Dwie Siostry, Warszawa 2016.
Prawda wyobraźni
Toon Tellegen do tej pory zajmował się absurdalnymi (choć zadziwiająco bliskimi życia) opowiastkami ze świata zwierząt. W „Tacie” przenosi się do znanej każdemu rzeczywistości w kompletnie nieznanym wymiarze. Przyjmuje perspektywę dziecka, żeby zaprezentować wyjątkowość ojca – w pełni mu się to udaje, bo „Tata” jest książką tak niezwykłą jak jej bohater. Podczas lektury każdy, bez względu na wiek, może przenieść się do własnych wspomnień i odczuć z dzieciństwa, by porównać je ze spostrzeżeniami narratora, małego chłopca, dla którego tajemniczy i fascynujący tata jest trochę superbohaterem, a trochę magiem. Jest też nieodłącznym elementem dzieciństwa, bez niego życie byłoby niepełne.
Relację dziecka i ojca Tellegen prezentuje baśniowo. Tata wie, jak smyrgać zbirami (zapewnia więc bezpieczeństwo, a nie ignoruje żadnych zagrożeń, nawet potworów), staje się towarzyszem zabaw, wszystko wie, a w dodatku to największy człowiek na świecie: można się na niego wspinać, choć bywa, że przełamie się na pół. Józef (tata zwraca się do syna pełną wersją imienia) obserwuje ojca w chwilach zagrożenia i załamania, wesołości i smutku. Z ojca czyni obiekt wyobraźniowych eksperymentów. Tata czasami gdzieś znika, zapada się pod ziemię lub wraca po pracy zagoniony – a wszystko to w oczach dziecka przybiera kształt oryginalnej i ekstremalnej historii, którą można zaimponować innym. Nie ma w tym dziecięcego szczebiotu, który nadawałby całości brzemię infantylizmu. Józef jest bardzo poważny i wierzy w kolejne metamorfozy czy własne oceny sytuacji. Przy takim tacie nie może zresztą być inaczej: tata Józefa budzi respekt i jest prawdziwym wyzwaniem dla racjonalnie myślących dorosłych.
Najlepsze jest to, że Józef w portretowaniu taty nie kłamie. Naprawdę może tak postrzegać rzeczywistość – wzbogaconą o interpretacje kilkulatka. Ten absurd ma swoją wewnętrzną logikę, czasem zresztą wiążącą się z typowymi tematami dziecięcych analiz (to skojarzenie powraca przy zagadnieniu śmierci). Tata znajdujący się w centrum uwagi nie może się znudzić. Józef pozwala spojrzeć na tę życiową rolę oczami dziecka, ale i bajkopisarza, tata jest jak bohater szalonej baśni, nie zna żadnych ograniczeń, imponuje zwyczajnymi (dla siebie) umiejętnościami. Ten filtr z postawy malucha sprawia, że każdy absurd, jaki Tellegen wymyśli, ma swoje uzasadnienie i zostanie bez zastrzeżeń zaakceptowany.
Bardzo dobrze czyta się krótkie opowiadania – charakterystyki kolejnych dziwności w wykonaniu taty. Autor posługuje się prostym stylem, często wprowadza partie dialogowe – nie musi uciekać się do rozbudowanych opisów, bo potrafi bardzo precyzyjnie przedstawiać sytuacje, w jakich znalazł się bohater. Magia tej prozy polega również na zwięzłości wspomagającej i absurd, i dowcip. Tellegen dostarcza czytelnikom licznych wzruszeń, zapewnia sobie żywe reakcje na każdą uwagę. Bawi, owszem, ale przy tym daje też do myślenia, pokazuje, jak ważny w życiu malucha jest ojciec (zdolny do mimikry, czyli do wyobraźniowych i nieskomplikowanych dla dorosłych metamorfoz). Tata u Tellegena podejmuje grę – a czasem sam ją wyzwala. Sprawia, że Józef zyskuje niezapomniane przeżycia i szereg miłych zabaw, uczy się wrażliwości, ale przede wszystkim odnajduje w tacie potrzebny autorytet. Jeszcze nie musi doceniać wartości doświadczeń, zrozumienie tego przyjdzie z czasem. Doskonale wie o tym sam autor, który „Tatą” może zdobywać literackie nagrody i ogromne grono zwolenników. To książka bardzo potrzebna, podobnie jak taki tata.
Toon Tellegen ma dar filozofowania bez nudnych teorii. Pokazuje idealnego tatę w działaniach, unikając przy tym rutyny. Ta publikacja w duchu jest dziecięca, ale i tak zaskakująco dojrzała, szczera i pełna ważnych prawd. Tellegen trafi nią do maluchów, które bez trudu pojmą perspektywę Józefa i odkryją ślady własnych marzeń czy rozrywek – ale i do rodziców. Dla ojców to przecież przewodnik, jak postępować, by nawiązać z dzieckiem najlepsze relacje. Tellegen nie zawodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz