Egmont, Warszawa 2017.
Rodzina
Najpierw na scenę wkracza Zosia, dziewczynka, która ma być wyjątkową księżniczką i strażniczką opowieści. Chociaż mała, ma do wypełnienia ważną misję – dowiaduje się, że przeszło cztery dekady wcześniej księżniczka Elena została zaklęta w amulecie, gdy na jej kraj napadła zła czarownica Shuriki. Zosia musi wykazać się sprytem, żeby uwolnić księżniczkę (i przechytrzyć wroga!), dobrze, że z pomocą przychodzą jej latające i drapieżne jaguny, a i ludzie napotkani w królestwie. Wprawdzie najtrudniejsze zadania bohaterka wykonuje sama, ale cieszy się powszechną sympatią i wierzy w powodzenie misji.Słusznie, bo po kilku ryzykownych ruchach księżniczka Avaloru jest wolna i może sama opowiadać własną historię. Od księżniczek więc się tu roi, co automatycznie wyznacza krąg małych odbiorczyń zainteresowanych tematem. Ponieważ fabułka bywa momentami dynamiczna i dramatyczna – na początku wprowadzone zostało kojące wyjaśnienie. Zosia wie, że wszystkie przygody skończą się dobrze, nie ma się czego bać. To zabieg zgodny z dzisiejszymi trendami, za to pozbawiający dzieci części przeżyć. Tu nawet burzliwe wydarzenia rozgrywają się błyskawicznie, a kolejne scenki kwitowane są kilkoma zdaniami – nie ma czasu na zagłębianie się w przeżycia postaci, a tym bardziej na rozpamiętywanie ich doświadczeń.
Narracja prowadzona jest tak, jakby opowieść rzeczywiście prowadziła mała Zosia. Proste zdania, wykrzyknienia i akcenty zaznaczane innym kolorem pokazują, jak przebiegać powinna lektura. Z każdą stroną czytelnicy dowiedzą się czegoś nowego o postaciach z Avaloru, więc Elena stanie się coraz bliższa – musi zatem zostać uwolniona, a Zosia – wspierana przez baśniowe istoty – nie cofnie się przed niczym, żeby odnieść zwycięstwo. Jest to naiwna opowieść w rytmie kreskówki, taka, że małe odbiorczynie będą mogły ćwiczyć na niej samodzielne czytanie. Zgodnie z disneyowskimi wyznacznikami dla księżniczek bohaterki są tu odważne, wiedzą, że rządzenie to wielka odpowiedzialność – ale nie mogą się go doczekać. Chcą przede wszystkim pomagać innym i udowadniać swoją wartość, a z rozwojem akcji stają się coraz silniejsze. Nie ma w nich sentymentalizmu, chociaż kochają swoich bliskich i troszczą się o nich. „Elena. Tajemnica Avaloru” to także tomik, który pokazuje znaczenie wyobraźni. Obecne są tu baśniowe istoty oraz ten rodzaj magii, który każde dziecko zna z własnych zabaw. Dlatego też Elena ma wielką szansę zaistnieć w świadomości najmłodszych jako oryginalna postać.
Grace Lee zajmuje się tu stroną graficzną i o ile w tekście nie ma zbyt wielu ozdobników, o tyle ilustracje są nimi przesycone. Każda strona to bajecznie piękne kobiety (księżniczki muszą prezentować wybitną urodę, ale brzydkich postaci tu po prostu nie ma), a do tego stworzenia o malowniczym umaszczeniu i ciekawych kształtach. Mnóstwo tu również baśniowych kreacji i migotania – to jeszcze podkreśla przepych oraz cudowność świata przedstawionego. Wielkie oczy księżniczek są idealne, by odzwierciedlać różne uczucia – a na tych przecież opiera się akcja.
Disneyowskie księżniczki i tym razem nie zawiodą małych fanek. Ten drobny pomysł przedstawia siłę przyjaźni i moc płynącą ze współpracy, otwiera także pole dla następnych opowieści o uwolnionej księżniczce. Dla maluchów fakt, że to Zosia dokonuje wielkich czynów, mieć będzie spore znaczenie, dlatego też pod koniec tomiku Elena zyskuje głos i może się przedstawić. To okazja, by polubić także królewską rodzinę i całe otoczenie zarządzające Avalorem. Kluczowa dla księżniczek jest przecież możliwość prowadzenia normalnego życia – i cieszenia się obecnością bliskich. Chociaż więc bajka przenosi do świata magii, pokazuje też maluchom, co w życiu liczy się najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz