wtorek, 27 czerwca 2017

Wojciech Widłak: Wesoły Ryjek i lato

Media Rodzina, Poznań 2017.

Wakacje

„Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek”, mówi Wesoły Ryjek na początku każdego opowiadania w całej serii. I od razu robi się wesoło, bo Wesołego Ryjka trudno nie lubić. To bohater-dziecko, powołany do istnienia przez Wojciecha Widłaka – a prezentujący rzeczywistość z perspektywy malucha. Wesoły Ryjek wszędzie chodzi z nieodłącznym żółwiem przytulanką. Bardzo zwraca uwagę na nastroje swojej maskotki: dba o to, żeby nie czuła się wykluczona z codziennych rozrywek – i żeby nigdy nie była smutna. To pokazuje małym czytelnikom i ich rodzicom znaczenie empatii. Bohater znakomitego cyklu na maskotkę przenosi własne lęki czy niepewności. Ryjek dba o żółwia tak samo, jak rodzice powinni dbać o dzieci, a dzieci – o swoich przyjaciół, niekoniecznie tych pluszowych. To jedna z lekcji, jakie wynosi się z lektury poza tym, co zapisane. Bo przecież każdego dnia Wesoły Ryjek uczy się czegoś nowego, a swoje obserwacje prezentuje jako puenty do historii. Dowiaduje się o rzeczach abstrakcyjnych – rodzajach marzeń, budowaniu wspomnień czy o smutku, który pozwala odkrywać nowe zabawy. Bohater przekonuje się, że każdy w rodzinie jest potrzebny – i że miło jest siedzieć z rodzicami przy ognisku. Do tego dochodzą wiadomości bardzo praktyczne, choćby informacja o przydatności latarni morskiej lub… o przejedzeniu się jagodami.

Tomik „Wesoły Ryjek i lato” dotyczy typowo wakacyjnych rozrywek na miarę każdego malucha. Ciekawe może być oglądanie kształtów chmur, wpatrywanie się w gwiazdy z rodzicami, zabawa na plaży czy wyprawa na jagody. Wesoły Ryjek wyrusza nawet w świat (skąd oczywiście wraca na obiad). Ten mały bohater cieszy się czasem spędzonym z rodzicami, ale umie też bawić się sam i nigdy się nie nudzi. Dorośli pomagają mu w zrozumieniu, że jeśli dla prosiaczka wszystkie żaby wyglądają identycznie, to może dla żab to prosiaczki są nie do rozróżnienia – i uświadamiają, że małym prosiaczkom nie wolno rozpalać ognisk. Zapobiegają wielkim rozczarowaniom (nie ma kapitańskiej czapki z imieniem Wesoły Ryjek, ale na to znajdzie się prosta rada) i pozwalają dziecku rozwijać wyobraźnię. U Wesołego Ryjka dzieje się dużo, a historyjki są zrozumiałe dla najmłodszych – poza tym, że uczą, to bardzo cieszą. Wesoły Ryjek jest przecież zawsze uśmiechnięty i do tego uroczo naiwny. Kiedy relacjonuje swoje przygody, dostrzega to, czego dorośli zazwyczaj nie widzą, lub co bagatelizują. Wesoły Ryjek staje się zatem przewodnikiem w sam raz dla maluchów – pochodzi z ich świata, ma ich wrażliwość i ogromne poczucie humoru. Udał się Widłakowi ten bohater – który o nic nie walczy, niczego nie oczekuje, a jednak budzi zainteresowanie i sympatię.

Do przygód Wesołego Ryjka bardzo pasują też kolorowe i dziecięce ilustracje Agnieszki Żelewskiej. Dzięki nim można uczestniczyć w każdej przygodzie i dostrzegać to, co Wojciech Widłak akcentuje. Rysunki Żelewskiej są kolorowe i pełne humoru, a przy tym utrzymane w duchu dawnych polskich bajek animowanych. Pierwszoplanowi bohaterowie mają tu wyraźne kontury, tła tworzone są z dorysowywanek i szkiców, by nie odwracały uwagi od tego, co ważne. Żelewska odrzuca „komputerową” poprawność, czasami w ogóle celowo wyjeżdża za linię i zaznacza fakturę papieru – tak podkreśla zamierzoną „nieidealność” obrazków i sprawia, że grafiki pokochają wszyscy fani Wesołego Ryjka. Ten bohater znakomicie poprawia humor – a Wojciech Widłak nie obniża poziomu, kolejne tomiki w serii przyczyniają się do zwiększenia liczby fanów Wesołego Ryjka. I wcale nie trzeba być kilkulatkiem, żeby cieszyć się tymi powiastkami. Wesoły Ryjek to kwintesencja dzieciństwa, zabawy i wyobraźni potrzebnej do ubarwiania codzienności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz