Rozpisani.pl, Łódź 2016.
Związek
„Drugie życie Leny” ogląda światło dzienne za sprawą serwisu Rozpisani.pl i to dla tej opowieści chyba jedyna szansa na zaistnienie na rynku. Elżbieta Ceglarek pisze bowiem bez świadomości dwóch ważnych zasad: po pierwsze wagi słów, które padają w książce, a po drugie – odpowiedniego rozłożenia akcentów. Do tego dochodzi też kwestia logoreiczności wywodów i próby przekładania rzeczywistości w skali 1:1, ale na pierwszy plan wysuwają się właśnie słowotoki bez napięć emocjonalnych i uzasadnienia.
Bohaterką jest tutaj Lena, matka dorosłego dziecka (co raczej bez znaczenia dla całości) i kobieta po trudnych przejściach w zakończonym dawno małżeństwie. Lena jest szczęśliwa jako singielka, a pracuje jako dyrektorka przedszkola (to w fabule niezbyt się liczy). Któregoś dnia potyka się na schodach i wpada w objęcia przystojnego i szarmanckiego ginekologa, Marcina. Od tego momentu rozpoczyna się historia rozpisana na dwie osoby. Miłość rozwija się szybko, ale w czytelnikach szybciej rozwijać się mogą wątpliwości. Marcin zamyka Lenę w złotej klatce, bez przerwy powtarza, jak bardzo ją kocha, a od słodkich słówek i deklaracji czasami aż może zemdlić. Jednocześnie dyktuje wybrance, co ta ma robić, zmusza ją do podjęcia leczenia, prezentuje ataki zazdrości, decyduje za oboje, a kłótnie łagodzi komplementami i zapewnieniami o miłości. Przez dużą część tomu akcja dotyczy po prostu problemów zdrowotnych kobiety, reszta to kłótnie i czułości na przemian. Gdzieś tam Ceglarek próbuje wprowadzić Lenie rywalkę, ale niewiele z tego wynika. Przegląd tytułów rozdziałów daje czytelnikom jasność co do przebiegu fabuły, bo Elżbieta Ceglarek nie ukrywa, co się zaraz stanie (za to jej bohaterka co pewien czas powtarza, że coś okaże się dużo później).
„Drugie życie Leny” to książka oparta przede wszystkim na dialogach, przynajmniej od momentu, w którym bohaterowie się spotykają. Najpierw prowadząca narrację Lena ma tendencję do uściślania swoich spostrzeżeń lub do nazywania reakcji. Tłumaczy, co właśnie zrobiła, chociaż wynika to bezpośrednio z jej wypowiedzi, albo po kilku zdaniach raz jeszcze podkreśla raz nazwany stan. Kiedy do opowieści wkracza Marcin, „Drugie życie Leny” zamienia się w szereg rozmów, i to dość kurtuazyjnych. To, co dałoby się uchwycić w jednym akapicie, autorka potrafi rozwlec nawet na kilka niewiele znaczących stron. Gd pojawia się większa zażyłość między bohaterami, stosuje na przemian czułości i pretensje, w dodatku dość często padają tu imiona, jakby bohaterowie musieli przypominać, z kim rozmawiają. Przy takim ograniczaniu postaci z zewnątrz nie ma to większego uzasadnienia.
W „Drugim życiu Leny” brakuje pomysłu na fabułę. Jest tu zaledwie kilka wydarzeń, na których rozpięta została całość – ale Elżbieta Ceglarek nie wie, co powinna zrobić dla uzyskania odpowiedniego tempa powieści. Wybiera raczej nieświadomie konstrukcje dziennikową, rozdziały są bardzo krótkie, za to pozbawione spojrzenia z dystansu na treść. W efekcie zanim dojdzie się do konkretów, trzeba przemierzyć całą drogę z krygowaniem się czy sporami o funkcji wyłącznie fatycznej. Nie wiadomo tak naprawdę, po co autorka opowiada historię Leny. Przy wywołanej przez nią konstrukcji psychologicznej postaci (i Leny, i Marcina) finał, dla odmiany zamknięty w kilku zdaniach, wydaje się zbyt nieprawdopodobny, żeby cieszyć się lekturą. Elżbieta Ceglarek odrzuca tu wszelkie zasady paktu z czytelnikami, korzysta za to z przywileju piszącego. Książce jednak przydałoby się wielkie przemeblowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz