środa, 4 stycznia 2017

Jacek Santorski, Anna Hanna Czarnecka: SamoDzielna Kobieta. O dojrzewaniu do zmian

Zwierciadło, Warszawa 2016.

Zgoda

„SamoDzielna Kobieta. O dojrzewaniu do zmian” to rozmowa, a właściwie podzielony na dwa głosy monolog, bo autorzy – Jacek Santorski i Anna Hanna Czarnecka są w większości spraw jednomyślni i tylko sobie przytakują. Jest ta publikacja kolejną próbą uchwycenia roli kobiet w dzisiejszym świecie i nakreślenia stojących przed nimi możliwości. Autorzy zrezygnowali z tradycyjnej formy wywiadu i takiego podziału ról, w którym jedna strona zadaje pytania, a druga rozwiewa wątpliwości. Punktem wyjścia do opowieści są „felietony” Czarneckiej – krótkie teksty zapętlające się wokół zagubienia kobiety. Autorka posługuje się czytelnymi metaforami i prostymi scenkami, żeby odzwierciedlić szereg wyzwań lub pułapek, ale pisze też w sposób bardzo ogólnikowy, nie chce konkretów, jakby w obawie, że ograniczą one krąg odbiorczyń. Te felietony pojawiają się na początku każdej części, ale w rozmowie nawiązuje się do nich raczej luźno. Zresztą podejście do nich wyznacza – zupełnie niepotrzebnie – Jacek Santorski, który we wstępie (i w jednej z dalszych wypowiedzi) podkreśla ich egzaltowany ton. To automatycznie przenosi uwagę z treści na formę, a w tej Czarnecka przecież zaimponować nie może, skoro woli zachowawczość i ogólnie przyjęte prawdy.

Standardowe role społeczne przypisywane kobiecie tutaj funkcjonują dość fragmentarycznie, rozmywają się między opowiadaniem o emocjach, osobowościach czy samoświadomości. Czarnecka próbuje uzyskać receptę na życie, rozwiać podstawowe wątpliwości. Santorski za to bez przerwy powraca do swoich doświadczeń w medytacji i to im zamierza podporządkować oceny sytuacji, dla niego to punkt odniesienia każdej domowej scenki. Ponadto wygodna staje się ucieczka w modelowe teorie i już opisywane schematy. Kiedy autorzy imitują rozmowę matki ze sprawiającym problemy dzieckiem, automatycznie przechodzą z realiów do sytuacji podręcznikowej, idealizują reakcje swoich bohaterów. Szukają też podparcia w literaturze przedmiotu dla wygłaszanych sądów – tymczasem części czytelników dużo lepiej zrobiłoby przejście do rzeczywistych problemów, a nie filozofowanie. „SamoDzielność” akcentowana w tytule zakłada słabszą pozycję kobiety, która musi dopiero nauczyć się siły – ale w tomie ten motyw przestaje mieć znaczenie. Nie jest ta publikacja poradnikiem ani impulsem do zmian, stanowi zestaw przemyśleń i uwag, którym narzucane przez tytuły rozdziałów tematy rozmów wcale nie nadają porządku. W „SamoDzielnej Kobiecie” króluje fragmentaryczność, nie pełne spostrzeżenia, ale komentarze wygłaszane pod wpływem chwili, jakby książka rzeczywiście była jedynie zapisem luźnych towarzyskich rozmów i nie podlegała już dodatkowemu opracowaniu.

Lekturę ma czytelnikom dodatkowo uprościć wyróżnianie niektórych partii tekstu przez pogrubienia. To zabieg nawet w książkach dla dzieci ryzykowny, odbiera bowiem ochotę do decydowania, co z treści warto zapamiętać, więc i zniechęca do angażowania się w tekst. Być może młodsze pokolenia bez trudu zaakceptują też… stosowanie uśmiechniętej buzi na podkreślenie „żartu” – przyzwyczajonych do klasycznych wywiadów takie rozwiązanie w publikacji o psychologicznym rodowodzie będzie po prostu razić. Nie wiadomo, dlaczego właściwie Santorski i Czarnecka przygotowują tę książkę i do czego zmierzają. Być może zależy im na nakłonieniu czytelników do przyjrzenia się typowym dla kobiet wyzwaniom – ale w swoich rozmowach robią to bardzo skrótowo i pobieżnie, a w popularnych kwestiach (temat miłości czy mądrego wychowywania dzieci) wpadają w banały. „SamoDzielna Kobieta” to publikacja, która nie wskazuje nowych trendów czy bodźców do zmian – przedstawia za to wspólny punkt widzenia dwojga autorów na międzyludzkie relacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz