Jaguar, Warszawa 2016.
Uciekinierka
O ile w pierwszym tomie o doświadczeniach surogatek w świecie arystokracji Amy Ewing trzymała się blisko serii Rywalki Kiery Cass, o tyle już w „Białej Róży” odchodzi daleko od początkowych inspiracji. Chociaż dotąd nie przejmowała się zawartością krwi i okrucieństw w codzienności Violet, teraz bardzo brutalizuje historię. Nic dziwnego – Violet musi uciekać od Diuszesy. Zabiera ze sobą Raven, najlepszą przyjaciółkę, również surogatkę – oraz gwardzistę Asha, w którym jest zakochana. Już nie ma wątpliwości, że kupowanym na Aukcji dziewczynom grozi śmierć tuż po urodzeniu arystokratycznych potomków. Szalę przechyla kompletnie bezsensowne morderstwo. Teraz Violet nie ma już powrotu do dawnego życia, a w ucieczce pomaga jej wierny Lucien. Tyle że jedyne wyjście prowadzi przez kostnicę i piec. „Biała Róża” nie ma już absolutnie nic wspólnego ze światem „księżniczek”, dam dworu i sentymentalnych miłostek. Tu dominuje szybka akcja, w dodatku bardzo męska. Bohaterowie bez przerwy odnoszą straszne rany, cierpią i wybierają między jednym a drugim złem. Korzystanie z Augurii – moc, którą posiadają surogatki – prowadzi do wycieńczenia organizmu i krwawych wymiotów. A przecież Diuszesa i jej podobne arystokratki nie zawahają się przed niczym, jeśli chcą ukarać młode dziewczyny. Tym razem Amy Ewing stosuje swoiste równouprawnienie. Nie tylko surogatki są uprzedmiotowione i źle traktowane, wykorzystuje się również gwardzistów. Przystojni młodzi chłopcy stanowią dla rozkapryszonych dam sekszabawki, służą do zaspokajania popędu i nabywają traumatycznych wspomnień. Ucieczka jednak wcale nie rozwiązuje problemów, jest dopiero ich początkiem, zwłaszcza że arystokracja nie pozwoli sobie na utratę nietypowych służących. Gdy Violet dowiaduje się o możliwości przeprowadzenia rewolucji, Diuszesa realizuje bardziej przebiegły plan.
W „Białej Róży” powraca motyw w pierwszej części zepchnięty na margines – kwestia relacji z rodziną. Ash pieniądze wysyła dla chorej siostry (choć nie wie, do czego jest zdolny jego ojciec i bracia), Violet spotyka się z rodzeństwem. Przyjaźnie są mniej ważne niż obowiązki wobec najbliższych, a każde z bohaterów chce chronić rodziny przed własnym losem. Strach o rodzeństwo bywa silniejszy niż instynkt samozachowawczy. Amy Ewing mocno akcentuje ten aspekt egzystencji postaci. Violet i Ash muszą zrozumieć, że nie działają w próżni i konsekwencje ich najbardziej śmiałych wyborów dotkną niewinnych. Co ważne, autorka przestaje podkreślać miłość tych dwojga. Owszem, uczucie jest motorem działań i dodaje sił w najtrudniejszych chwilach, ale para musi skupić się na ucieczce i akcji, a nie na wzajemnych westchnieniach. Zamiast rozmyślań o miłości Ewing funduje kilka zaledwie zmysłowych zachwytów – na nic więcej nie ma czasu. W ten sposób może zmieniać krąg odbiorców: „Biała Róża” mimo tytułu i okładki jest znacznie mniej dziewczęca niż „Klejnot” i niż całe Rywalki. Ewing decyduje się na zupełnie inną drogę i wybiera bardziej uniwersalne problemy. Wprowadza też szereg ciężkich zagadnień dotyczących prawa do dysponowania własnym ciałem czy niewolnictwa, choć nie definiuje ich w ten sposób. Bohaterowie mierzą się tutaj z wyzwaniami wykraczającymi daleko poza literaturę czwartą. Tu toczy się walka na śmierć i życie, nie ma miejsca na półtony i subtelności.
Amy Ewing porządkuje tu również kwestię magii. Augurie wywołują dolegliwości fizyczne wtedy, kiedy są stosowane wbrew naturze. Uciekinierki, Violet i Raven, będą mogły poznać swoją właściwą moc, gdy poczują się wolne i nauczą się samodzielnie myśleć. To pozwoli im na nowo odkryć potęgę czarów i uniknąć przykrych konsekwencji. To z kolei oznacza, że trwa wyścig zbrojeń i buntowniczki nauczą się innego niż zazwyczaj stosowania „broni” – i muszą zaufać swojej nowej nauczycielce, skoro droga powrotu została przez nie odrzucona. Przy tak intensywnych doznaniach „Biała Róża” zamienia się po prostu w powieść fantasy, odchodzi od obyczajówki na rzecz krwawego thrillera. Ta metamorfoza spodoba się miłośniczkom dorosłych okrutnych baśni, za to niekoniecznie fankom cukierkowych popserii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz