Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.
W rytmie
Papcio Chmiel działa prężnie nie tylko w obszarze rozrywki: dba też o edukację swoich odbiorców i wpisuje się w tematy, które pomagają uzupełniać podręcznikową wiedzę. Wykorzystuje fakt, że Tytusa de Zoo oraz Romka i A’Tomka kochają czytelnicy różnych pokoleń – nie musi więc tak naprawdę zastanawiać się nad targetem. Wśród fanów nowego albumu znaleźć się mogą najmłodsi i najstarsi – ci pierwsi otrzymają solidną dawkę wiedzy z historii, wzbogaconą humorem, który ułatwia zapamiętywanie. Ci drudzy docenią przede wszystkim intertekstualne zabawy i operowanie światem bajkowym – wyobraźniowym – na równi z rzeczywistością Polski. A ponieważ bohaterowie posiadają „aparacik”, który umożliwia przenoszenie się w czasie, Papcio Chmiel może zajrzeć do różnych punktów przeszłości bez obaw o nierealną konstrukcję książki.
Tym razem komiks zamienia się w album. Duży format książki, twarde okładki i grube kredowe kartki zapewniają wagę odpowiadającą wadze tematu. Żeby jeszcze wzmocnić wrażenie ekskluzywności – przeciwnego bieguna dla zwykłych popularnych zeszytów komiksowych – kartki zadrukowane są jednostronnie (i poziomo – to rozwiązanie może i utrudni nieco klasyczną lekturę, ale bardzo tu pasuje, przypomina bowiem oglądanie edukacyjnych plansz lub pojedynczych historii z równoległymi narracjami). To wszystko stanowi grunt do opowieści o hymnie Polski – z włączonymi w relację sławnymi bohaterami z kompletnie innej przestrzeni. Tytus, Romek i A’Tomek śledzą kolejne fakty, komentują je lub uczestniczą w akcji, ale – dość nietypowo.
Opowieść prezentowana jest na dwa sposoby, obrazkowo i słownie. Centrum strony zajmuje jeden duży kadr przedstawiający określony motyw, moment historyczny lub dążenie do zmiany. Tu pojawiają się bohaterowie znani z przeszłości, wymieniani w podręcznikach i obecni w zbiorowej świadomości. Papcio Chmiel przygląda się im w jednej krótkiej chwili, bywa, że posiłkuje się czytelnym cytatem, ale czasami po prostu nawiązuje do tego, co za moment się zdarzy – pamięta, że jego odbiorcy przeważnie są już zbrojni w wiadomości z lekcji historii lub bez trudu do faktów dotrą. Korzysta zatem ze wspólnego kontekstu historyczno-kulturowego. Do postaci żyjących naprawdę dołącza przedstawicieli rzeczywistości bajkowej, bohaterów, których sam powołał do istnienia (i którzy prawem czytelników funkcjonują właściwie jak prawdziwi, bo przecież istota tak wyrazista jak Tytus de Zoo nie może być jedynie wytworem wyobraźni!). Tytus, Romek i A’Tomek wchodzą w dialogi z postaciami historycznymi, żartują sobie z nimi i nawet… próbują swoich sił w pisaniu kolejnych zwrotek hymnu – bo to o genezę i znaczenie Mazurka Dąbrowskiego w tomie chodzi. Czytelnicy dostaną więc przegląd wyjaśnień, Papcio Chmiel nie zamienia się jednak w mentora, uczy po swojemu, czyli – ze śmiechem. Sympatia do bohaterów przekłada się na drobne absurdy i przekomarzanki, coś w sam raz dla fanów. Do tego autor prowadzi drugą, bardziej szczegółową i też bardziej linearną narrację w tekście na marginesie. Tu żartuje sobie z odautorskich pomysłów (żeby zwłaszcza młodym czytelnikom łatwiej było oddzielić fikcję od prawdy), wysuwa przypuszczenia co do intencji Papcia Chmiela i komentuje postawy Tytusa, jeszcze bardziej utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że ta postać istnieje. W wykonaniu Papcia Chmiela galopada przez historię okazuje się nader wdzięczna, przesycona ironią i w pełni wykorzystująca komiczny potencjał. A może autor doprowadzi do tego, że każdy odbiorca przypomni sobie – i wbije w pamięć – nie jedną, a cztery zwrotki hymnu narodowego. Pomysł na taką edukację dobrze się sprawdza. Album historyczny pozwoli inaczej spojrzeć na (nie)zwyczajne wydarzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz