niedziela, 23 lipca 2017

Aleksandra Artymowska: Wplątany w labirynty

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Cel

Umiejętnie Aleksandra Artymowska wykorzystuje mody na gry logiczne dla dzieci oraz na picture booki dla odbiorców w różnym wieku. Teraz przychodzi czas, by historię bez słów poznali również polscy użytkownicy książki. Autorka sięga po motyw labiryntów jako zestawu trudnych dróg i zagadek, ale nadaje mu walory emocjonalne przez wprowadzenie konkretnego bohatera i zrozumiałego dla wszystkich celu. Małe dziecko siedzące pod drzewem wydaje się być bardzo samotne: wokół nie ma nikogo. Bohater tomiku myśli o bliskich: w komiksowym dymku pojawiają się postacie, za którymi malec tęskni. Nie ma na co czekać, powinien ruszać na spotkanie z nimi. Odbiorcy też mogą pozbyć się wątpliwości; Artymowska gra na ich emocjach, sprawia, że zechcą zaangażować się w przygodę. Właściwie nie mają wyjścia, bo oto z przewróconą kartką chłopiec biegnie do punktu oznaczonego strzałką.

Każda labiryntowa rozkładówka to ogromna przestrzeń wypełniona rozmaitymi ścieżkami, tunelami i szlakami. Nie trzeba słów. Początek jest zawsze tam, gdzie bohater – trzeba go więc najpierw znaleźć. Koniec to miejsce oznaczone strzałką. Koniec automatycznie przenosi do następnego labiryntu, ze zmianą tematu. Nie zawsze początek i koniec są oddalone od siebie na dwie strony, czasami bywają zbliżane. I tak wędrówka będzie skomplikowana. Autorka nawiązuje trochę do komputerowych platformówek – przejście jednej planszy przenosi na wyższy poziom (i przybliża do celu). Chłopiec nie traci energii, nie ma w tej grze przestojów. Owszem, zawsze można zabawę na pewien czas przerwać, ale rozwiązywanie labiryntów się nie nudzi.

A to za sprawą zmienności. Autorka utrzymuje tu jednostajną tonację kolorystyczną, stosuje pastelowe barwy. Jeden labirynt to maksymalnie dwa lub trzy kolory (wliczając w to odcienie…). Takiej jednolitości nie ma w tematach. Pierwszy labirynt rozgrywa się w konarach drzew z systemem drabinek i kładek. Potem pojawią się między innymi rury, kamienne konstrukcje, łodzie, występy skalne, bryły lodu czy piaskowe groty. Wydaje się, że chłopiec musi przemierzyć świat, żeby dotrzeć do bliskich. Kolejne labirynty autorka łączy charakterystycznymi drabinkami czy klamrami wmurowanymi w ściany. Do tomiku dołączony jest klucz rozwiązań, gdyby ktoś miał problemy lub wątpliwości co do wybieranych ścieżek. Spójnego charakteru nadają też przygodom motywy origami – papierowe statki, samoloty lub żurawie wypełniają przestrzeń i zamieniają się w desenie. Pełnią dyskretnie funkcję ozdobną i uszlachetniają tomik.

Aleksandra Artymowska rysuje opowieść, która nie zna granic. Może z powodzeniem funkcjonować na całym świecie – zawsze będzie zrozumiała. Do tego nie odstrasza infantylnością, bo autorka dba o to, by warstwa graficzna nie kojarzyła się z typowymi dziecięcymi łamigłówkami. Rezygnuje z innych niż labiryntowe celów i próbuje zaimponować odbiorcom misternymi wzorami. Nie modyfikuje gatunku, ale wydobywa z niego to, co najlepsze i najcenniejsze. „Wplątany w labirynty” może stać się zabawą dla całej rodziny albo sposobem na spędzanie czasu w wakacyjnej podróży. To również tomik, który jest graficznym popisem – pod tym kątem uspokaja i wycisza. Aleksandra Artymowska trafi tą książką do różnych grup odbiorców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz