poniedziałek, 15 lutego 2016

Jolanta Guse: Opowiem o niej

Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

Przegląd wydarzeń

W powieściach rozrywkowych (tak samo przecież, jak i w literaturze pięknej!) powinno znaleźć się miejsce na wielkie namiętności i wielką historię wkraczającą w życie postaci. Ale to nie wystarczy, czego dowodem jest tom „Opowiem o niej” Jolanty Guse. Stylizowany na obyczajówkę przegląd życiowych doświadczeń Glorii oraz jej bliskich to połączenie patosu i wydarzeń, które każdy bez względu na wiek powinien mieć w pamięci. Problem w tym, e relacja nie skleja się w spójną całość, a okazuje się niezbyt atrakcyjnym wykładem o moralności czy powinnościach obywatelskich (na zmianę). Nie wiadomo, czy Guse chce uczyć, dawać lekcję patriotyzmu, zapewniać rozrywkę, czy po prostu próbuje znaleźć receptę na książkę. Być może tym odbiorczyniom, które uwielbiają wielkie słowa i skróty coś się tu spodoba, ale istnieje też całkiem poważna obawa, że nie zaiskrzy.

Gloria od początku ma w życiu pod górkę. Jest owocem romansu Heleny, aktorki, z żonatym mężczyzną, który swojej wybranki i swojej pracy nie poświęci. Helena nie ma w sobie zadatków na matkę Polkę, co więcej – liczy się dla niej wyłącznie kariera, a w tym dziecko wybitnie będzie przeszkadzać. Gloria przychodzi na świat dzięki cudownej (może wymodlonej przez babcię) zmianie decyzji. Nie oznacza to, że będzie szczęśliwa.

Guse skacze po latach, posługując się wyraźnymi cezurami i datami. Sięga po czytelne dla wszystkich symbole. Kiedy portretuje starą Glorię, nakazuje jej szukać smaków dzieciństwa (oczywiście bezskutecznie), kiedy dziecko – babcia szczebiocze do niej nieznośnie. Ale to elementy obecne często w fabułach i zawsze łatwe do wytłumaczenia, w mniej lub bardziej czytelnej wersji. Gorzej, że autorka już niedługo weźmie się za szkolenie z historii Polski. Opowiada o wojnie i o niespodziewanych aresztowaniach w latach powojennych. Każe bohaterce zapisać się do „Solidarności”. Kolejne rozdziały sprawiają wrażenie, jakby zostały wymuszone przez podręczniki w mocno uproszczonej i okrojonej wersji. Kiedy Guse dochodzi do momentu, w którym w 1968 roku bohaterka żegna się z koleżanką Żydówką, nie ma już wątpliwości – to ogólna historia kraju ma rządzić fabułą i życiorysem postaci, poza wsparciem z książki do historii Guse nie ma żadnego pomysłu na swoją akcję. Z tła historycznego czyni sobie protezę dla tomu. Gdyby tak nie było, łączyłaby wydarzenia, wysnuwała z nich wnioski do następnych rozdziałów. Tymczasem łączniki nie istnieją, doświadczenia Glorii, gromadzone przez całe lata, nie dają nic ani jej, ani odbiorcom. Moralizatorstwo jest trudne do zniesienia i zupełnie się w takim opracowaniu nie broni. Wygląda to tak, jakby autorka odrabiała lekcję z historii i nie wiedziała do końca po co – szkolnych informacji nie pogłębia, nie opracowuje literacko, a jedynie próbuje wkleić do biografii postaci.

„Opowiem o niej” to książka w każdym planie upraszczana. Fabularnie oparta na wygodnych schematach. Dramaturgicznie – pozbawiona akcentów, bo trudno za takie uznać wiadome wszystkim daty czy wielkie i sztuczne uniesienia. Językowo Guse też niespecjalnie się sprawdza przede wszystkim przez umiłowanie do wzniosłości. Bohaterowie nawet w kłótniach wysławiają się nienaturalnie, są sztuczni tak samo jak w emocjach, trudno im wierzyć, a bez tego nie da się wyzwolić radości z lektury. Zwykłego życia nie można przedeklamować, tak samo jak nie da się obrazować bohatera tylko w momentach przełomowych dla narodu (chyba że ma się na to wybitny pomysł). Nie w literaturze rozrywkowej i nie w stylistyce pop. Jolanta Guse zbyt mocno uwierzyła w potęgę wielkiej historii, sama nie tworzy, ale ufa przeszłości. Nie potrafi uzasadnić sensu istnienia Glorii, a jeśli ona tego nie potrafi, to już nikogo do siebie nie przekona. Przyczyn nieudanej realizacji można szukać już w założeniach – zwyczajnie nie można zaoferować czytelnikom zlepku historycznych przeżyć i doświadczeń bez wytłumaczenia, do czego to powinno doprowadzić. „Opowiem o niej” to książka, w którą bardzo trudno się wpasować – nie da się od razu wskoczyć w tak ogromne i tak spiętrzone uczucia bez zaprzyjaźniania się z bohaterką. A żeby się zaprzyjaźnić – Guse nie pozwala, bo nie ma czasu na zwyczajność. Chyba że problem leży zupełnie gdzie indziej…

2 komentarze:

  1. Skąd tyle pogardy i złości??????

    OdpowiedzUsuń
  2. z absolutnego rozczarowania książką, która jednak nie powinna w takiej wersji zostać wydana...

    OdpowiedzUsuń