Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Poznawanie
Encyklopedie obrazkowe zaczęły się w ostatnich latach cieszyć coraz większą popularnością i coraz odważniej wkraczają na rynek literatury czwartej. Jan Kallwejt w Naszej Księgarni tworzy tom, który pomoże w objaśnianiu maluchom najbliższego otoczenia i zapewni szybki przegląd tego, co każde dziecko powinno znać i umieć nazwać. Ale do korzystania z tomiku przydadzą się rodzice lub starsze rodzeństwo, ci, którzy potrafią nazwać kolejne przedmioty, czynności czy emocje.
„Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa” to tomik do pokazywania i omawiania. Kartonowa książka formatu A4 z zaokrąglonymi rogami to zbiór czternastu rozkładówek poświęconych różnym tematom. Kallwejt stosuje proste kształty i gra kolorami, rezygnuje za to z konturów. Przedstawia proste komputerowe grafiki, które są estetyczne i układają się w spójną całość, ale nie kojarzą się dzieciom z tradycyjnymi rysunkami, jeśli już to z dzisiejszymi tendencjami do tworzenia komputerowych kreskówek. Starsi odbiorcy być może westchną z nostalgią za dawnymi ilustracjami – ale przecież nie o rysunkowe popisy (jednak) tu chodzi, a o czytelność wskazówek, z tą natomiast nie ma problemu.
Autor dzieli swoją „encyklopedię” na tematy sugerowane w podpisach rozkładówek. I tak pierwsza przynosi „kształty, kolory, cyfry”, w ten sposób Kallwejt podpowiada rodzicom, na co zwrócić uwagę (5 to biały i pięć żółtych gwiazdek) – można to wykorzystać jako proste informacje lub jako zagadki (jakiego koloru są chmurki). Na podstawowych kształtach pojawiają się kolorowe wzory nadające się też do podobnego opisywania. Dalej przychodzi czas na ubrania i części ciała, nazywanie członków rodziny, elementów znajdujących się w pokoju i w domu, przegląd sprzętów i dań z kuchni, wizytę na placu zabaw (tu najbardziej ujawnia się prostota rysunków Kallwejta), sprawdzanie pogody czy pór dnia, zachowań typowych dla kolejnych pór roku. Autor zabiera dzieci na wieś i do miasta, a potem przedstawia rozkładówkę pełną dzikich zwierząt. Każdy temat to zbiór małych zawieszonych w powietrzu rysuneczków – symboli i przypomnień. Kallwejt unika komentarzy, dzięki czemu jego tomik nabiera bardziej uniwersalnego charakteru: można pokazywać maluchowi rysunki, zadawać zagadki (na okładce zresztą królik proponuje, żeby znaleźć go i w środku), uściślać odpowiedzi lub rozwijać o kolejne wątki (jakiego koloru jest…). Tu nie chodzi o linearne korzystanie z tomiku, a o zabawy. Owszem, dzięki pracy nad tą książeczką dzieci mogą rozwijać słownictwo i poznawać nowe składniki najbliższego otoczenia, ale mogą też samodzielnie wymyślać przygody w przedstawianych miejscach czy układać historyjki z poznawanymi przedmiotami. Ta książka daje się traktować również jako zestaw podpowiedzi do zabaw.
„Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa” przypomina o przyjemności wspólnego spędzania czasu: przygotowana została tak, żeby zapewnić dzieciom dawkę wiedzy, ale dopiero dzięki pośrednictwu rodziców (lub rodzeństwa). Budzi ciekawość za sprawą ciągłego poszerzania horyzontów- tu z każdą stroną maluchy poznają więcej. Autor nie dąży do analizowania świata, próbuje za to dokonać syntezy w najważniejszych tematach (chociaż minianaliz dokonuje, gdy wprowadza zestawy wyliczankowe: mieszanka luźno porozrzucanych po stronach rysunków fragmentarycznych wydaje się znacznie ciekawsza niż na przykład pełna sylwetka człowieka. Kallwejt pokazuje też, że to nie koniec encyklopedycznego oglądania świata, to dopiero początek pasjonującej wyprawy, która może trwać tak długo, jak długo odbiorcy będą mieli ochotę w niej uczestniczyć. Jan Kallwejt tworzy książkę, która wystarcza na długo i wpisuje się w trendy wydawnicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz