poniedziałek, 20 marca 2017

Astrid Lindgren: Przygody dzieci z ulicy Awanturników

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Rezolutna Lotta

Dzieci z ulicy Awanturników są trochę jak dzieci z Bullerbyn, tyle że tu akcja zawęża się do jednej rodziny, a maluchy rzadko odwiedzają też domek samotnej sąsiadki – z czasem na postać wiodącą wyrasta najmłodsza Lotta, której poświęcony jest drugi tomik przygód (również w tej edycji przypominany). Astrid Lindgren w książce „Przygody dzieci z ulicy Awanturników” – złożonej z dwóch samodzielnych historii – podkreśla rezolutność i komizm małych bohaterów. Jest przy tym szczera i pozbawiona dyplomatycznych zapędów. Lotta bez przerwy słyszy od rodzeństwa, że jest głupia, takie wykrzyknienia pojawiają się też w narracji prowadzonej przez starszą dziewczynkę. Ale Lotta ma swój charakter i silne poglądy, więc musi w końcu zdominować historyjki dla najmłodszych.

Astrid Lindgren, swoim zwyczajem, przedstawia codzienne przyjemności czy zabawy kilkulatków. Robi to z dużym zaangażowaniem, jakby sama uczestniczyła w rozrywkach. Opowiada o zabawie w piratów i w chore dziecko, tłumaczy, jak wyprodukować ser z porzeczek i prezentuje sposoby spędzania czasu u cioci Berg. Najmłodsi wszędzie znajdą rozrywkę: w pociągu w drodze do dziadków czy w altanie na drzewie. Mają swoje sposoby, by przechytrzyć dorosłych – i własny punkt widzenia na wiele spraw. Mia Maria, która przedstawia codzienne przygody dzieci z ulicy Awanturników w pierwszym tomie, w tle pokazuje zachowania dorosłych podejmujących z pociechami grę w wyobraźnię. Astrid Lindgren udowadnia odbiorcom, że zwyczajność sama w sobie jest pasjonująca – nawet gdy nie ma się zbyt wielu zabawek, wystarczy towarzystwo i możliwość wyjścia z domu. Tym zafascynuje dzieci, które obecnie raczej nie wierzą w świat bez komputerów i rozrywki bez gier elektronicznych.

Rezolutna Lotta mimo krytyki ze strony rodzeństwa bardzo często rozśmiesza odbiorców. Rzeczywistość postrzega po swojemu, nie boi się wyzwań. Wiele opowiadań puentuje właśnie Lotta – komicznie i dziecinnie, ale wbrew zarzutom rodzeństwa wcale nie głupio. Lotta sama ustala zasady, którymi chce się kierować w życiu – ale nie sprawia wrażenia rozkapryszonego dziecka. Jest mądra mądrością kilkulatki, naiwna, ale potrafi też logicznie myśleć. Niektóre rozmowy z Lottą są dowcipami w miniaturze – Astrid Lindgren dekonstruuje schematy, wprowadza zaskakujące nie tylko dla dzieci reakcje bohaterki. Pierwszy tom to zestaw opowiadań, zbiór luźnych pomysłów, które stanowią kwintesencję dzieciństwa. W przygodach samej Lotty pojawia się już nadrzędna fabuła, bohaterka – jak wiele kilkulatków – ma powód, by uciec z domu i urządza swoje nowe gospodarstwo u sąsiadki. Bliscy pozwalają jej decydować o sobie i nie stwarzają problemów, więc dziewczynka nie tylko udowadnia, że jest samodzielna, ale też zyskuje silne przeżycia.

Widać po „Przygodach dzieci z ulicy Awanturników” (z klasycznymi w duchu ilustracjami Ilon Wikland), jak dobrze Astrid Lindgren rozumie maluchy i jak świetnie potrafiła dla nich pisać. Te historyjki są ciepłe i zabawne, pełne prostych przygód – a w części w ogóle prawdziwe. Przekonująco zaprezentowane charaktery idą tu w parze z wyrazistymi scenkami. Bardzo dużo tu żartów, nawet w chwilach, w których nikt się ich nie spodziewa. Bohaterowie nie tracą na wartości i mogą cieszyć kolejne pokolenia małych odbiorców nawet mimo obyczajowych przemian. W tym wypadku nawet dorośli mogą z chęcią uczestniczyć w lekturze – pan, który nie wie o brodawce czy ogonek bez pieska to popisy humoru i zrozumienia najmłodszych – a zarazem podstawowy czynnik motywujący do czytania. Tych bohaterów pokochają kilkulatki – to klasyka, która się nie starzeje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz