środa, 20 lipca 2016

Jacek Podsiadło: Czerwona kartka dla Sprężyny

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Treningi

Jeden zarzut dla Jacka Podsiadły, twórcy, który do niedawna funkcjonował w świadomości dorosłych jako poeta, a teraz przebojem wdarł się na rynek literatury dziecięcej i młodzieżowej. Ten jeden zarzut jest niby banalny, bo bez znaczenia dla samej powieści, ale i poważny, bo trochę zaburza odbiór świata przedstawionego. A mianowicie: dzieci w XXI wieku, fani Ronaldo i Messiego, nie mówią do rodziców w trzeciej osobie („niech mama…”). Detal, ale szalenie ważny, bo grozi sztucznością w konstrukcji postaci. „Czerwona kartka dla Sprężyny” to książka, jakiej dotąd nie było (i szybko nie będzie), warto by ją więc pod tym względem leciutko poprawić.

To powieść piłkarska i kto nie jest fanem futbolu, miejscami będzie ją kartkował: autor czasem zamienia się w komentatora sportowego i nie szczędzi odbiorcom bardzo rozbudowanych boiskowych analiz. Zaczyna się od skierowania Daniela – chłopaka, który lubi biegać piłkę – do szkółki piłkarskiej. Tu starszy trener, przeciwieństwo nauczyciela wuefu, stanowi prawdziwy autorytet dla dzieci. Chłopcy garną się do niego i posłusznie wykonują wszystkie polecenia. Uczą się też akceptowania różnic (między innymi w statusie majątkowym, ale i w narodowościach), szacunku do siebie i współpracy. Trener czasami funduje im bardzo dziwne wykłady, na przykład o pluciu – nie żeby krytykować, a żeby zwrócić uwagę na zjawiska, o których chłopcy nie usłyszą w szkole. To sprawia, że piłka nożna coraz bardziej zamienia się w sposób na życie. Podsiadło towarzyszy bohaterom na treningach, przeżywa z nimi mecze w amatorskiej lidze, śmieje się z wpadek i angażuje w problemy. Pasjonuje się razem z młodymi i postaciami grą, treningami i rywalizacją wśród dzieci. Ale na pierwszy plan wybija się tu Sprężyna, dobry kolega Daniela i syn alkoholika. Sprężyna na pierwszym treningu ujawnia ogromne zdolności bramkarskie i szybko wyrasta na gwiazdę drużyny. Nie ma markowych butów (i niespecjalnie się tym przejmuje), zwykle chodzi głodny i podjada kolegom drugie śniadania – więc żeby opłacić treningi, musi wymyślić sposób na zdobycie (niedużych) pieniędzy.

„Czerwona kartka dla Sprężyny” to historia, w której Jacek Podsiadło uruchamia klasyczne motywy z literatury czwartej. Są tu i przyziemne problemy (jeden z chłopaków nie ma ojca, inny boryka się z nadwagą i złośliwościami kolegów, Sprężynę czasami ojciec bije), i tematy bardziej wzniosłe (rodzące się zauroczenie, ale i budowany na oczach czytelników duch zespołu, prawdziwa przyjaźń bez sentymentów oraz pasje). Autor prezentuje też w tle szkolne perypetie: Sprężyna odpytywany jest z planu wymyślonej wycieczki w szkolnej toalecie, Podsiadło nie boi się humoru. Przyciąga przez stosunek do postaci – nie lituje się nad żadnym z chłopaków, ale pozwala im działać i kreatywnie reagować na kłopoty czy zmartwienia. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na interwencję dorosłych, ale też i nie ma takich potrzeb, wiele spraw trzeba rozwiązać po swojemu. I chociaż Jacek Podsiadło sięga po nazwiska dzisiejszych futbolowych idoli (z 2009 roku), to w oddaleniu od poprawności politycznej bliższy jest Bahdajowi czy Niziurskiemu (do tego pierwszego zresztą bezpośrednio się odwołuje). Udowadnia, że dawne fabuły miały swój czar, pisze tak, by zatopić odbiorców w świecie chłopięcej przyjaźni i piłki nożnej. I jedyne, co by mu wytknęli psychologowie, dotyczyć może mało przekonującej metamorfozy ojca Sprężyny. Ale dla dobra fabuły i takie rozwiązanie mogło się pojawić. Jest „Czerwona kartka dla Sprężyny” klasyczną młodzieżową powieścią, którą każdy fan futbolu z dużą przyjemnością przeczyta. I wyciągnie wniosek, że lektury wcale nie muszą być nudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz