wtorek, 20 września 2016

Stefan Ahnhem: Dziewiąty grób

Marginesy, Warszawa 2016.

Ofiary

Ludzkie ciało jest wiele warte, czasami więcej niż sam człowiek, więc niektórzy zamierzają to wykorzystać. Stefan Ahnhem w swoim rozłożystym thrillerze „Dziewiąty grób” wprowadza motyw nielegalnego handlu ludzkimi organami, ale również kwestią poczucia winy i kary dla różnych stron uczestniczących w tym procederze. Cena za udział może być bardzo wysoka, o czym przekonuje się część tylko pozornie niewinnych ofiar szaleńca. Śledczy w Skandynawii mają do rozwiązania szalenie skomplikowaną zagadkę. Tu wszystko jest na swoim miejscu, trzeba tylko umiejętnie odczytać przesłanki. To wymaga przenikliwego umysłu, cierpliwości i dokładności, bo, jak najczęściej zresztą bywa, kryminaliści potrafią wyprzedzić każdy ruch detektywów. Sprawę ułatwia im rozwój techniki. Zresztą w tej powieści o przypadkach nie ma mowy.

Ahnhem w „Dziewiątym grobie” korzysta z dwóch typowych dla gatunku tematów, pożądania seksualnego i śmierci. Ludzkie ciała sprowadza do zestawu organów, na dalszy plan usuwa kwestie fizycznego cierpienia, pozostawia jedynie paraliżujący strach i świadomość, że nadszedł czas zapłaty. Okaleczanym bezlitośnie ofiarom zapewnia jeszcze możliwość przemyślenia i oceniania sytuacji, po to, by jak najpełniej zobrazować piekło przez nich przeżywane. Sięga przy tym do prostych sztuczek: sterylne pomieszczenia, maszyny zastępujące człowieka, brak pewności, co za chwilę się wydarzy – oraz szans na kontakt ze światem zewnętrznym. Do tego bierność psychiczna, naturalny skutek przeżyć, o których odbiorcy jeszcze nie wiedzą. Migawki z precyzyjnych działań oprawcy – wciąż anonimowego i nieobecnego – są naturalistyczne i pozbawione wahania. Zupełnie inaczej wygląda świat śledczych, skontrastowany z przemyślanym okrucieństwem. Tu bohaterowie poruszają się trochę po omacku, muszą zdawać się na los i swoje przeczucia, a nie do końca potrafią połączyć siły, żeby osiągnąć cel. Jak to często w kryminałach i thrillerach bywa, działają samotnie, podejmują ryzyko, chociaż nie mogą liczyć na wsparcie. To dodatkowe utrudnienie – mierzą się nie tylko z ukrytym przestępcą, który przed niczym się nie cofnie, ale i przed zwierzchnikami czy znajomymi.

W „Dziewiątym grobie” jednak nie ma zbyt wiele miejsca na życie towarzyskie. Owszem, autor stara się nakreślić elementy prywatności – ktoś boryka się ze stresem lub problemami w pracy, ciężarna musi przekraczać granice, których sumiennie przestrzegała ze względu na dobro dzieci, gdzieś w tle przewijają się tematy romansów czy małżeństw – ale Ahnhem przede wszystkim chce przedstawiać bohaterów w akcji. Nie lubi rozpraszać ich na sprawy pozazawodowe, zresztą nie znajduje na to specjalnie czasu, mimo że powieść jest obszerna i wielowątkowa. Tutaj ludzie interesujący są ze względu na pomyłki i błędy, jakie mogą popełnić – a nie przez nawiązania do znanej czytelnikom normalności.

Konstrukcja tomu jest przejrzysta i służy komplikowaniu samej fabuły. Ahnhem wybiera kilka postaci z różnych obszarów akcji i przygląda się im w krótkich, dynamicznych scenkach. W ten sposób może unikać dłużyzn, zawsze wstrzela się w istotę zagadnienia i po skondensowanym obrazku przeskakuje do innego tematu. Budzi tak zainteresowanie czytelników, ale i aurę niepewności, bardzo przydatną w gatunku. Pisze dość dobrze, chociaż i tak nie unika pułapki opierania się na dialogach – kiedy tylko ma w zasięgu wzroku kilka postaci, każe im ze sobą bez przerwy dyskutować. To znacznie łatwiejsze niż opisy – ale też tu się sprawdza. „Dziewiąty grób” to powieść obudowana na kilku społecznych lękach i motywach spoza zwyczajności – dociera do mrocznych aspektów życia i ma dostarczać adrenaliny. Stefan Ahnhem sprawdza się jako twórca ponurych klimatów, ale i rozrywkowej prozy: chociaż nie przejmuje się psychiką postaci, potrafi twórczo zaakcentować akcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz