środa, 14 czerwca 2017

Anna Piwkowska: Wyklęta. Poezja i miłość Mariny Cwietajewej

Iskry, Warszawa 2017.

Życie miłością

Poetów najlepiej rozumieją inni poeci, takie przynajmniej ma się wrażenie przy lekturze tomów poświęconych życiu i twórczości wybitnych postaci literatury. Nie ma sensu fachowe analizowanie rytmu pracy, środków warsztatowych i biografii, jeśli nie zostanie wzbogacone o umiejętność przeżywania. I Anna Piwkowska doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Po książce o Annie Achmatowej rozpracowuje kolejną wielką postać rosyjskiej poezji. „Wyklęta” to publikacja poświęcona Marinie Cwietajewej, jak precyzuje autorka w podtytule – o miłości i poezji. Tej deklaracji się trzyma, swoją bohaterkę traktuje z delikatnością i wyrozumiałością, ale nie pomija motywów niewygodnych. Wie doskonale, że nie może posługiwać się schematami z typowych biografii. To nie tylko byłoby nudne, ale w dodatku utrudniłoby charakteryzowanie poetki. Marina Cwietajewa prezentowana jest przez pryzmat wierszy – ich fragmenty stale pojawiają się w roli komentarzy do rzeczywistości. Mniej liczy się życiorys czy następstwo faktów, odtwarzanie zwyczajności. W oparach poezji na przyziemność właściwie nie ma miejsca. Anna Piwkowska stara się swoją bohaterkę przede wszystkim zrozumieć: to niezbędny składnik trafnej opowieści. A zrozumienie w tym wypadku polega na uchwyceniu zwyczajów Cwietajewej, źródeł jej inspiracji i licznych podniet. Według Piwkowskiej kluczem do zrozumienia poetki staje się miłość – wciąż na nowo wzniecany żar. Wprawdzie bohaterka decyduje się na stały związek, ale wciąż szuka miłosnych przygód i to z przedstawicielami obu płci. Nie jest jej potrzebna trwałość – jedynie początkowa namiętność, a nawet samo wyobrażenie miłości, idea, której nie da się zrealizować. Anna Piwkowska przygląda się kolejnym wyborom Cwietajewej, fascynacjom i nadziejom na związki. Naświetla przyjaźnie i relacje z wielkimi poetami, ale i przedziwną samotność bohaterki, niemożliwą do wykluczenia z codzienności. Zresztą wydaje się podczas lektury, że tego uczuciowego niespełnienia czy nienasycenia Cwietajewa potrzebowała do tworzenia.

„Wyklęta” to bardziej próba opowiedzenia o niezwykłej postaci, stworzenia na pół intymnego, na pół zawodowego portretu poetki. Kalendarium to dodatek do tomu, ale w żadnym wypadku nie funkcjonuje jako szkielet konstrukcyjny. Owszem, Piwkowska wykorzystuje chronologiczny układ wydarzeń, ale wybiera interpretacje a nie odnotowywanie faktów. Posługuje się wierszami czy fragmentami wspomnień, tym, co najbardziej osobiste i subtelne. Marina Cwietajewa wyłamuje się z konwencji. W tej opowieści Piwkowska nakreśla czasami realia historyczne i nastroje społeczne – nie po to, żeby wypełnić konkretami eteryczną relację, a po to, by pokazać, jak bardzo Marina Cwietajewa nie pasowała do swoich czasów – i właściwie niemal do żadnych czasów. Zderzenie egzystencji poetki z brutalną rzeczywistością to jedno ze źródeł wielkiego dramatu. Bywa też, że historia po prostu wpływa na wybory Cwietajewej – sprawia, że musi wyjechać lub podjąć decyzję, jakiej w normalnych warunkach by nie podjęła.

Utwory Mariny Cwietajewej to już archaizujący styl (rytmy i rymy ważniejsze od zestawień słów) – ale kiedy do nich w roli ilustracji doda się jeszcze empatyczną relację, całość zaczyna żyć i robi się bardzo interesująca dla dzisiejszych czytelników. Anna Piwkowska pisze kolejną książkę, na którą koniecznie trzeba zwrócić uwagę. Nie tylko by poznać twórczość znakomitej poetki, ale też – by rozkoszować się sposobem opracowania tematu, tak rzadko spotykanym obecnie w okołobiograficznych publikacjach. Marina Cwietajewa sama staje się tu zjawiskiem na miarę swojej poezji – i wymaga podobnego skupienia w odczytywaniu i interpretowaniu. „Wyklęta” to książka, która sama w sobie jest bardzo poetycka i wysmakowana. Piwkowska potrafi pisać o poezji i o poetce, a przy tym sama pozostaje poetką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz