskulinizacji tych postaci, że czasami nie wiadomo, jakich odbiorców zakładają w swoich produkcjach. Bo niby nastawienie na walki (często krwawe) i wyzwania ponad siły zwykłych ludzi wskazują na chłopców – ale nieodłączne wątki miłosne odstraszające lub zniesmaczające ten target kierowane są do dziewczyn. I tak ścierają się w historiach sprzeczne interesy, a na rynek wkraczają hybrydy, które nie do końca da się zdefiniować.

Tak jest z „Pocałunkiem zdrajcy” Erin Beaty, drugą już propozycją reklamowaną jako książka dla fanek serii Kiery Cass Rywalki (wcześniej tę rolę miała przejąć Amy Ewing ze środowiskiem surogatek). Ale tym razem autorka – mimo zapewnionej „księżniczkowej” okładki – bardzo daleko odchodzi od świata Illei. Tylko początek może sugerować powiązania i być naturalnym wabikiem na nastolatki. Znowu wszystko obraca się wokół niemożności samostanowienia. Szesnastoletnia Sage skazana jest na posłuszeństwo wujowi. Nie żyją jej rodzice, którzy wbrew panującym w kraju zwyczajom pobrali się z miłości (a nie dzięki usługom swatki). Teraz to Sage ma trafić do swatki i znaleźć odpowiedniego męża. Dziewczyna nie chce do tego dopuścić, a swatka potrafi docenić jej zdanie. Zabiera Sage w podróż, u celu której kandydatki na idealne żony zaprezentują się mężczyznom. Konwój chroniony jest przez żołnierzy – zwłaszcza z jednym z nich Sage znajduje wspólny język. Długo trwa odkrywanie, kto jest szpiegiem i jaka jest prawdziwa tożsamość postaci. Zanim miłość wybuchnie (a wybuchnie, co wiadomo niestety od pierwszego spotkania), bohaterów czeka sporo wyzwań i niełatwych wyborów. Na jaw wychodzą kolejne kłamstwa i podstępy. A wszystko podczas niebezpiecznej misji obfitującej w niespodzianki.

Rozdziały w tej powieści są bardzo krótkie i często autorka opiera się w nich na wymianie zdań lub pojedynczej scence zdradzającej właściwe intencje dalszoplanowych postaci. Umiejętnie buduje atmosferę zagrożenia, ładnie nakreśla też fizyczne pożądanie między Sage i jej ukochanym – ale brakuje w tym wszystkim konsekwencji. Gdy mowa o miłości, Beaty staje się do przesady czuła i sentymentalna – ale gdy zajmuje się wojskowymi, stawia na ascezę i narracyjną surowość. Jednym czytelnikom nie spodoba się romans, drugim – walka, zwłaszcza że zbyt mało podkreślany jest tu cel wyprawy w stosunku do ilości wyzwań i wyrzeczeń dla podróżujących. Jest „Pocałunek zdrajcy” tomem sondującym oczekiwania, ale lepiej było już na początku się określić, a nie zmieniać twardo stąpającą po ziemi bohaterkę w omdlewającą piękność. Erin Beaty nie przekonuje do siebie fabułą ani sposobami prowadzenia narracji. Ratuje sytuację tylko dodatkowymi wstrząsami z dala od pary bohaterów – dalszoplanowe wątki potrafi poprowadzić bez ograniczeń wyobraźniowych czy płynących z konwencji – i nimi do „Pocałunku zdrajcy” trochę zachęci. Cały pomysł niepotrzebnie rozwadnia niekończącymi się migawkami z trasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz