piątek, 17 lutego 2017

Lottie Moggach: Najpierw mnie pocałuj

Rebis, Poznań 2017.

Przemiana

Bardzo pozytywnie zaskakuje Lottie Moggach swoim powieściowym debiutem „Najpierw mnie pocałuj”, a momentami jest nawet w narracji lepsza od swojej matki, Deborah – zwłaszcza że umie utrzymać uwagę czytelników na jednej postaci przez całą, dość obszerną powieść. Kuleje trochę rozwój fabuły – bo można było dopracować bardziej wyraziste zakończenia czy rozwiązania części wątków. Książce „Najpierw mnie pocałuj” szkodzi określanie jako „niepokojący thriller psychologiczny” bo i niepokoju tu jak na lekarstwo, i thriller właściwie żaden – obyczajówka, tyle że skupiona wokół tematu samobójstwa i prawa człowieka do podejmowania nawet najbardziej kontrowersyjnych decyzji wobec siebie samego.

O wszystkim czytelnicy dowiadują się po fakcie. To znaczy: Leila całą sprawę, łącznie z konsekwencjami, ma już za sobą, nawet prywatne śledztwo przeszła i teraz opowiada historię z perspektywy czasu – i z dystansem. To już odpowiedź na część pytań rodzących się podczas lektury – widomy dowód, że bohaterka z przedziwnej przygody wyszła właściwie bez szwanku. Ale pomysł startowy okazuje się atrakcyjny dla odbiorców i rzeczywiście mógłby stanowić zalążek thrillera psychologicznego, gdyby tylko został rozwinięty w odpowiednim kierunku. Leila udziela się na forach internetowych – na jednym z nich poznaje (co prawda wirtualnie, ale to już dzisiaj norma) Adriana. Administrator forum nie kryje urzeczenia Leilą i ma na nią spory wpływ dzięki sprytnym socjotechnicznym sztuczkom. W pewnym momencie Leila zgadza się na udział w dziwnym projekcie. Ma poznać (również wirtualnie) Tess, starszą o piętnaście lat kobietę, która zamierza popełnić samobójstwo. Tess nie chce, żeby bliscy rozpaczali po jej śmierci czy żeby przeprowadzali własne śledztwa w jej sprawie. Zamierza skorzystać z oferowanej przez Adriana opcji „wygaszania”: w internetowym świecie zastąpić ma ją Leila – poprowadzi korespondencję z rodziną i znajomymi oraz profil na facebooku, utrzymując, że Tess zaczyna nowe życie na dalekiej i egzotycznej wyspie. Z czasem maile będą coraz rzadsze, aż w końcu Tess pozwoli o sobie zapomnieć innym – unikną w ten sposób przykrości czy szoku. Plan wydaje się Leili bez zarzutu, więc skrupulatnie odrabia lekcje, poznając życie i przyjaciół Tess i ucząc się jej reakcji. Przy okazji dowiaduje się czegoś o sobie.

Pewne rozwiązania muszą się pojawić, skoro autorka zakłada, że akcja toczy się w realnym świecie. Ale przydałoby się większy nacisk położyć na psychologiczną konstrukcję postaci – jest na to miejsce, w końcu temat zawęża liczbę osób. Moggach stara się co pewien czas odświeżać otoczenie, wprowadzając z daleka nowych ludzi tylko na moment, ale to zabieg trochę zbyt chaotyczny. Autorka boi się też określać płynące z postaw wybory – dlatego rozmywa przypadkiem wyznaczniki gatunkowe. Popełnia błędy w strukturze postaci czy w ramach akcji, ale precyzyjnie prowadzi samą narrację – jeśli następnym razem lepiej dopracuje pomysł, wedrze się na listy bestsellerów.

„Najpierw mnie pocałuj” pokazuje więc w pierwszej kolejności umiejętność pisania, a i zalążek emocji, które Lottie Moggach spróbuje przekazywać odbiorcom. Widać też, że autorka nie lubi schematów powieściowych, szuka własnej drogi na opowiedzenie oryginalnej przygody. Parę razy ominęła w tej powieści stereotypowe odgałęzienia akcji, nie pozwalając czytelnikom na rozleniwienie. Każe im za sobą przez cały czas podążać, wymusza skupienie na proponowanych wątkach. Zadaje też pytania o wymiarze filozoficznym, dyskretnie, żeby nie przeciążać opowieści. „Najpierw mnie pocałuj” to historia kreatywna – chociaż nie budzi emocji, jakie zapowiadałby kwalifikator gatunkowy. Moggach już na początku pisarskiej kariery ma do zaoferowania dość sporo – warto będzie ją obserwować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz