Egmont, Warszawa 2017.
Mity w bajce
Rozwija się seria Egmontu Czytam sobie z trzema poziomami trudności, żeby dzieci mogły świadomie dopasować sobie lektury do własnych umiejętności, a dorośli – śledzić postępy pociech. Dodatkowym atutem dobrze obmyślonego cyklu jest wprowadzanie kwalifikatorów okołogatunkowych, żeby również temat lub obszar zainteresowań nakreślić przed przystąpieniem do pracy. Czytanie – nawet na etapie żmudnych ćwiczeń – może wiązać się z przyjemnością i zamienić w ważną rozrywkę. Cykl Czytam sobie jest przygotowywany z matematyczną niemal precyzją – żeby nauczyciele wiedzieli, jakie umiejętności trenować będzie kilkulatek. Każdy poziom ma określoną (w przybliżeniu) liczbę słów, stopień trudności zdań czy głosek, dodatki (opcjonalnie słowniczek trudniejszych pojęć, zawsze – rozbijane na głoski lub sylaby pojedyncze wybrane słowa). To wszystko daje się zmierzyć i sprawdzić. Dla samych odbiorców jednak najważniejsza będzie fabuła. Często w serii twórcy stawiają na literaturę faktu – budują drobne historyjki biograficzne lub edukacyjne scenki z życia przedstawiciela wybranego zawodu. Zdarzają się też fikcyjne opowiastki, nie chodzi w końcu o stałe edukowanie czytelników, a o wciągnięcie ich w świat czytania, a to uzyskać można najłatwiej przez zabawę.
W przypadku „Troi” w ujęciu Zofii Staneckiej sytuacja trochę się zmienia. Owszem, założenia co do liczby wyrazów, wprowadzania dialogów czy sylabizowania pozostają stałe. Na pierwszy plan wysuwa się jednak komplikowanie słownictwa. Rzecz dotyczy mitu – i kto przeoczy określenie gatunkowe na okładce, ten może się zdziwić dość nagłym przejściem w świat greckich bogów, bo w samym tekście autorka tego nie akcentuje dodatkowo. Jak zawsze w tomikach z drugiego poziomu serii tekst zajmuje mniej niż pół każdej strony – to pojedyncze akapity, zaledwie kilka linijek dość dużego druku. Jest zajmujący – bo konflikt, który prowadzi do upadku Troi to element oryginalny w lekturach dla małych czytelników. Ale jest też naszpikowany trudnymi słowami, których nie da się zestawiać z używanymi na co dzień. Nie pojawiają się tu dwuznaki, tylko 23 głoski podstawowe i „h” – więc autorka zmuszona będzie do szukania synonimów i do stylistycznych wygibasów w miejsce niekiedy po prostu znanych maluchom odpowiedników z dwuznakami. Nie ominie jednak kwestii onomastycznych – już same imiona z mitologii mogą sprawiać trudność początkującym czytelnikom. Jest tych nazw własnych w książeczce dużo i być może dzieci będą potrzebować pomocy przy lekturze – co trochę zaburza ideę samodzielnego czytania. „Troja”, choć odmierzona idealnie pod kątem matematycznych wykładników serii, wydaje się zbyt trudna jak na drugi poziom. To jednak oceniać będą już sami odbiorcy, którzy zmierzą się z wyzwaniem.
Zofia Stanecka wykorzystuje mit do wprowadzenia ważnych prawd o świecie. Tworzy ramę kompozycyjną z ostrzeżenia przed okrucieństwem wojny. Następnie przechodzi do kolejnych sytuacji powiązanych z historią Troi – przedstawia olimpijskich bogów, życiorys Parysa, jabłko Hesperyd, doświadczenia Achillesa – i samą wojnę. Tematów jest tu sporo i wysiłku wymaga też prześledzenie związków przyczynowo-skutkowych, analiza biegu wydarzeń, nie mówiąc już o połapaniu się w gronie bohaterów. To wszystko są trudności powiększające kompetencje językowe dzieci i przydające się w ćwiczeniu czytania – ale wyzwanie dla kilkulatków jest duże. Przy okazji odbiorcy przekonają się, że w mitologii tkwi potężna siła – te fabuły się nie starzeją. „Troja. Historia upadku miasta” to z jednej strony nawiązanie do opowieści i sytuacji, które inspirowały artystów na przestrzeni wieków, z drugiej – możliwość przypomnienia dzieciom, że wojna to nie zabawa. Zofia Stanecka potrafi opowiadać historie dla najmłodszych, radzi sobie też bez trudu z każdym kolejnym pomysłem. Piotr Fąfrowicz z kolei bawi się antycznymi motywami, przekuwając je na grafiki w sam raz dla dzieci. „Troja. Historia upadku miasta” to w końcu również tomik z serii picture booków, pozwalający czytelnikom w miarę bezboleśnie przejść od dziecięcych obrazkowych historyjek do prawdziwych lektur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz