środa, 1 czerwca 2016

Emma Adbåge: Liczymy na spacerze. Matematyka na każdą pogodę

Zakamarki, Poznań 2016.

Zabawy kamykami

Żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, Emma Adbåge zabiera maluchy na spacer, a właściwie na wiele spacerów w każdą porę roku i do różnych miejsc (ale zawsze do łatwo dostępnych i z dala od cywilizacji). Te wyprawy służą szukaniu dziecięcych skarbów, między innymi szyszek, kamyków czy listków: tego, czym w nieskończoność potrafią się bawić najmłodsi, niezmanierowani jeszcze reklamami i konsumpcjonizmem. Skarby takie są autorce potrzebne do wprowadzania matematyczno-spacerowych zabaw, z których składa się tomik.

„Liczymy na spacerze” rozpoczyna się od prezentacji cyfr. Autorka pokazuje, jakie jest przełożenie cyfry – znaku i nazwy – na realne i możliwe do zaobserwowania w najbliższym otoczeniu wartości. Przykłady są pomysłowe: dwa to dwie buzie potrzebne do całusa – albo oryginalne (6 i 8 to nogi znalezionych w pobliżu owadów). Wkradła się do zestawy cyfr podstępnie i liczba 10 (jako liczba palców w rękawiczkach) – ale można jej to wybaczyć. Autorka sprytnie uzupełnia wiedzę dzieci między innymi o nazwy dni tygodnia. Kiedy już „bohaterowie” matematyczni zostaną przedstawieni, przychodzi czas na spacery. Dawniej Zakamarki opublikowały „Matematykę ze sznurka i guzika”, zestaw domowych sposobów na nudę z matematyką w roli głównej. Teraz, żeby się bawić, trzeba wyjść z domu (najlepiej w towarzystwie, bo parę zabaw zakłada obecność drugiej osoby lub kilku osób). Opisy zabaw są krótkie, fabuły jako takiej nie ma. Jednoakapitowe tłumaczenia i mało skomplikowane zasady składają się na tę książkę. Autorka często podrzuca maluchom ćwiczenia rozwojowe, uatrakcyjniając je przedmiotami ze spaceru, a nie abstrakcyjnymi hasłami. Pozwala zabić nudę, a czasami po prostu przypomina o zadaniach, które mogą sprawiać przyjemność niezależnie od wieku – lub przeciwnie, są dostosowane tylko do poznawanych zabaw maluchów. Można tu liczyć podskoki, układać wzory z kamyków, grać w butelkowe kręgle, lepić śnieżki na czas, mierzyć dżdżownice, grać patykami w bierki… Pomysły na ubarwianie zwykłych zajęć nie wymagają ani zwiększonego wysiłku, ani nakładów finansowych – więc dzieci mogą z nich korzystać same. Czasami będą mogły dać upust artystycznym zdolnościom – bo trzeba pomalować i opisać kamienie – innym razem narysowane na ziemi linie wyznaczą im plac gry. W pewnym sensie to powrót do znanych kiedyś zabaw maluchów – ale wzbogacanych o matematyczne ćwiczenia. Autorka nie przywołuje tego, co robi się w szkole – stawia na zabawy, nie na zadania. Dlatego korzystanie z jej książki może być tak atrakcyjne dla najmłodszych. Po całej serii podpowiedzi przywołane są jeszcze działania matematyczne – w prosty sposób, z uwzględnieniem sensowności (czyli: dlaczego w ogóle po nie sięgać i komplikować sobie życie). Tak dzieci zostaną przygotowane do informacji podawanych w szkole i przekonają się do matematyki jako przedmiotu przyjemnego, powiązanego ze spacerami i rozrywką. Jeśli będą potrzebować urozmaicenia zabaw z rówieśnikami, mogą testować te z książki (równie dobrze tomik przydać się może przedszkolankom czy nauczycielom pierwszych klas, do podpowiadania dzieciom oryginalnych ćwiczeń). „Liczymy na spacerze” to tomik bogato ilustrowany – a rysunki wprost zachęcają do powielania zabaw na świeżym powietrzu. Ta książka ważna staje się również dlatego, że dzisiejsze dzieci wolą spędzać czas przed komputerami i nawet nie doceniają uroków spaceru. Autorka daje im dobry powód do wyjścia z domu, zachęca do korzystania z wyobraźni i skarbów lasu, może też urozmaicać rozrywki. Przede wszystkim jednak udowadnia, że matematyka nie jest straszna – to najważniejsza lekcja, jaką maluchy wyniosą z lektury – i jednocześnie informacja, która zaprocentuje w niedalekiej przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz