wtorek, 12 kwietnia 2016

John Lefevre: Prosto do piekła

Bukowy Las, Wrocław 2016.

Skandaliki

Nie dziwi tytuł „Prosto do piekła” w zestawieniu z zawartością tomu. Świat pracowników banków wypada tu bowiem bardzo daleko od normalności i z każdą historią John Lefevre mocno prowokuje odbiorców. Przedstawia rzeczywistość zanurzoną w alkoholu i narkotykach, pełną przygodnego seksu, kłamstw intryg oraz głupich (niemal jak otrzęsinowych) dowcipów przyprawiających ofiary o niewyobrażalny stres. Wśród bankowców nie ma litości, najmniejszy błąd w relacjach – czy to z kolegami, czy z szefami, czy z klientami – będzie miał okrutne skutki, ku rozrywce starych wyjadaczy. Nie da się zazdrościć tego rytmu życia ani życiowej filozofii, nawet wielocyfrowe pensje i premie nie wynagrodzą poświęcenia, do jakiego prowadzi przedstawiana tu praca. Bohater tomu nie założy rodziny ani nie stworzy stabilnego związku (zresztą to zbyt odległe punkty na liście priorytetów). Koncentruje się na robieniu żartów, często niesmacznych, i imprezowaniu. Jeśli czasem wypełnia też zawodowe obowiązki, mówi o tym niechętnie – nie ten aspekt zawodu liczy się najbardziej. Życie towarzyskie pełne jest za to atrakcji, które zwykłym śmiertelnikom nawet się nie śniły – a jawią się raz jak raj, raz jak piekło na ziemi. Bezbarwnych historyjek tu nie ma.

W tym zawodzie, na Wall Street, słabi nie przetrwają. Trzeba być błyskotliwym, pozbawionym skrupułów i zasad moralnych, gotowym na wszystko. Tu nigdy nie wiadomo, czy o powodzeniu transakcji nie zadecyduje obecność na wieczornej popijawie w przeddzień umowy. Każdy walczy o korzyści dla siebie, nie zamierza poświęcać nic dla kolegów, za to z radością poobserwuje ich upadek – zawsze to trochę rozrywki. Lepiej założyć, że wszyscy są dla siebie wrogami, niż zaufać komuś i potem się rozczarować. Komu powinie się noga, może trafić na ciepłą posadkę na drugim końcu świata, ale najczęściej mechanizmy korporacyjne są bezwzględne: z ludzi zostają wraki. Nic dziwnego, że ci, którzy chcą się utrzymać w zawodzie, dla higieny psychicznej zachowują się poniżej jakichkolwiek standardów. Lefevre zbiera teraz najbardziej pikantne historie, czasem nawet wulgarne kawały, upokorzenia i wygłupy – wentyl bezpieczeństwa dla pracujących pod silną presją i z ogromnymi pieniędzmi – i tworzy opowieść, która części odbiorców wyda się kontrowersyjna lu niesmaczna, a część zachwyci ze względu na zawartość ironii.

John Lefevre jest bezlitosny. Portretuje to środowisko i punktuje jego najgorsze cechy bez szukania usprawiedliwień. Dobry koncept będzie tu wysoko ceniony bez względu na uczucia ofiar – zresztą tylko szybki refleks i pomysłowość pozwalają wyjść cało z opresji zawodowych. Po godzinach przydają się do uprzykrzania życia innym. W lekturze wypada to jak seria żartów typu put-down, litość dla innych pracowników nie istnieje, trzeba podjąć walkę, by przetrwać. Autor zna doskonale sytuacje, o których pisze, a złośliwość w narracji wiąże się z możliwością odegrania się na kolegach po fachu. „Prosto do piekła” to z jednej strony szczeniackie wybryki dorosłych facetów, z drugiej – inteligentna narracja, spory ładunek sarkazmu i bezkompromisowość. Świat banków zyskuje tu zgrabną karykaturę, co pozytywnie wpływa na jakość lektury. Nie ma w niej finezji, ale jest niezaprzeczalna umiejętność obserwacji i przekuwania historii na spójną, puentowaną opowieść.

Można po takiej relacji odetchnąć z ulgą, jeśli pracuje się z dala od korporacji i wyścigu szczurów. John Lefevre jednak nie zamierza reklamować stylu życia bankowców, raczej przygląda się współpracownikom (byłym) ze zdziwieniem, że w ten sposób można funkcjonować latami. „Prosto do piekła” na pewno nie jest lekturą dla wrażliwych idealistów – za to ubawią się przy niej czytelnicy doceniający ostrą satyrę. Im gorzej tu w międzyludzkich relacjach, tym lepiej dla książki, Lefevre zyskuje w niej swobodę (pomijając cenzurowanie nazw i nazwisk po poradzie prawnika) i oryginalnie portretuje hermetyczne środowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz