sobota, 12 listopada 2016

Anna Dąbrowska: Nakarmię cię miłością

Zysk i S-ka, Poznań 2016.

Romans

Anna Dąbrowska dostarcza swoim odbiorczyniom „powieść pisaną emocjami”, bajkę, w której piękna miłość z obowiązkowym happy endem wpisana jest w fabułę i pochłania wielkie problemy codzienności. „Nakarmię cię miłością” to historia rodem z marzeń nastolatek – i tak zachowuje się też bohaterka, Laura. Zresztą nie tylko ona, skoro jej już-zaraz-ukochany, Tobiasz, myśli o tym, że okolice trzydziestki to najwyższy czas, żeby się ustatkować. O budowaniu związku z prawdziwego zdarzenia właściwie nie ma tutaj mowy, bo postacie skupiają się na rosnącym pożądaniu. Autorka operuje stereotypem niegrzecznego chłopca (który nie wierzy w romantyzm i nie chce miłości) i poszkodowanej w nieudanym związku romantyczki. Życie Laury i Tobiasza zmienia się po jednym z koncertów. On śpiewa i gra na gitarze w zespole, ona ma wykonać szalone zadania na wieczorze panieńskim przyjaciółki. Po pierwszym pocałunku nie mogą się od siebie oderwać.

W fabule tej powieści Anna Dąbrowska przygotowuje kilka „niespodzianek”: przede wszystkim zapewnia sobie dynamikę dzięki przyjaciółkom Laury – Iza przeżywa zdrady i wybuchy namiętności narzeczonego, Kaśka może iść do łóżka z każdym (a za jej zachowaniem kryje się dość ckliwa historia z przeszłości i oczywista obawa przed zranieniem). Poza tym konsekwentnie buduje wizerunek Tobiasza skrzywdzonego przez byłą partnerkę (i te demony w odpowiednim momencie zostaną wypuszczone, żeby wystawić związek na próbę). Tobiasz miał problemy z alkoholem i narkotykami, zresztą wcale z nałogami nie zerwał, ale Laurze wydaje się idealny. Autorka do opowieści dodaje kilka scenek, które mają uświadomić postaciom, że nie mogą już bez siebie żyć – i tak toczy się ta historia, właściwie od schematu do schematu, w oparciu o najbardziej oczywiste romantyczno-idealistyczne scenariusze. Jedyne, co tu narasta, to ogrom miłości wbrew wszystkiemu.

Autorka nie zajmuje się psychologią postaci. Funduje im po jednej zmianie: Laura kończy z swoim facetem, który i tak nie uszczęśliwiał jej w żaden sposób, Tobiasz kończy z egzystencją donżuana i rockandrollowca. Wystarczy miłość, na początku jeszcze mieszana z pożądaniem, żeby oboje zerwali ze starymi przyzwyczajeniami i całkowicie się zmienili. Mocno to wymuszone, a w dodatku mało przekonujące – tyle że autorka nie pracuje nad postaciami, pozwala im po prostu działać i nie wprowadza ani nieufności, ani wątpliwości. Miłość ma wygrać, zdrowego rozsądku próżno tu szukać.

Narrację prowadzą na zmianę Laura i Tobiasz. Jest to o tyle wygodne, że każde z nich ma dostęp do tej sfery informacji, do której to drugie ze względu na krótki staż związku nie zostało jeszcze dopuszczone. W efekcie czytelnicy otrzymują w miarę pełny ogląd sytuacji i wyrabiają sobie zdanie, którego bohaterowie nie mogą mieć. Ale jeśli podwojenie narracji ułatwia Annie Dąbrowskiej prowadzenie historii, ma też wadę: zaburza obraz językowy bohaterów. Autorka nie indywidualizuje stylu. O ile w przypadku Laury jest dosyć przekonująca i sprawdza się w „kobiecej” opowieści naiwnej, o tyle w przypadku Tobiasza nijak nie udaje jej się wstrzelić w męski styl. Tobiasz analizuje swoje emocje jak nastolatka, popada w egzaltację, mówi (w monologach wewnętrznych) o tym, co powinno płynąć z wniosków odbiorców, zdobywa się na niepotrzebne analizy i równie zbędne sentymenty. To kłóci się z kreacją niegrzecznego chłopca, którą autorka usiłuje przemycić w faktach z przeszłości. Jest więc „Nakarmię cię miłością” dosyć tendencyjnym romansem napisanym zgodnie z oczekiwaniami naiwnych fanek komedii romantycznych. Można przeczytać, pamiętając o schematach fabularnych i oczywistym finale – więc tylko raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz