piątek, 24 czerwca 2016

Michael Miller: Internet rzeczy. Jak inteligentne telewizory, samochody, domy i miasta zmieniają świat

PWN, Warszawa 2016.

Futurologia

Futurystyczne wizje mają szanse się ziścić – chyba jeszcze nigdy ludzie nie byli tak blisko realizowania fantastycznych scenariuszy z powieści czy filmów. Dziesięć lat temu mało kto słyszał o dronach – dziś są one powszechne. Do niedawna trudno było sobie wyobrazić „inteligentne” sprzęty AGD, dzisiaj coraz częściej trafiają one do świadomości publicznej (i do co bardziej zamożnych domów). Michael Miller w tomie „Internet rzeczy. Jak inteligentne telewizory, samochody, domy i miasta zmieniają świat” przygląda się postępowi technologicznemu i próbuje wskazywać jego dobre i złe skutki dla zwykłych ludzi. Opisuje wynalazki, które jeszcze nie weszły do masowej produkcji lub są w fazie testów – ale i te, z jakimi ludzie mają już do czynienia. Wszystko dla zbudowania narracji o wyzwaniach najbliższej przyszłości.

Internet rzeczy obejmuje te przedmioty, które – z odpowiednim oprogramowaniem – będą mogły same decydować o wykonywanych działaniach. Inteligentna lodówka sporządzi i wyśle listę zakupów w oparciu o preferencje użytkownika i aktualny stan zawartości, a jeśli inteligentny telewizor prześle jej przepis z programu kulinarnego – sprawdzi, czy ma potrzebne składniki. Inteligentny samochód zdiagnozuje swoją usterkę i sam zamówi wizytę w warsztacie, w oparciu o aktualizowany terminarz właściciela. Inteligentne pieluchy przeanalizują zawartość pod kątem zdrowia dziecka. Inteligentne maszyny sprawdzą się w medycynie i obronności, pozwolą tworzyć wielkomiejskie rozwiązania i usprawniać gospodarowanie energią. Człowiek stopniowo przestanie być potrzebny. Miller opisuje po kolei elementy inteligentnego wyposażenia domu – oraz badania na większą skalę. Przystępnie przedstawia konsekwencje zmian i możliwe (przeważnie bardziej optymistyczne) scenariusze. Pokazuje, jakie błędy mogą zostać wyeliminowane przez zwiększony udział maszyn – ale też, jakie będą skutki gromadzenia danych czy ataków hakerów. Niby jest entuzjastą internetu rzeczy, ale pozwala też na refleksję nad kierunkiem przemian. Odwołuje się do zwykłego życia, tłumacząc, jak dany wynalazek może wpływać na użytkownika – i momentami jest w tym lepszy niż powieściopisarze. Zwłaszcza że odwołuje się do faktów i poszukiwań uczonych, nie do wyobraźni. Wiele przedmiotów pokazuje na zdjęciach, w ramach ciekawostek, które jeszcze nie funkcjonują w masowym obiegu, ale już można się liczyć z ich obecnością w niedalekiej przyszłości. Czyta się ten tom rewelacyjnie – i to bez względu na poziom „technicznego” przygotowania. Autor nie zajmuje się specjalistycznymi szczegółami, pisze tak, by zrozumiał go przeciętny odbiorca i by czerpał z lektury przyjemność – poza chłonięciem danych. Trzeba przyznać, że tom działa na wyobraźnię. To, co obecnie wydaje się gadżetem lub pomysłem nie do zrealizowania, ma spore szanse zaistnienia w rzeczywistości – Michael Miller rozumie procesy rządzące nauką i podpowiada też szczególnie zainteresowanym odbiorcom, jak przyspieszyć rozwój internetu rzeczy.

Tom „Internet rzeczy” to zestaw dokładnie opisanych ciekawostek technologicznych i prawdopodobnych w nawet niedalekiej przyszłości przedmiotów codziennego użytku. Autor, chociaż zachęca do kibicowania inżynierom i programistom, potrafi też nakreślić szereg ostrzeżeń i uwag krytycznych, dzięki czemu każdy może dobrze zastanowić się nad rozwiązaniami, które powinny ułatwić życie, ale w nieodpowiednich rękach staną się niebezpieczne. To popularnonaukowa publikacja, która dorosłym pozwala wrócić do dziecięcego świata marzeń – z tą różnicą, że prezentowane tu pomysły w końcu zaistnieją na rynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz