Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Wady
Galeria domowych potworów jest bardzo bogata, a do tego znają je również dorośli – i to czasami dużo lepiej niż dzieci. Stanislav Marijanović nie ma zamiaru nikogo straszyć, jego potwory są za to odpowiedzialne za zagubione przedmioty, brak pomysłów, w co się ubrać, złe humory domowników, uzależnienie od telewizji, łakomstwo, skarżenie czy plotki. Za każdą niepożądaną i negatywną cechę charakteru, za zmienne nastroje, a nawet za grypy i przeziębienia autor winą obarcza zamieszkujące każdy dom istoty. Każdą przy tym udanie portretuje i tworzy parałacińską nazwę oraz krótki opis. Tak, by następnym razem w kryzysowej sytuacji domownicy nie mieli wątpliwości, przez kogo ich klęski i stresy.
„Mała encyklopedia domowych potworów” to połączenie dwóch tomików stworzonych według jednego schematu. Każdy potwór zyskuje „oficjalną” nazwę i jej wyjaśniające rozwinięcie. W kilkuzdaniowej charakterystyce natomiast zawsze znajduje się nieco miejsca na ironię i dowcipy. Autor wskazuje winowajców wysokich rachunków za telefon, rozchlapywania soku, hipochondrii, bałaganu i zazdrości. O wiele łatwiej jest funkcjonować ze świadomością, że to nie własne niedbalstwo, gapiostwo lub nieuwaga prowadzi do przykrych wypadków. Marijanović jest do tego stopnia specjalistą od domowych potworów, że nawet tworzy ich wizerunki. Dobrze, że to robi, bo zazwyczaj te istoty działają z ukrycia i niejeden odbiorca miałby problem, żeby je samodzielnie dostrzec. Nie ma za to wątpliwości co do istnienia wszystkich domowych potworów, sytuacje opisane w krótkich notkach zdarzają się bowiem każdemu. Niektóre potwory da się przegonić z domu, z innymi trzeba nauczyć się żyć – łatwiej będzie to zrobić po zrozumieniu zasad ich działania. Autor celowo zatem stara się oswoić galerię dziwaków bliskich domownikom. Dzieciom dodatkowo redukuje lęk przed potworami – wytworami wyobraźni. Te przedstawione w tomiku postacie, chociaż bardzo niesforne i wywołujące sporo szkód, wyglądają bardzo sympatycznie i śmieszą profesjonalizacją. Są ekspertami zawsze w jednej dziedzinie, nie zajmują się natomiast straszeniem ani sprawianiem wielkich kłopotów. Ich dziełem są co najwyżej maleńkie przykrości, które złożyć można na karb pecha.
Marijanović bohaterów tomiku (i obiekty swoich badań) doskonale zna, widać, że zetknął się z nimi nieraz i dla dobra nauki chętnie się poświęca, spotykając je ponownie. Darzy te potwory sympatią, nawet pewną czułością- wie, że w gruncie rzeczy nie są ani złe, ani złośliwe, a to sprawia, że znacznie łatwiej je zaakceptować. Efekty fascynacji zamieniają się w śmieszną bajkę. Dzieciom spodobają się i charakterystyki domowych potworów, zwięzłe, celne i komiczne – i ich graficzne wyobrażenia. Zdarzają się tu i niespodzianki, kartki „podwójne”, do rozłożenia i podziwiania wybranych postaci. Nie ma tu potworów groźnych, wszystkie wydają się raczej dobroduszne. Ich „straszność” wizerunkowa polega na nietypowych zestawieniach (i umiejscowieniach) oczu czy łap, nienaturalnych kształtach tułowia lub głowy – słowem, na wykorzystywaniu wyobraźni. Portrety potworów dla najmłodszych są jak rysunki satyryczne, działają także w oderwaniu od logicznych i życiowych tłumaczeń. Aż dziwne, że powstały dopiero w latach 90. XX wieku – bardzo pasują do pomysłów Jima Hensona.
To publikacja, którą każdy będzie chciał mieć w swoich zbiorach. Domowe potwory okazują się dużo lepsze od „strasznych” wytworów popkultury – nie tylko są bardziej swojskie i zamieniają strach na śmiech. Dają wygodne tłumaczenie zawsze w razie niepowodzenia – wpasowują się w dorosły świat bez większych problemów i funkcjonują w nim z całą intensywnością. „Mała encyklopedia domowych potworów” zapewnia humor i rozrywkę, uczy sztuki ironii i zamienia drobne domowe problemy w śmiech. Pobudza wyobraźnię przez wprowadzanie całego szeregu fantazyjnych istot o specyficznych i dziwnie ludzkich upodobaniach. I może to sprawia, że domowe potwory są odbiorcom tak bardzo bliskie – stanowią odbicie i wyostrzenie zwykłych wad, przefiltrowane przez bezinteresowną sympatię. Stanislav Marijanović znalazł metodę na połączenie nad tomikiem z literatury czwartej dzieci i dorosłych, przywraca radość wspólnej lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz