sobota, 4 listopada 2017

Fanny Joly: Pralinka nie daje za wygraną

Znak, Kraków 2017.

Codzienne przygody

Fanny Joly nie tyle pisze książki, co je produkuje. Znalazła sposób na wydawnicze hity, będący wypadkową serii o Koszmarnym Karolku, Penny z Piekła Rodem oraz… Mikołajka. Powołuje do istnienia Alinkę, która nienawidzi przezwiska Pralinka (oraz innych, jakimi raczą ją pomysłowi i złośliwi bracia), podkochuje się w Krzysiu i przeżywa sporo komicznych przygód. Alinka zwykle nie jest niegrzeczna – przynajmniej nie bardziej niż inne dzieci – ale okoliczności zmuszają ją do reagowania, a to czasami oznacza kłopoty albo zestaw nowych silnych wrażeń. „Pralinka nie daje za wygraną” to kolejny zbiór drobnych historyjek o tej bohaterce i dzieciakach z jej otoczenia – początki czterech nowych tomików daje się wyznaczyć dzięki autoprezentacji postaci, poza tym seria zamienia się prawie w powieść z tematyzowanymi i zamkniętymi rozdziałami. Alinka czasami musi zabawić się w detektywa i wyjaśnić sprawę zbezczeszczenia pomnika patrona szkoły, innym razem pomaga zagubionemu maluchowi w odnalezieniu Wosiunia. Kiedy rozboli ją ząb, musi udać się do dentysty. Trafia na uroczysty obiad do burmistrza, zbiera nakrętki, prowadząc wielką rywalizację z braćmi – tu powinna wykazać się szczególnym sprytem. Czasami też z całą rodziną wyjeżdża na wakacje, a to kolejna okazja do psot i zabaw. U Alinki zawsze dużo się dzieje, a Krzyś i bracia – ci jak zwykle irytujący – to stałe motywy każdej historii. Autorka dba o tempo opowieści, wie, że musi zaintrygować czytelników i że nie zrobi tego rozbudowanymi opisami, stawia zatem na narrację w stylu pop: szybką, precyzyjną i akcentującą wybrane emocje. To Alinka prowadzi relację, jako że zawsze pozostaje w centrum wydarzeń i tak naprawdę najlepiej wie, co się dzieje – w związku z tym odbiorcy będą za tą postacią podążać krok w krok. Fanny Joly dba o to, żeby każda opowieść prowadziła do wyrazistej puenty, żeby mali odbiorcy nie domyślili się przedwcześnie rozwiązania fabułki, ale mogli cieszyć się zaskakującymi finałami. W tym celu odchodzi od schematów w najbardziej popularnych motywach z literatury czwartej.

Alinka w zasadzie jest niezależna i samowystarczalna. Kiedy wpada w tarapaty, nie biegnie po pomoc do dorosłych (starsze pokolenie jest tu zresztą dość zdystansowane i raczej surowe, nie ma mowy o bezstresowym wychowaniu, to rodzice z minionej epoki, ci, których lepiej nie włączać do akcji, bo mogą ją tylko zahamować). Działa kreatywnie i na miarę swoich możliwości. W dobie mody na opowieści o superbohaterach Alinka-Pralinka wypada na swoje szczęście naturalnie i dziecięco, odbiorcy jej zaufają. Jedyny stylistyczny zgrzyt stanowi zwracanie się do bohaterki „Alinko” – sugeruje zbyt duże czasami ocieplenie uczuć między dzieciakami i wypada niezbyt przekonująco – ale tak już jest, kiedy postać nie ma lubianego przez siebie pseudonimu. Tom „Pralinka nie daje za wygraną” ilustrowany jest przez Ronana Badela i ten autor wyraźnie wybiera „Mikołajki” jako wzór do naśladowania. Tworzy komiksowe rysunki satyryczne, czym podkreśla jeszcze humor tomiku – książki rozrywkowej i bawiącej najmłodszych. Jest to publikacja stworzona ze składników gwarantujących rynkowy sukces, a do tego, jak na zbiorówkę przystało, wydana tak, by przyciągała uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz