wtorek, 12 lipca 2016

Jenny Downham: Zanim umrę

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Tempo

Trochę już osłabła moda na historie chorobowe, jakby John Green ostatecznie wyczerpał temat, przenosząc go do powieści młodzieżowych. Jenny Downham próbuje jednak raz jeszcze sięgnąć do takiej konwencji i łączy ją z motywem znanym z kursów kreatywnego pisania: z listami rzeczy do zrobienia. Tessa, szesnastoletnia bohaterka książki „Zanim umrę”, sporządza taką listę, gdy wie, że zostało jej niewiele czasu. Nie leczy się już na raka, za to próbuje wykorzystać swoją „straconą” pozycję do popełnienia szeregu szaleństw. Punkt pierwszy na liście dziewczyny to seks – i Tessa zamierza zrealizować go tego samego dnia. W tym celu musi skorzystać z porad bardziej doświadczonej przyjaciółki i przełamać własne, dość liczne, lęki. Alternatywą jest pozostanie w domu z nadopiekuńczym i wiecznie zmartwionym ojcem – i wegetacja, powolne umieranie bez jakichkolwiek doznań. Może i Tessa jest nieśmiałą nastolatką, ale skoro nie ma szans na długą przyszłość, powinna zacząć działać.

Tessa zamierza złamać wiele rodzicielskich i społecznych nakazów oraz zakazów, może sobie pozwolić na wiele, skoro i tak konsekwencje jej nie dosięgną. Mocno przyspiesza bieg wydarzeń, a jej decyzje często podlewane są buntem. Tylko najbardziej intensywne doświadczenia wygrać mogą ze stałą świadomością nieuchronnej śmierci, więc Tessa rzuca się w wir niechlubnych przygód. Co ciekawe, jej bardziej przebojowa przyjaciółka już na początku odpada z pościgu za awanturami. Lista Tessy za to z czasem wydłuża się o kolejne punkty i sprawia, że dziewczyna mimo wszystko posmakuje dorosłości, chociaż niekoniecznie w takim stopniu, w jakim by się spodziewała po zanotowaniu odważnych pomysłów.

Momentami Jenny Downham posługuje się kliszami. Choroba Tessy sprawia, że jej młodszy brat (wyjątkowo udana kreacja, chociaż zbyt często ostatnio rozbrykane i umierające nastolatki mają mądrych młodszych braci) przedwcześnie dojrzewa i stara się za wszelką cenę być dzielny. Naiwny wydaje się też punkt o ponownym złączeniu rodziców, bo trudno wyobrazić sobie, by niezaangażowana emocjonalnie matka przez lata ignorująca chorobę nowotworową dziecka nagle wróciła – na wieść o ostatnich wybrykach Tessy. To zbyt filmowe rozwiązanie, nawet jeśli pamięta się o idealistycznych nastoletnich rojeniach. Na plus zaliczyć można konstrukcję tomu: mimo listy Downham nie zdradza kolejnych celów (a że pierwszy jest poważnym „wstrząsem” w porównaniu z klasyką, czytelnikami będzie kierowała ciekawość, co jeszcze bohaterka zaplanowała). Gdy Tessa rozbudowuje listę o kolejne punkty, łatwo da odbiorcom do zrozumienia, jak się czuje i czego potrzebuje u schyłku życia. „Zanim umrę” to tom, który oczywiście nie jest wolny od prostych wzruszeń, ale literatura chorobowa zdążyła już do tego przyzwyczaić. Ta historia została z wprawą opowiedziana. Do motywu przygody związanej z wyjściem poza schematy autorka dokłada też całkiem sporo turpistycznych (lub filozoficznych) refleksji o śmierci. Tessa myśli o niej, gdy widzi martwego ptaka pełnego robaków, ale też gdy zastanawia się, czy mogłaby się zamienić w zdrową jabłoń i być wciąż przy swoich bliskich. Sporządza „testamenty”: listy, które pomogą innym uporać się z jej odejściem. Z jednej strony bohaterka zyskuje tu wolność i możliwość robienia wszystkiego, co tylko przyjdzie jej do głowy, z drugiej – już wkrótce zapłaci za to najwyższą cenę (także za rzeczy, których nie zrobiła!). „Zanim umrę” to opowieść w konstrukcji prosta, ale w poruszanych zagadnieniach głęboka, nawet mimo pamięci o wymogach subgatunkowych i o wpływaniu na odbiorców. Dasię to ciekawie przedstawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz