poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Edwin George Lutz: Co? Jak? Narysować

Egmont, Warszawa 2016.

Podręcznik ilustracji

Edwin George Lutz swoim pozbawionym słów poradnikiem dotyczącym komiksowego rysowania idealnie wpasowuje się w rynek wydawniczy. Książka sprzed wieku wciąż może inspirować odbiorców i w prosty sposób przedstawiać im części składowe poszczególnych rysunków. To pozycja dla tych, którzy chcieliby się sprawdzić w szkicach komiksowo-realistycznych, niby upraszczanych, ale utrzymujących podobieństwo z rzeczywistością. Lutz nie zadowala się na przykład narysowaniem słonia – rozróżnia gatunki. Nie będzie to więc prosty kurs tworzenia ogólnikowych ilustracji, a przegląd możliwości wyboru stojących przed ilustratorem. Książka ucieszy zwłaszcza tych, którzy szukają rysunkowych prawd.

Ogromny tom kształtem zbliżony do bloku rysunkowego (za to liczący prawie dwieście stron) został podzielony tematycznie. Pojawią się tu zwierzęta, rośliny, ludzie i szereg wytworów człowieka (pojazdy czy domki do pejzaży). Autor nie odwołuje się w tak zakreślonych granicach do stworzeń i tematów najpopularniejszych (a może to czas weryfikuje jego artystyczne decyzje) – widać to choćby po całym szeregu różnych gatunków ptaków. Dopiero po takim przeglądzie odbiorcy zdają sobie sprawę, jak ważne jest uchwycenie podobieństwa, by móc uniknąć skomplikowanych wyjaśnień. Czasami autor skupia się na fragmentach zwierzęcia – na przykład na rysowaniu samej głowy, by zaraz pokazać kontekst – możliwość zaprezentowania stworzenia w naturalnym środowisku. Zmienia też kąt patrzenia, czasem interesuje go zwierzę w ruchu, czasem – komiksowa wersja. W przypadku ludzi dość długo zajmuje się charakterami uchwyconymi w rysach twarzy – tu tworzenie wizerunków nie polega na dodawaniu różnych min i fryzur, różnice zaczynają się już na poziomie kształtu czaszki. Na temat ludzi w ruchu zostaje mniej miejsca, ale Lutz stara się uchwycić i podpowiedzieć odbiorcom ideę zachowania proporcji: przedstawia ludzi jako „patyczaki” z korpusem – na tak przygotowanych szkieletach można będzie potem budować rysunkowe ciała i ubrania. Kurs rysowania polega tu na poprowadzeniu odbiorców od prostych elementów – geometrycznych figur, podziału kartki czy wprowadzenia linii pomocniczych przez stopniowe uzupełnianie rysunku o kolejne elementy. Najczęściej modelowy rysunek zostaje rozbity na od dwóch do ośmiu etapów, przy czym ostatni oznacza już gotowy i skończony obrazek. Przy najtrudniejszych fragmentach pojawia się więcej linii pomocniczych czy więcej kroków – ale i tak od odbiorców tom wymaga sporo pracy. Z Lutzem narysowanie konia w ruchu nie powinno przysparzać kłopotów, chociaż, jak zwykle, wszystko zależy od włożonego w samorozwój wysiłku.

Rysunkowe wprawki można zmieścić na dość obszernych marginesach tomu (chociaż większość użytkowników wybierze raczej osobne szkicowniki). Same rysunki nie są duże, co przypomina o ich komiksowym przeznaczeniu, dzięki czemu autor może sporo ich w tomie zmieścić – to ważne, jeśli pamięta się o różnorodności gatunkowej. Edwin George Lutz uczy także patrzenia na świat i dostrzegania prostych szczegółów, które decydują o odzwierciedleniu rzeczywistości. Pozwala kilkoma kreskami uchwycić podobieństwo do rysowanego obiektu, a na absurd pozwala sobie jedynie w karykaturach ludzi.

Ta książka na dzisiejszym rynku wydawniczym znajdzie ważne miejsce, a do tego nie ma konkurencji – mimo sporej liczby pism poświęconych rysowaniu. Lutz daje bowiem solidne podstawy tym, którzy chcieliby tworzyć komiksy w starym stylu bez uciekania się do ilustratorskich eksperymentów. Zapewnia też odbiorcom sporo rozrywki przy trenowaniu rysunku. Tom „Co? Jak? Narysować” to ciekawostka uzupełniająca modę na antystresowe kolorowanki i rozrywka wysokiej klasy – co ważne, zawarte tu wskazówki w ogóle się nie starzeją, nawet jeśli przemija moda na konkretne style w ilustrowaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz