Iskry, Warszawa 2017.
Śmiech wspomnień
Magdalena Samozwaniec to cięty dowcip i bezkompromisowość. Tomik „Trzymajmy się! Życiowe rady dla starych i młodych” ma być swoistym pożegnaniem z Madzią – Rafał Podraza gromadzi tu felietony, fragmenty niepublikowanych tekstów, zapiski autobiograficzne i opowieści wybitnej przedstawicielki satyry. Wbrew podtytułowi jednak tom (przynajmniej częściowo przez Magdalenę Samozwaniec ułożony i obmyślony) nie jest poradnikiem ani poradnikiem satyrycznym. Autorka skupia się w nim na perypetiach rodzinnych i własnych literackich doświadczeniach. Odwołuje się do wspomnień z domu Wojciecha Kossaka, portretuje rodziców, opowiada też o Lilce – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Ocenia jej kolejnych mężów, swojego nieco bardziej w opisach oszczędza. W „Trzymajmy się” sporo czasu zabiera też jej pisanie – dopiski na marginesie tworzenia dużych książek, refleksje przy okazji, dodatki do prawdziwych narracji. Magdalena Samozwaniec tworzy świadomie: przy parodiowaniu Mniszkówny odkryła, co najbardziej lubią czytelnicy i bez skrupułów to wykorzystuje, zresztą nie kryje, że świadomość potrzeb odbiorców wytycza szlaki tematyczne. Stąd między innymi rozdział poświęcony kulinariom w domu Kossaków. Niektóre motywy płyną z pomysłów i projektów – jak wstęp do książki o modzie przygotowywanej z Mają Berezowską. Magdalena Samozwaniec uwielbia plotki i skandaliki, żywi się tym, co dzisiejsze media. Przekuwa jednak takie tworzywo na zgrabny tekst: w „Trzymajmy się” cieszy zwłaszcza gawędziarski styl zestawiany z pozornym wspomnieniowym chaosem. Autorka ma jednak satyryczne doświadczenie i nie pozwala sobie na myślowe przeskoki, które zaburzałyby konstrukcję dowcipu. Cieszy się z umiejętności wymyślania ciętych ripost podczas spotkań autorskich i taką samą przyjemność najwyraźniej czerpie też z wyzłośliwiania się w kolejnych quasi-felietonach. Dzięki temu i teraz, prawie pół wieku po śmierci autorki, czyta się te wynurzenia z wielką przyjemnością – i natychmiast nabiera się też ochoty na sięganie po wielkie tomy wspomnieniowe czy (auto)biograficzne, żeby przedłużyć możliwość obcowania z młodszą córką Kossaka. Inna rzecz, że „Trzymajmy się” w pierwszej kolejności trafi do świadomych czytelników, tych, którzy twórczość Samozwaniec znają na wyrywki. Ci nie znajdą tu rewelacji ani tematycznych, ani stylistycznych – znajdą za to przyjemność czytania osobistych opowieści przepełnionych – obok miłości do bliskich – wielkim sarkazmem. Magdalena Samozwaniec potrafi zaangażować czytelników w opowieść, nie pozostawia nikogo obojętnym, a przy okazji pozwala też podejrzeć od kulis wybitnych artystów – ojca i siostrę. Nie ma w „Trzymajmy się” kompleksów ani poczucia niższości, jest dominująca osobowość pisarki, wyprzedzająca czas „publicystyka”. Wspomnienia Madzi tutaj są z konieczności okrojone, a i mocno tematyzowane – to drobna publikacja, dobra i na pierwsze spotkanie z wulkanem satyry. Magdalena Samozwaniec zawsze pozostawała w cieniu siostry – dzisiaj Rafał Podraza próbuje o niej przypomnieć choćby przez pokrewieństwo zawodowe z Marią Czubaszek – może to przekona czytelników do powrotu do tej mięsistej prozy pełnej niespodzianek i będącej dowodem na wysoko rozwinięty zmysł satyryczny autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz