Znak, Kraków 2016.
Świetlistość
Bez wątpienia po „Sekrety urody Koreanek” sięgną te odbiorczynie, które lubią wiedzieć, co w świecie mody i urody piszczy. Ale Charlotte Cho odchodzi od typowych poradników dotyczących pielęgnacji, jakich mnóstwo już na rynku. Zamiast skupiać się na nowinkach z dziedziny kosmetologii, przez część książki opowiada o sobie, twory coś w rodzaju autoportretu nakierowanego na temat dbania o skórę. I nie jest w tym męcząca czy nudna. Cho to Koreanka, która urodziła się i wychowywała w Stanach Zjednoczonych, a jako dorosła osoba zamieszkała na kilka lat w Seulu. Te doświadczenia na dość długo warunkują narrację i czynią ją niepowtarzalną. Autorka zestawia bowiem dwa różne światy w podejściu do zdrowia i urody. Zna opinie Amerykanek i konfrontuje je ze zdobyczami Koreanek, wybiera najlepsze i najskuteczniejsze metody dbania o skórę, przedstawiając je w osobistych opowieściach – krótkich rozdziałach przefiltrowanych przez życiorys i zawodowe spostrzeżenia. To sprawia w naturalny sposób, że odbiorczynie otrzymują relację, w którą łatwo się zaangażować: Charlotte Cho jest jak przyjaciółka dzieląca się sprawdzonymi metodami na poprawę wyglądu. Utrzymuje przy tym radosny (ale nie szczebiotliwy) ton fascynacji dbaniem o siebie. „Sekrety urody Koreanek” w pewnym momencie zamieniają się w zestawienie kultur (w ich pielęgnacyjnym odłamie). Z jednej strony jest tu amerykańskie umiłowanie opalenizny, z drugiej – koreańskie spa i szorowanie cudzej skóry w celu złuszczenia martwego naskórka. Z jednej strony amerykańska obawa przed świecącą się i sprawiającą wrażenie tłustej skórą, z drugiej koreańskie rozświetlenie twarzy dla zachowania młodego i promiennego wyglądu.
Przez długi czas Charlotte Cho przyzwyczaja czytelniczki do koreańskich zabiegów, zwyczajów i wiedzy, którą warto szerzyć, odwołując się do własnych doświadczeń i odkryć. Cho lubi sprawdzać na sobie sens porad, nie wzbrania się przed niczym i wielką przyjemność sprawia jej wyszukiwanie nowych wartościowych kosmetyków na każdą kieszeń. Stąd bierze się entuzjazm w opowieści, a i siła przekonywania. Stopniowo autorka wprowadza rozmaite zwyczaje czy zasady, zawsze przy tym zaznacza, jak niewiele wysiłku i czasu wymagają. Prezentuje kolejne rodzaje kosmetyków, ale wyjaśnia też, jak działa ten przemysł w Korei Południowej, dlaczego kolejne serie pojawiają się i znikają z rynku po kilku latach, a nawet – skąd bierze się upodobanie do zabawnych opakowań. Dopiero gdy czytelniczki oswoją się już z innym sposobem bycia i zaczną rozumieć podejście Koreanek do pielęgnowania urody, Charlotte Cho przechodzi do typowych suchych porad. Punktem zwrotnym może być zestaw pytań od kobiet – i prostych wyjaśnień. Odtąd zaczyna się część bardziej praktyczna a mniej felietonowa – i o ile do dwóch trzecich tomu „Sekretami urody Koreanek” mogli się cieszyć także mężczyźni (rozdziały przybierały formę migawek z reportaży tematycznych), teraz książkę będzie się przypadkowym odbiorcom czytać gorzej. Cho podaje bowiem kolejne etapy pielęgnacji skóry według Koreanek, a przy każdym stara się wymienić kilka ulubionych kosmetyków (nie we wszystkich krajach będą one równie łatwo dostępne, a to z kolei wymusza na odbiorczyniach własne poszukiwania, czyni więc tom mniej przydatnym). Autorka wspomina jeszcze o niewidocznym makijażu czy o właściwościach konkretnych składników kosmetyków – widać, że jest fachowcem w swojej dziedzinie i umie uporządkować wiadomości: jednak w lekturze lepsza jest pierwsza, mniej użytkowa część książki. Tom kończy się ciekawym – i innym niż w krajoznawczych przewodnikach – przeglądem miejsc w Korei, w których można zrobić się na bóstwo, smacznie zjeść czy zyskać nową fryzurę. I do tego przeglądu Cho dodaje osobiste komentarze.
„Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji” to nie publikacja, którą po kilku stronach zaczyna się szybko kartkować. Charlotte Cho potrafi zajmująco pisać o zwyczajach i zdobyczach Koreanek w dziedzinie urody – i przeplatać te wiadomości ze swoimi doświadczeniami. To bardzo uprzyjemnia lekturę i poszerza krąg odbiorców książki. Stanowi tematyczną ciekawostkę i warto się z nią zapoznać dla samych międzykulturowych obserwacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz