Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Śledztwo w przeszłości
Grażyna Bąkiewicz potrafi zadawać pytania. Kiedy wciela się w Cebulę, nauczyciela historii z odległej przyszłości, wymyśla zadania budzące ciekawość nie tylko najmłodszych. Dzieci mają tu jednak do dyspozycji rozwinięte technologie umożliwiające podróże w czasie – zamiast czytać nudne podręczniki, mogą odwiedzać dawne epoki, obserwować, wyciągać wnioski i… przeżywać przygody w obcym sobie środowisku. Tak można się uczyć historii bez wstrętu, nawet w wersji zapośredniczonej – przez rozrywkową lekturę. Drugi tomik w serii Ale historia… wydawnictwa Nasza Księgarnia pokazuje, że pomysł był strzałem w dziesiątkę – a cykl powinno poznać każde dziecko.
Tym razem o wyprawie w przeszłość opowiada Zuza, koleżanka z klasy Aleksa. Dziewczynka udaje się w czasy Kazimierza Wielkiego, żeby dowiedzieć się, jak król zdobywał pieniądze na rozwój miast i wsi. Pierwszy, próbny skok w czasie pokazuje, że alchemicy próbowali fałszować monety. Ale przecież to nie może być źródłem dochodów. Zuzka w średniowieczu pozostaje dość długo. Chce zapewnić fałszerzowi monet uczciwe i intratne zajęcie – i rozwiązać zagadkę. W dodatku poznaje tu Marynię, córkę alchemika, która marzy o tym, by móc się uczyć. Tymczasem w kraju dzieje się wiele: drogi powoli oczyszczane są ze zbójców, miasta powstają jak grzyby po deszczu i zyskują różne prawa, a król Kazimierz wizytuje swoich poddanych, przekonując się, jak działa kraj. Na marginesie pozostaje pytanie, dlaczego Polskę ominęła dżuma – Zuzkę zaprzątają teraz inne kwestie.
„Kazimierzu, skąd ta forsa?” to dynamiczna powieść komiksowa. Bohaterka dowiaduje się czegoś o średniowiecznych zwyczajach i obyczajowości, na własne oczy ogląda tworzenie miast. Spotyka się też z chwalonym powszechnie królem, więc przeżyć będzie dostarczać sporo. Niemal wszystko, co Zuzka stopniowo odkrywa, znajduje powtórzenie lub rozwinięcie w komiksowych paskach satyrycznych. Tutaj „średniowieczni” bohaterowie wymieniają się sarkastycznymi uwagami i komentarzami, które zapadają w pamięć ze względu na komizm. Geneza tych komiksów kryć się może w dziecięcych rysunkach z zeszytów, próbach przerobienia podręcznikowych wiadomości na zabawę. Trzeba autorom przyznać, że realizują ten pomysł idealnie: tak przekazywane informacje szybko zapadają w pamięć i dostarczają mnóstwa śmiechu. Udowadniają najmłodszym, że i w szkole jest miejsce na zabawę, nie trzeba z powagą podchodzić do zadań – odrobina humoru sprawi, że nie będą nudne czy męczące. Mnemotechniczne sztuczki stanowią dodatkową zaletę cyklu. Ponadto Grażyna Bąkiewicz uczy dzieci samodzielnego myślenia. Nie podsuwa gotowych rozwiązań (w tym przypadku listy potencjalnych zarobków). Każe Zuzce – a i odbiorcom – dokładnie obserwować otoczenie i szukać wyjaśnień mniej oczywistych, a potem wyciągać wnioski. To rodzaj detektywistycznej zabawy, który uprzyjemni lekturę.
Przygoda i humor to dwa elementy, które u Bąkiewicz wydają się niezbędne w poznawaniu przeszłości. Takich publikacji inne rynki mogą nam pozazdrościć. Grażyna Bąkiewicz w tekstach i Artur Nowicki w ilustracjach zapewniają dzieciom szereg ważnych informacji i świetną zabawę. Nawiązują do mody na powieści komiksowe, ale tworzą ich nowe odgałęzienie. Po takich lekturach nawet niechętne lekcjom historii dzieci mogą chcieć poznawać inne szczegóły z przeszłości – lub porównywać informacje z książek z tą opowieścią. „Kazimierzu, skąd ta forsa” to publikacja, która potwierdza wysoki poziom serii i rewelacyjny pomysł. Autorka uczy, jak przyglądać się przeszłości i udowadnia, że można ją traktować jako źródło zabawy. Po takich historiach nikt już nie będzie mieć wątpliwości, że nauka może sprawiać przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz