piątek, 13 maja 2016

Karolina Macios: Bolek i Lolek z telewizora

Znak, Kraków 2016.

Zuchy

Dzieci, które nie mają jeszcze domowych obowiązków i przyzwyczaiły się do bycia obsługiwanymi przez dorosłych razem z Bolkiem i Lolkiem przeżywać będą zuchową przygodę. Niektóre mogą jednak Karolinie Macios nie uwierzyć – i nie dać sobie wmówić, że sprzątanie lub przygotowywanie posiłków to ciekawy pomysł na spędzanie wakacji. Jednak znani z kreskówki bohaterowie mają tym razem dydaktyczne zajęcia. Chcą zostać zuchami – a do tego muszą zdobywać kolejne odznaki. Wakacje zapowiadają się więc inaczej niż do tej pory – ba, inaczej niż w różnych historiach dla dzieci.

Bolek i Lolek zostają w domu. Ale to dom, który rodzice na całe dni opuszczają. Bracia muszą natomiast mierzyć się z wyzwaniami codziennej egzystencji – a to za sprawą stryjka Mariana. Stryjek przedstawia bowiem chłopcom wakacyjną ofertę, zdobywanie sprawności zucha. Mają oni przygotowywać posiłki i sprzątać po sobie, rozmawiać o własnych lękach i szukać na nie rozwiązania, pomagać innym, gimnastykować się czy ćwiczyć sztukę cierpliwości. A ponieważ chłopcy – jak większość dzieci – marzą o psie, istnieje też szansa, żeby przekonać rodziców do wzięcia ze schroniska jakiegoś sympatycznego czworonoga. Każdy tydzień przynosi nowe zadanie, a bohaterom nie jest łatwo – pozostają przecież dziećmi, które czasem się kłócą, a czasem nie chcą przyznawać do słabości. To z samymi sobą Bolek i Lolek najbardziej będą walczyć: rywalizacja między chłopcami nie ma sensu, bo odznak zuchowych wystarczy dla wszystkich. Trzeba jednak na nie zapracować. Co ciekawe, szanse na zdobywanie odznak wyrównują się zwłaszcza wtedy, gdy któryś z bohaterów odkryje, co nie sprawia mu trudności. Staje się wówczas silniejszy i może pomóc drugiemu, znieczula się też na ewentualne docinki czy złośliwości.

Bolek i Lolek popełniają standardowe błędy dzieci bawiących się w dorosłość – muszą nabałaganić przy gotowaniu (lub coś przypalić) – ale za to odkryją, jak kroić chleb i nie zrobić sobie przy tym krzywdy. Muszą przesadzić z ćwiczeniami lub poważnie się pokłócić. Muszą też samodzielnie wynaleźć sposób na strach (na przykład przed ciemnością lub przed dentystą – a z ich doświadczeń mogą skorzystać odbiorcy). Karolina Macios nie wprowadza do tomiku żadnych bajkowych udziwnień, a przy opisach wydarzeń tonuje nawet narracyjny humor (świetny na początku). Udaje, że nie zauważa wychowawczych aspektów historii Bolka i Lolka – a przecież niewiele tu wystaje ponad warstwę pedagogiczną. Od czasu do czasu przydarza się coś oryginalnego: a to Bolek przebierze się za staruszka, a to tacie ucieknie niewidzialny pies. Bohaterowie wiedzą jedno – nie chcą przerywać „zabawy”, respektują jej zasady bez dyskusji. Spędzają całkiem udane wakacje, nawet jeśli małym czytelnikom te przygody nie wydadzą się atrakcyjne.

Karolina Macios dobrze sobie radzi z prezentowaniem historyjek o bohaterach, którzy przecież nie mówili i nie otaczali się zbyt wieloma przedmiotami jako postacie z kultowej kreskówki. Ale też nie psuje iluzji bajkowości, pozostaje jak najbliżej dziecięcego świata. Proponuje najmłodszym szereg życiowych wyzwań, zachęca do zbierania „dorosłych” doświadczeń. Nie ma problemu z naśladowaniem chłopców z tego prostego tomiku – książka przypadnie do gustu zwłaszcza rodzicom, którzy chcieliby nauczyć swoje pociechy samodzielności. W Bolku i Lolku zyskają oni sprzymierzeńców, dobre wzory do naśladowania – a wszystko to z obietnicą przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz