Egmont, Warszawa 2016.
Złamane serce
Historia z filmu Disneya jest cukierkowo uproszczona i przeniesiona do nowego medium. „Moje nowe życie” to książka w sam raz dla młodszych nastolatek, uwielbiających seriale z romantycznymi wątkami, a i gadżet dla fanów telewizji. Przedstawia kulisy snu o sławie. Oto Violetta, młoda gwiazda pop, która robi błyskawiczną i oszałamiającą karierę, po ciężkiej pracy wraca do domu do Buenos Aires. Witana przez rozentuzjazmowany tłum nie wie jeszcze, że za moment artykuł z brukowca złamie jej serce. Leon tez jest piosenkarzem z pierwszych stron gazet i Violetta wie, że chciałaby z nim spędzić resztę życia – nawet jeśli trudno im znaleźć czas na spotkania czy choćby rozmowy. Ale w kolorowym magazynie pojawiają się plotki na temat nowej miłości Leona i bogaty materiał zdjęciowy. Violetta musi nabrać dystansu do nieoczekiwanej sytuacji i odpocząć od wszędobylskich mediów. Ratunek przychodzi z Włoch: Izabella, kiedyś przyjaciółka matki Violetty, zaprasza dziewczynę do swojej willi dla artystów. Tu bohaterka może zrelaksować się i poświęcić tworzeniu w otoczeniu życzliwych ludzi (i innych rozmiłowanych w sztuce). Może tu znaleźć przyjaciół gotowych realizować najśmielsze artystyczne wizje, nie boi się posądzeń o kicz czy melodramat. A co najważniejsze – nie ma też czasu na jałową tęsknotę za Leonem czy szukanie kolejnych rozdzierających serce prasowych doniesień. Omija ją celebrycka wrzawa i negatywne skutki popularności. Jest jeszcze coś – Izabella może przekazać Violetcie cenne informacje o jej zmarłej matce. Dziewczyna ma nawet szansę dowiedzieć się czegoś o sobie i swojej rodzinie, jeśli tylko będzie na to gotowa. Przy okazji Violetta zachowuje się jak prawdziwa mentorka, gdy pomaga przyjacielowi odkryć jego talent i pchnąć go na właściwą drogę do kariery. Nawet osoby będące u szczytu sławy mają prawo do prywatności i odpoczynku na uboczu. Violetta darowany jej czas naprawdę dobrze wykorzystuje.
Ta książka, choć przeznaczona dla młodszych nastolatek, napisana jest bardzo prosto. Narrację prowadzi sama bohaterka, niespecjalnie rozmiłowana w opisach czy głębszych analizach. Szybko dochodzi do konkretów, szkoda jej czasu na szczegóły. To tom przygotowany dla odbiorczyń, które chętniej sięgają po serial niż książkę – dodatek do filmowej historii, a nie jej zamiennik. Życie Violetty składa się w związku z tym z samych silnych wzruszeń, normalność jest w tym wypadku przereklamowana. Bohaterka znajduje się na karuzeli emocji i nigdy nie tonuje swoich przeżyć. Jest impulsywna, chociaż uczy się panowania nad sobą, łatwo popada w skrajności. To element niezbędny w kreowaniu filmowej postaci, w książce widać zatem przerysowania. Ale – jak to częste w produkcjach Disneya dla nastolatek – sporo tu obrazków kiczowatych: obraz „księcia” na białym koniu na plaży, fortepian wywożony przez grupę zapaleńców na łono natury, by tam szukać natchnienia, spotkanie przy świetle księżyca czy oczywisty happy end – to wszystko chwyty, które tylko w filmowym scenariuszu dla młodej publiczności mają rację bytu, poza targetem nie spotkają się ze zrozumieniem i uznaniem.
Jednak żeby uratować „prawdopodobieństwo” w tomiku pojawiają się w ramach ilustracji, ozdobników oraz dopowiedzeń kadry z filmu. To przeważnie efektowne ujęcia, o których mowa i w tekście, ziszczone senne wizje i romantyczne spotkania, robiące wrażenie koncertowe kreacje czy aura intymności podczas wieczornych wycieczek. Nie zabraknie nawet tłumu fanów witających gwiazdę. Narracja nie wychodzi poza film – ale zdjęcia pomagają w budowaniu nastroju. O ile sama relacja ma charakter dziennikowych zwierzeń bohaterki, o tyle już na zdjęciach Violettę przedstawia ktoś z zewnątrz, ktoś, kto wprawdzie nie ma dostępu do jej najskrytszych myśli i uczuć, ale widzi całkiem sporo i może o tym informować odbiorców. „Moje nowe życie” to książka, która furory na rynku wydawniczym samodzielnie na pewno by nie zrobiła – ale działa w zestawieniu z obrazem filmowym i to już dla dzisiejszych młodszych nastolatek całkiem poważny akcent oraz zachęta do poznania prostej sercowej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz