Akapit Press, Łódź 2017.
Wróg
Sytuacja Nikki powoli wraca do normy znanej przeciętnym nastolatkom: dziewczyna prowadzi zwyczajne życie, nie ma wokół niej już tłumów dziennikarzy. Sława odchodzi powoli w zapomnienie, teraz na pierwszy plan wysuwają się kłopoty z Brandonem. Nikki, myśląc, że wyżywa się na znienawidzonej MacKenzie Hollister, krzyczy na przyjaciela. Sytuację komplikuje fakt, że niedawno szkolny przystojniak zdobył się na odwagę i pocałował Nikki. Teraz nie jest pewny, czy dobrze zrobił, czuje się zagubiony i nie umie porozmawiać z Nikki, żeby wyjaśnić wątpliwości. Motyw pierwszego zauroczenia, pięknego w swojej naiwności, przyćmiewa tu jednak „dramat”. Nikki gubi swój dziennik, w którym zapisuje największe sekrety, hasło do szkolnej strony internetowej, poglądu na nauczycieli i kolegów, a i życiowe wpadki (czyli – całą dotychczasową powieść). Oczywiście najcenniejszy skarb Nikki przejmuje MacKenzie. Przejmuje, czyta, a potem… zaczyna komentować. Sama prowadzi zapiski, portretując Nikki z zewnątrz. To rozwiązanie daje Rachel Renée Russell szansę na odświeżenie schematu diariusza nastolatki. „Królowa dramatu”, tomik obszerniejszy niż zwykle, to opowieść na dwa – nierównoległe – głosy. Nikki jest od pewnego momentu „tą dobrą”, MacKenzie – czarnym charakterem, ale po lekturze można wyrobić sobie opinię na temat istoty sporu.
„Dzienniki Nikki. Królowa dramatu” to mimowolna autoprezentacja MacKenzie. Ta dziewczyna po prostu nie da się lubić. Zadziera nosa, chwali się bogactwem rodziców, wyśmiewa wszystko, co należy do Nikki. Jest zazdrosna o Brandona, więc stara się skłócić go ostatecznie z rywalką. Ale na horyzoncie pojawia się możliwość rozwiązania problemów: MacKenzie chce się przenieść do innej szkoły. Z tych planów zwierza się w dzienniku (oprawionym w materiał z markowej bluzki, żeby zadać szyku, ale i – by Nikki nie domyśliła się, co dzieje się z jej własnością). MacKenzie przez cały czas obserwuje Nikki, podsuwa jej nawet nowe miejsca do szukania dziennika. Napawa się chwilowym zwycięstwem.
Russell nawiązuje w tej publikacji do standardowych wśród nastolatków tematów czy problemów – które celowo wyostrza. Postacie są tu doprowadzone do karykatur, budzą śmiech postępowaniem, chociaż autorka dobrze wie, jak może to przerodzić się w prawdziwy dramat. Większość zarzutów MacKenzie bierze się z wybujałej wyobraźni, teraz dokładnie widać, gdzie jest źródło kłopotów, a co bardziej bystre czytelniczki zauważą też przyczyny jej postaw. Przy całym konflikcie obu bohaterek powieść nie przestaje jednak bawić. Russell stara się rozśmieszać odbiorczynie, nauczyć je dystansu do problemów – i radzenia sobie w podobnych sytuacjach w społecznościach.
To powieść komiksowa (chyba pierwsza w gatunku seria kierowana do dziewczyn), obrazki, całostronicowe i często imitujące połączenie mangi i dziecięcych „wróżkowych” serii podsycają dowcip książki. Nikki jest tu pięknością, MacKenzie – jeszcze większą. Ilustracje tworzą komentarze do relacji, nadają dynamiki całości i podkreślają puenty. Są czarno-białe i komiksowe, ale można je też potraktować jak kolorowanki i ozdabiać według własnego uznania. Także w warstwie graficznej dominuje humor, Russell ma dobry pomysł na serię. Nikki to bohaterka, którą odbiorczynie mogą polubić bez zastrzeżeń – a jej przykład uczy również, jakich błędów nie popełniać w relacjach z płcią przeciwną. „Królowa dramatu” ma dodatkowo oryginalny pomysł z dodaną zewnętrzną narracją – akcentowany także krojem czcionki. To książka dla młodych czytelniczek, fanek komicznych obyczajówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz