niedziela, 20 sierpnia 2017

Jeroen Van Haele: Morze ciche

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017 (wznowienie).

Przyjaźń

„Morze ciche” wraca na rynek – i można się z tego tylko cieszyć, bo ta historia, jak mało która zasługuje na rozgłos i obecność w kanonie lektur dzieci i dorosłych. Jest piękna i wzruszająca, ale bez patosu czy sztuczności. Bohaterem-narratorem staje się mały Emilio, chłopiec głuchoniemy. Mieszka on nad morzem, ale nie wierzy, że to morze szumi albo chlupocze. Na szczęście przy Emiliu jest Javier, dorosły przyjaciel domu i sąsiad. To Javier tłumaczy chłopcu, jak słuchać morza, opiekuje się nim i rozwiewa wątpliwości. Zapewnia wsparcie, jakiego Emilio nie dostanie od ojca. „Stary” nie wie, jak obchodzić się z kalekim dzieckiem, trochę się go boi, a z tego strachu popełnia rozmaite błędy. To Javier prostuje świat, spędza z bohaterem czas. Zastępuje ojca i przyjaciół, rozumie Emilia jak nikt inny i nie wyśmiewa się z jego poetyckich spostrzeżeń. Emilio wpada czasami na pomysły, które niepokoją dorosłych – kiedy zaczyna się okaleczać w przekonaniu, że tak wyleczy głuchotę, trafia do psychologa dziecięcego. To jeszcze bardziej podkreśla jego oryginalną wyobraźnię: sposoby wykonywania rozmaitych zadań zamieniają się w symboliczne i poetyckie gesty. W „Morzu cichym” rządzi prostota – to podstawowa siła przekazu. Jeroen Van Haele buduje sugestywne sceny. Uwzględnia w nich sytuację domową Emilia, relację z młodszą siostrą (głuchy dziesięciolatek nie rozumie, co dzieje się z noworodkiem, który płacze: obserwuje zmieniające się kolory czy zmarszczki i trochę boi się małej Lolo). Mama – cicha i znękana – wie, że musi być silna dla swoich pociech. Nie rozstanie się z mężem-prostakiem, nawet mimo świadomości, że ten krzywdzi ją i dziecko swoim zachowaniem. Javier to ten mądry przyjaciel, który jest niezbędny do zachowania normalności, guru i autorytet dla chłopca. Pojawia się też Juanita z bratem. Rówieśnica Emilia przynosi zalążek pierwszego zauroczenia i udowadnia chłopcu, jak bardzo w rozwoju potrzebne są każdemu inne dzieci. Ale o ile Juanita lubi Emilia bez zastrzeżeń, o tyle jej brat zastępuje tych „złych”, wyzłośliwia się i atakuje bohatera przez jego inność. W ten sposób Emilio w miniaturce otrzymuje cały zestaw relacji społecznych. Ten chłopiec musi nauczyć się, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach: najpierw straci Javiera. W „Morzu cichym” nie ma miejsca na bajkowo-optymistyczne rozwiązania, ale przeszkody są po to, by wzmacniać bohatera i udowadniać mu, że zawsze sobie poradzi, niezależnie od okoliczności, od wsparcia czy jego braku. Surowe wychowanie, brak czułości ze strony ojca to przygotowanie do późniejszych wyzwań.

„Morze ciche” to dość krótka i liryczna w narracji opowieść. Jeroen Van Haele ma pomysł na silne przeżycia dla odbiorców, funduje im prosty i zrozumiały przekaz. Ta książka wzrusza nie tylko najmłodszych, ogromne wrażenie zrobić musi także na rodzicach – jest jak „Mały Książę”, każde pokolenie wyczyta w nim coś innego dla siebie, każde też inną płaszczyzną opowieści będzie się zachwycać. To historia, z której płyną rozmaite morały – ale nie w sposób nachalny. „Morze ciche” zasługuje na wielki rozgłos – ta książka nie pozostawi nikogo obojętnym. Relacja między Emiliem i Javierem to jeden z piękniejszych literackich obrazów bezinteresownej przyjaźni. Jeroen Van Haele łączy liryzm z nieskomplikowaną fabułą, posługuje się czytelnymi symbolami oraz zjawiskami zrozumiałymi dla wszystkich czytelników, niezależnie od wieku lub doświadczeń. To książka, którą czyta się emocjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz