Egmont, Warszawa 2017.
Korzyść z czytania
Basia, mała bohaterka bardzo popularnej serii Zofii Staneckiej, dowiaduje się, że warto chodzić do biblioteki i to nie tylko po to, żeby wypożyczać książki. A skoro dowiaduje się tego Basia, również mali odbiorcy cyklu nie będą mieli wątpliwości, że to miejsce interesujące i ważne. „Basia i biblioteka” to naturalna kontynuacja opowieści o zestawie pozadomowych rozrywek. A ponieważ sama biblioteka, choćby i najciekawsza, dla dzieci będzie mało atrakcyjna, Stanecka z zasadami przebywania tam rozprawia się szybko na początku. Dzieci w przedszkolu rozmawiają przed wycieczką o tym, co to jest biblioteka i jak się w niej zachowywać. Autorka wprowadza tu oczywistości – z biblioteki wypożycza się książki, dzięki temu wiele osób może je przeczytać (i każdy pozna więcej historii niż mieści domowa biblioteczka). To automatycznie przekreśla pomysły kilkulatków na nieoddawanie tomów. Basia przypomina sobie też, że kiedy jej tata przypadkiem zniszczył książkę z biblioteki, musiał ją odkupić (i to wystarczający sposób na przekonanie maluchów, że biblioteczne zbiory trzeba szanować). Autorka porusza tu jeszcze jedną istotną kwestię – konieczność zachowania ciszy. Szczególnie dzieciom należy o tym przypominać, a Zofia Stanecka potrafi być bardzo przekonująca, mimo że nie wpada w mentorskie tony.
Samo wypożyczanie książek tym razem nie kusi, chociaż oczywiście miło wracać do domu z kolejnymi bajkami. Basia i jej przedszkolna grupa wybierają się jednak na spotkanie z ulubioną autorką połączone z warsztatami plastycznymi – bo i takie atrakcje placówka oferuje. Stanecka nie odnosi się do wielokrotnie w literaturze czwartej podnoszonych tematów pytań do pisarza czy zachowań maluchów, pozwala za to wykazać się dzieciom artystycznie. Pisarka, która przychodzi na spotkanie, pokazuje najmłodszym, jak ważna w jej zawodzie jest wyobraźnia. Dzieci mogą spróbować swoich sił w wymyślaniu własnego bohatera literackiego. Nie proponuje więc scenariuszy spotkań Zofia Stanecka, a daje odbiorcom szansę na zaprojektowanie własnej przyszłości, oraz, w mniejszej skali, na wypróbowanie nowej twórczej zabawy.
To ważne, żeby udowadniać kilkulatkom potęgę wyobraźni – zwłaszcza kiedy są rozleniwione przez kreskówki lub gry i nawet bohaterów zabaw chcieliby zapożyczać z oglądanych bajek. Zofia Stanecka zdaje sobie sprawę ze skali problemu i przez Basię próbuje ostrożnie wpłynąć na odbiorców, dostarczyć im satysfakcji z samodzielnie wykonanej pracy, połączonej z wielką przyjemnością. Nie brakuje w tomiku dowcipu, Basia jak zwykle przepełniona jest humorem – autorka dobrze rozumie kilkulatki i radzi sobie z prezentowaniem ich odczuć i pomysłów.
W wersji Marianny Oklejak tym razem nie tylko ożywają (wizerunkowo) maluchy z przedszkola Basi, ale również… bohaterowie nieistniejących lektur. Na dziecięcych rysunkach wypadają tym bardziej ciekawie. Historia o Basi to picture book stawiający na szczerość przekazu – tu dzieci bywają pucułowate, mają czasami podniszczone lub rozciągnięte ubrania (w sam raz do wybryków), a rysowane są bez komplikacji. Ten świat – tworzony przez Mariannę Oklejak od początku – jest światem przyjaznym dzieciom, mali odbiorcy chętnie korzystają z zaproszenia do niego.
„Basia i biblioteka” to ładne przypomnienie o kulturotwórczej roli bibliotek i przybliżanie najmłodszych do tradycyjnych książek (nie ma tu ani słowa o stanowiskach komputerowych, mimo że na ilustracji w tle się pojawiają). Roześmiani bohaterowie świadomi korzyści płynących z lektur to najlepsza zachęta do czytania: tomik ten bibliotekarki z pewnością będą polecać dzieciom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz