Muza SA, Warszawa 2016.
Wybryki
Wydawnictwo, które zamknęło dział książki dziecięcej (dostarczający na rynek wartościowych pozycji w serii Muzeum Książki Dziecięcej poleca), teraz publikuje drugą historię Katarzyny Pakosińskiej. „Malina, szał-dziewczyna” to zestaw opowiadań, w których zabawa wypierana jest edukowaniem najmłodszych. Dzieci przeżywają tu różne przygody, będące czasem wariacjami na temat już istniejących opowieści (motyw Janka, który boi się wrócić do domu, bo ma złe oceny na świadectwie, ale potem ratuje malutkie dziecko i staje się bohaterem), nawiązaniami do pierwszego tomu (podróże w czasie połączone z przybliżaniem odbiorcom faktów z dzieciństwa rodziców), lub – podpowiedziami edukacyjnych zabaw (Malina i dzieci w szkole przebierają się za postacie z mitologii). Do tego dochodzi wątek kryminalny – Malina może być świadkiem zuchwałej kradzieży… serca Chopina. Jeśli nie chce, by do tego doszło, musi błyskawicznie opracować i zrealizować śmiały plan, o tyle lepiej, że przebywa wówczas w przeszłości, zyskuje więc dodatkowe atuty, na przykład – niewidzialność. Pakosińska na początku jest w tworzeniu akcji ostrożna, z czasem buduje ją coraz śmielej, jakby przekonywała się, że autor wiele może. Nie zmienia to faktu, że odkrycie zegara słonecznego czy zawody, w których dzieci przede wszystkim rozwiązują zagadki logiczne, mocno hamują tempo książki.
Katarzyna Pakosińska miesza role narratora i autorki. Przedstawia się dzieciom jako Pakośka i co pewien czas wcina się w akcję w bezpośrednich (i mało oczekiwanych) zwrotach do odbiorcy. Poza prowadzeniem historii zamienia się też w jej komentatora – zaznacza na przykład, który moment tekstu wiąże się z „laniem wody”. Te wstawki nie są graficznie wyróżniane. Inaczej rzecz ma się z „ciekawostkami”, wprowadzanymi w trakcie rozdziałów akapitami o charakterze przypisów. Tutaj autorka wyjaśnia znaczenie związków frazeologicznych lub nieznanych jeszcze dzieciom słów, ale uczy też na przykład zabawy w podchody. Osobny temat to zadania dla małych odbiorców: w wyznaczonych miejscach książki trzeba coś wpisać lub narysować, angażując się w przygody Maliny.
W narracji „Maliny, szał-dziewczyny” rzeczywiście panuje szał, czy raczej – chaos. Autorka stara się pisać tak, jakby mówiła z rozmaitymi drobnymi skojarzeniami wpadającymi w tok wywodu. Przez cały czas wplata też do książki obiegowe żarty. Dorosłym będą one świetnie znane, dzieci być może zyskają trochę rozrywki i przekonają się do wesołego świata bohaterki. Trochę szkoda, że postacie nie silą się na własne dowcipy – zapożyczenia zawsze osłabiają wartość komiczną, a tu jest ich bardzo dużo, Pakosińska buduje z nich całe scenki. Akcję dynamizują też liczne onomatopeje i odgłosy wyróżniane graficznie. Inaczej brzmi upadająca na pupę bohaterka, a inaczej spadająca konewka – to dla czytelników miłe i zabawne urozmaicenia opisów.
O stronę graficzną „Maliny, szał-dziewczyny” dba Kasia Kołodziej, ilustratorka, która świetnie czuje się w komiksowych „łobuzerskich” obrazkach. Malina i jej przyjaciele są tu przedstawiani jako beztroskie dzieci niemal z rysunków satyrycznych – ich zawadiackie miny to najlepsze zaproszenie do czytania. Bywa, że rysunki przydają się jako wyjaśnienia tekstu (które owady nazywane były przez bohaterów tramwajami), ale stanowią też niewątpliwą ozdobę tomiku. Kasia Kołodziej lubi rysunki dynamiczne, radosne i pełne energii, wpasowuje się więc w styl historyjki i zapewnia małym odbiorcom zetknięcie się z sympatycznymi postaciami. Zamienia też na komiksową bohaterkę Pakośkę – zostawia twarz autorki ze zdjęcia, resztę dorysowuje w komiksowym stylu, co również przypadnie do gustu dzieciom.
„Malina szał-dziewczyna” to tomik, który zaczyna się bardzo rozbudowanym spisem postaci – na szczęście przy lekturze nie trzeba będzie sprawdzać, kto jest kim, to tylko sposób na wprowadzenie (zaznaczenie istnienia) dalszoplanowych bohaterów. Malina funkcjonuje w środowisku pełnym życzliwości i skłonności do psot – to dla najmłodszych ważny powód wybrania tej akurat lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz