Świat Książki, Warszawa 2017.
Przyjemność jedzenia
Pedant w kuchni jest koszmarem dla tych wszystkich, którzy lubią kulinarne eksperymenty, sprawdzają, co wyjdzie ze składników znalezionych w lodówce i nie wahają się przy zmianach proporcji. Pedant w kuchni musi mieć perfekcyjnie przygotowane wskazówki – nawet te dotyczące objętości dodawanych do potrawy przypraw. Nienawidzi braku precyzji w przepisach – i dla każdej kulinarnej porażki znajdzie szereg wymówek, winnych szukając w pierwszej kolejności w autorach książek kucharskich, w drugiej – w producentach kuchennych utensyliów, a w trzeciej w autorach zdjęć. Pedant w kuchni zajęty jest szukaniem dziury w całym, narzekaniem i marudzeniem. Z tego czerpie większą satysfakcję niż z samego gotowania i jedzenia. Pedant w kuchni jest przy tym szalenie zabawny.
Julian Barnes proponuje czytelnikom zestaw dowcipnych felietonów, krótki tomik o tym, co może się w przyrządzaniu potraw nie udać. Za każdym razem wybiera sobie jeden temat: a to danie z restauracji, które w domowych warunkach zawsze kończy się niepowodzeniem, a to niefortunne określenia miar, a to czas potrzebny do przygotowania potrawy – zawsze dłuższy niż sugerowany w przepisie. Uwielbia czytać stare książki kucharskie i zestawiać dawne uwagi z dzisiejszymi realiami. Tropi porażki i błędy, wytyka nieścisłości – ale dla czytelników nie będzie męczącym malkontentem, a dostawcą dowcipnych i ironicznych uwag, z którymi prawie każdy skrycie się zgodzi. Barnes stosuje kąśliwe żarty, ale często obiektem drwin staje się on sam, stawia na autosatyrę, kiedy pokazuje siebie jako tego nieudacznika, który po raz kolejny poległ w kuchni. Życie pedanta nie jest proste, gotowanie zamienia się w ekstremalne wyzwanie. Felietony kulinarne za to w tym wykonaniu zaostrzają apetyty i pozwalają spojrzeć na programy o gotowaniu jak na źródło śmiechu. „Pedant w kuchni” trochę wykorzystuje modę na tego typu rozrywkę, ale dociera głębiej, nie zadowala się prostymi skojarzeniami.
Dążenie do doskonałości jest jedyną przeszkodą w realizowaniu kuchennych pasji i nadziei na towarzyskie spotkania przy własnoręcznie przyrządzonych specjałach. Bo pedant będzie się nieustannie zadręczać, że coś mu nie wyszło. Nie zdobędzie się na ryzyko w postaci zmiany przepisu. Czerpie za to satysfakcję z otwierającej się przed nim możliwości wytykania błędów kulinarnym mistrzom i autorytetom. Śledzi ich słabości (również te całkiem jawne), podkreśla wpadki. Zamienia to wszystko na felietony inteligentnie złośliwe, prześmiewcze i… budzące podziw. Temat oraz jego realizacja sprawiają, że Julian Barnes nie powtarza obiegowych żartów i nie nudzi powtarzalnością. Znajduje sobie tekstową niszę, w którą świetnie się wpasowuje. Serwuje odbiorcom tomik niewielki objętościowo, za to bardzo apetyczny (nieudane wydają się w nim jedynie komputerowe grafiki rozdzielające kolejne teksty).
„Pedant w kuchni” zachęca do gotowania – chociaż w książkach kucharskich roi się od nieścisłości i pułapek, a składniki potraw nie zachowują się tak jak w przepisach. To królestwo niedoskonałości i szansa dla początkujących. Nie ma w tomiku żadnych porad czy receptur, to zabawny komentarz do procesu będącego częścią codzienności. Julian Barnes dostarcza czytelnikom strawy duchowej, rozrywki w stylu, który musi się spodobać. To propozycja dla miłośników dobrych felietonów tematycznych, dobrze skomponowana, pełna „odkryć”, które cieszą – bez naiwności czy prostych krytyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz