Media Rodzina, Poznań 2017.
Dwa strachy
Każdy ma jakieś lęki czy fobie. Niektórzy pozwalają strachowi przejąć kontrolę nad życiem. A Justyna Posłuszna chce, żeby dwóch mężczyzn z różnymi, a w gruncie rzeczy – identycznymi – przypadłościami wpadło na siebie i wzajemnie sobie pomogło. „Jutro będzie koniec świata” to kolejna historia zahaczająca o temat emigracji zarobkowej. Paweł Poliż wyjeżdża do Londynu, żeby poprawić swoją sytuację finansową, ale też… żeby uciec od problemu w postaci wpadki – ciąży jego nowej dziewczyny. Paweł po traumach z dzieciństwa panicznie boi się wody, ale do tej przypadłości nie chce się przyznawać: mało kto mógłby to zrozumieć. W Londynie tymczasem Henry przygotowuje się na rychły koniec świata. Precyzyjnie obliczył, w jakim miejscu będzie bezpieczny – i gromadzi potrzebny sprzęt. Plany komplikuje nieco fakt, że Henry cierpi na agorafobię i od wielu lat w ogóle nie wychodzi z domu. Nie pomaga mu profesjonalna terapia ani świadomość, że strach bierze się z umysłu i nie ma racjonalnego wytłumaczenia. „Jutro będzie koniec świata” to opowieść o elektryzującym spotkaniu tych dwóch mężczyzn: młody bezrobotny prawnik z Polski i angielski dżentelmen w podeszłym wieku wbrew wszystkiemu dogadują się ze sobą. Nawet kiedy otoczenie traktuje ich jak wariatów, obaj wiedzą, jak ważne jest zrozumienie. To także powieść o wzajemnym szacunku i wzruszającej – choć szorstkiej – przyjaźni. Londyn staje się areną niezwykłej przygody – bohaterowie są sobie niezbędni.
Skoro już autorka decyduje się mnożyć przedziwne zbiegi okoliczności dla uatrakcyjnienia fabuły, nie boi się wprowadzania motywów wręcz stereotypowych. DO takich należy Nina, kobieta rodem z historii sensacyjnych. Nina jest piękna, seksowna, pozbawiona skrupułów i zdecydowana. To ona dyktuje warunki, bez względu na to, czy chodzi o nową pracę dla ukochanego, czy o sam związek. To Nina staje się łącznikiem między Pawłem i Henrym – tego pierwszego wciąga w swoje życie, niewiele tłumacząc – trudno pojąć jej intencje. Z tym drugim łączy ją… nieżyjący już brat Henry’ego: była żoną o wiele lat od siebie starszego mężczyzny. To nie jedyna zagadka w życiorysie Niny – i sposób na ubarwienie fabuły.
Justyna Posłuszna portretuje Polaków na emigracji na marginesie swojej historii. O wiele bardziej interesuje ją przeszłość obu panów, aktualna relacja Pawła i Niny oraz wspomnienie o Martynie, która została w Polsce, nie odpowiada na maile, a przelewy odsyła bez słowa. Żeby realizować nowe plany, Paweł musi się najpierw nauczyć radzić z przeszłością. Dopiero kiedy pogodzi się z dawnymi przeżyciami i okiełzna demony, dojrzeje na tyle, by podejmować trafne decyzje. Ale Paweł jest na obczyźnie chlubnym wyjątkiem. To mężczyzna zaradny, nie boi się wyzwań, zna język i kreatywnie podchodzi do rozmaitych problemów. Polacy w Londynie niestety częściej są jak Magda: liczą na finansowy cud, najlepiej natychmiast i bez wysiłku, ubarwiają swoje CV, są leniwi i rozkapryszeni, a w dodatku bariera językowa stanowi dla nich przeszkodę nie do przejścia. Justyna Posłuszna taki obraz Polaka w Londynie przedstawia trochę na prawach satyry, a trochę – komentarza do rzeczywistości. Nie chodzi jej jednak o odzwierciedlanie sytuacji wśród emigrantów zarobkowych – chce opowiedzieć historię i na tym się skupia. „Jutro będzie koniec świata” ma momentami słabsze fragmenty, dłużyzny czy nieuzasadnione rozwiązania wątków – ale autorka sprawia, że chce się wiedzieć, co będzie dalej. Tym wynagradza odbiorcom konstrukcyjne wątpliwości. Można dołączyć tę powieść do dzisiejszych historii emigracyjnych – choć czasami realizm przechodzi tu w bajkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz