PWN, Warszawa 2017.
Przedsiębiorczość
To książka, którą odbierać można na różne sposoby. Dla części czytelników (młodszych i starszych) będzie szansą na oswojenie „groźnie” brzmiących terminów z modnym i wszechobecnym startupem na czele. Dla innej części – zachęta do realizowania odważnych pomysłów, które w przyszłości mogą zacząć przynosić dochody. Z kolei części rodziców podpowie, jak poprowadzić edukację dziecka, by to po studiach na rynek pracy weszło od razu z wieloletnim doświadczeniem. Znajdą się i tacy, którzy odetchną z ulgą, że ich dom to nie firma – zarządzanie, planowanie i negocjacje na porządku dziennym wydadzą się im uciążliwością. Krystian Gontarek i Krzysztof Gontarek opowiadają o zjawisku, które powszechne się nie stanie, choćby z racji ogromu pracy i wyzwań ponad siły niejednego nastolatka (w dodatku pozbawionego fachowego wsparcia ze strony rodziców).
Zaczyna się jak w bajce: dziesięcioletni Krystian zastanawia się, gdzie jego tata znika na całe weekendy (Startup Weekend) i otrzymuje szansę udziału w takim wydarzeniu, pod warunkiem, że przygotuje własny startupowy projekt. Z tatą opracowuje kolejne etapy prezentacji, sprawdza grupę docelową i nowatorski charakter własnego pomysłu, wreszcie – ćwiczy minutowy pokaz po angielsku. Uczy się przełamywać nieśmiałość i rozmawiać z dorosłymi, poznaje języki programowania, a po pierwszych doświadczeniach na dobre wkręca się w startupy. Nie załamują go też porażki – błędy w zarządzaniu czy internetowe hejty. Najbliższe pięć lat to dla Krystiana zdobywanie licznych umiejętności (ale też, poza zabawą i satysfakcją, ogromna, konsekwentna praca nad podnoszeniem własnych kwalifikacji). czasem chłopak zaczyna pracować samodzielnie. O swojej przygodzie pisze w pierwszej części książki „Gotowi na zabawę w biznes? Startup!”. Druga część tomu to relacja ojca. Krzysztof Gontarek przekonuje, że warto nakierować pociechy na startupową drogę, przyznaje się też do niektórych wychowawczych błędów i nieco inaczej niż nastolatek opisuje znane już czytelnikom sytuacje czy fakty. Momentami też sprawia wrażenie, jakby chciał się chronić przed ewentualnymi zarzutami (odbieranie dzieciństwa, nadmiar obowiązków wykraczających poza możliwości syna). O ile Krystian Gontarek w swojej opowieści kładzie nacisk na entuzjazm i frajdę, jaką dają startupy, o tyle Krzysztof Gontarek skupia się na mniej optymistycznych stronach zjawiska. Nie zmienia to faktu, że przekonuje, by dać dzieciom szansę próbowania swoich sił w takich wyzwaniach, przypomina też, jak elementy zarządzania firmą przenosić można na grunt prywatny. Krystian oswaja z terminami, etapami pracy czy koniecznymi inwestycjami, Krzysztof – prowadzi rodziców, których pociechy chcą iść w ślady jego syna. Można tę lekturę potraktować jako inspirację – gorzej, gdyby miała stać się przewodnikiem dla chorobliwie ambitnych rodziców. Trochę zbyt natrętnie pobrzmiewa tu moralizowanie: w pierwszej części przesadnie eksponowane jest wyciąganie wniosków z porażek i przykrości, w drugiej – przekonanie, że taki sposób zagospodarowania dzieciom czasu poza szkołą jest najodpowiedniejszy. Ale i tak publikacja może się przydać – wprowadza dzieci (dla których autorzy przygotowują warsztaty z przedsiębiorczości) oraz ich rodziców w świat biznesu kręcącego się wokół nowych mediów. To nietradycyjne spojrzenie na możliwości podsuwane młodym ludziom, okazja do spróbowania czegoś nowego, a przynajmniej dowiedzenia się o startupach. „Gotowi na zabawę w biznes? Startup!” działa też jak najlepsza reklama przygotowywanych przez Gontarków wydarzeń. To propozycja dla ludzi ciekawych świata i technologii, kreatywnych, otwartych na nowe doświadczenia – i dla tych, którzy nie chcą w przyszłości mieć problemów ze znalezieniem pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz