Znak, Kraków 2016 (wydanie II).
Podróż
Zwykły dom może zostać rozłożony na czynniki pierwsze i przeanalizowany pod kątem bajkowego potencjału - przekonuje Michał Rusinek w "Wierszykach domowych", lekturze dla dzieci i ich rodziców. Drugie wydanie tego zbiorku podbija właśnie rynek i sprawia, że dzieci uważniej przyjrzą się najbliższemu otoczeniu, znajdując w nim zaproszenie do zabawy. Bo u Rusinka wanna mienia się w morze, a rogaty wieszak niespodziewanie zaczyna brykać. W doniczce na balkonie z nasionka wyrasta wiatraczek, a w szafie mieszka bałagan. Michał Rusinek wiele rozumie, na przykład, że kiedy w sypialni zabraknie misia, trzeba się przeprowadzić na noc do mamy i taty, a wazony służą do tego, by czasem dać się rozbić kotu. Cała wędrówka po domu jest tematycznie uporządkowana, autor zaprasza dzieci do kolejnych pomieszczeń (którym poświęca osobne wierszyki), by następnie koncentrować się na pojedynczych przedmiotach i ich dziwnym niekiedy przeznaczeniu. Podróż odbywa z perspektywy dziecka, co oznacza, że odrzuca racjonalizm na rzecz zabawy (czasem też zabawę na rzecz pragmatyzmu: od wyfrunięcia w kosmos na huśtawce ważniejszy jest podwieczorek, ale to już drugie, satyryczne dno tekstów). W każdym kącie domu i ogrodu oraz w każdym dostrzeżonym przedmiocie znajduje Rusinek elementy niezwykłe. Każe na nowo przyjrzeć się znanym miejscom i rzeczom, tym razem - z wiedzą pochodzącą z "Wierszyków domowych", podbarwioną absurdem i rymowymi skojarzeniami. Wszystko można zamienić w bajkę, ale nie wolno bać się infantylizmu czy oryginalnych brzmieniowych połączeń. To forma tekstów kreuje rzeczywistość, autor podporządkowuje się wyrazom - takie sprawia wrażenie, dopóki nie zaimponuje błyskotliwą puentą.
Michał Rusinek odrzuca sylabotoniki, woli efekt uzyskiwać za pomocą rymów. Dla ich podbicia wprowadza rozmaite zdrobnienia, powtórzenia lub... wyrazy, których dzieci nie zrozumieją (a parokrotnie będą z nimi mieć problemy nawet niektórzy rodzice). Te ostatnie najczęściej trafiają do przypisów, satyrycznych dwuwersów rzucających nowe światło na bajkową treść. Tu Rusinek pokazuje swoją sprawność rymotwórcą i popisuje się przed dorosłymi - dzieciom pozostawia właściwe wierszyki działające na wyobraźnię i urozmaicane przez żarty. Wierszyki z tego zbiorku są niezbyt długie, nierytmizowane i opatrzone ciekawymi puentami-podsumowaniami. Michał Rusinek nie chce, żeby forma go w jakikolwiek sposób ograniczała, dzięki temu unika też monotonii i może bawić się tematami. Raz buduje zgrabny czterowers, to znowu trawestuje znaną wszystkim piosenkę w wersji granej przez stare pianino. Odkrywa nowe przestrzenie i doprowadza do reinterpretacji schematów. Nade wszystko cieszy go dziecięce odkrywanie świata, dlatego też "Wierszyki domowe" spotykają się z ogromnym uznaniem literackiej publiczności.
Joanna Rusinek jest autorką ilustracji i dba o to, by podróż po domu była urozmaicona oraz atrakcyjna. Sprawnie operuje nastrojami: inaczej wygląda zejście do ciemnej piwnicy, inaczej - zaglądanie do szafy. Potrafi dostosować styl rysunku do tematu, wystarczy porównać fotografie ze starego albumu z wizerunkiem nastolatka, który usiłuje stworzyć napis na garażu. W ilustracjach skrywa się - podobnie jak w wierszykach - całkiem spory ładunek komiczny, z czego ucieszą się nie tylko najmłodsi odbiorcy tomiku. Joanna Rusinek bardzo dobrze dopełnia wesołe teksty obrazkami - to one w pierwszej kolejności wzbudzą zaciekawienie i stanowić będą zaproszenie do domowej wycieczki. Z zawartością tomiku koresponduje sposób wydania: "Wierszyki domowe" to książka, którą chce się mieć na swojej półce.
Michał Rusinek i Joanna Rusinek połączyli siły, żeby zapewnić dzieciom tomik lekki, zabawny, ale i wymagający. To nie naiwne rymowanki, a celne spostrzeżenia dobrze połączone z satyrą. Komediowa wycieczka po najbliższym otoczeniu pokazuje dzieciom, że bajki istnieć mogą wszędzie, trzeba tylko uważnie się rozglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz