piątek, 23 grudnia 2016

Gayle Forman: Zostaw mnie

Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

Przeciwko rutynie

Powieścią „Zostaw mnie” Gayle Forman wkracza na rynek literatury dla kobiet – do tej pory dawała się poznać nastolatkom. A jednak w rozwiązaniach, mimo dorosłości bohaterów, bliżej tej publikacji do pozycji młodzieżowych. Forman buduje bowiem historię, jaką odbiorczynie chcą usłyszeć – z wyidealizowanym rozwojem akcji i szansą na szczęście bez względu na podjęte wybory. Bohaterowie są rozbrajająco naiwni i łatwo puszczają w niepamięć krzywdy wyrządzane sobie wzajemnie. Nie wypominają przeszłości, a starają się rozumieć jak najwięcej. Nie nadinterpretują rozmów, unikają więc nieporozumień. I wreszcie wybierają to, co jest potrzebne do szczęśliwego zakończenia baśni.

Momentem przełomowym dla Maribeth jest przebyty zawał. Kobieta – matka bliźniaków, żona i redaktorka w czasopiśmie dla pań – musi zwolnić tempo życia i trochę odpocząć, żeby uniknąć komplikacji. Jej organizm wysłał poważne ostrzeżenie – teraz od Maribeth zależy, jak potoczą się jej losy. Ale rodzina nie chce odzwyczaić się od dotychczasowych wygód i nie zamierza pomagać w codziennych obowiązkach. Szybko po skomplikowanej operacji na otwartym sercu bohaterka na z powrotem wpaść w wir obowiązków (i ponadrabiać spowodowane zawałem zaległości). Tym razem jednak Maribeth podejmuje najtrudniejszą z możliwych decyzji: ucieka z domu, zacierając wszelkie ślady dla ewentualnego pościgu. Trafia do Pittsburgha i tu usiłuje odzyskać spokój oraz siły. Zdobywa przyjaciół i poznaje kardiologa, który wciąż obwinia się o dawną śmierć żony. W wolnych chwilach Maribeth – teraz jako M. B. – pisze listy do dzieci (ale wyznań nie wysyła, traktuje je jako sposób na uporanie się z emocjami) i szuka wiadomości o swojej biologicznej matce. Może zacząć nowe życie z czystą kartą. Może też wrócić do domu. Gayle Forman wie, który scenariusz będzie lepszy dla baśniowości historii, ale daje też czytelniczkom możliwość zaangażowania się w codzienną egzystencję kobiety. M. B. może z dystansu spojrzeć na swoje małżeństwo i na przyjaźń z aktualną szefową, Elizabeth. Przestaje impulsywnie oceniać sytuację, wiele spraw może przemyśleć. Młodzi sąsiedzi zapewniają jej towarzystwo, wsparcie i sporo rozrywki, lekarz – dawkę uczuć. Z czasem coraz bardziej zaczynają się liczyć listy i maile. I w tym wszystkim scenariuszowa naiwność nie będzie czytelniczkom przeszkadzać, bo u Gayle Forman po prostu mają – w dość niekonwencjonalny sposób – spełniać się nieuświadamiane pragnienia bohaterki.

„Zostaw mnie” to powieść, w której fikcja dominuje nad ludzkimi charakterami. Trudno sobie wyobrazić podobne podejście w rzeczywistości. I Maribeth, i Jason mają swoje powody, by czuć urazę lub zmęczenie zaistniałą sytuacją. Oboje jednak zdobywają się na wspaniałomyślność i wybaczają drugiej stronie – i to wcale nie w końcówce książki. Tu autorka dużo bardziej wpatrzona jest w rozwiązania z młodzieżówek niż z kobiecych czytadeł. Co ciekawe, dużo więcej odwagi prezentuje właśnie w historiach dla nastolatek – tam nie boi się rozwiązań ostatecznych (w końcu to przyniosło jej sławę i trafiło do filmu). Tutaj jest bardziej zachowawcza, jakby nie chciała rozsadzać ram obyczajówek. Wprawdzie sam motyw porzucenia dzieci i męża i wyjazdu w nieznane to dość mocny motyw, ale na więcej wstrząsów autorka sobie nie pozwala. Jest „Zostaw mnie” powieścią stonowaną i „bezpieczną”, literackim komentarzem do próby znalezienia własnej tożsamości. Gayle Forman wie, jak zadawać ważne pytania, pokazuje też odbiorczyniom, że zawsze powinny walczyć o własne marzenia. Każdą sytuację można zmienić, potrzebna jest tylko siła i determinacja. Maribeth to ucieleśnienie marzeń części zmęczonych życiem odbiorczyń – ale pokazuje, że czasami trzeba po prostu dystansu, żeby zobaczyć to, co najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz