niedziela, 3 stycznia 2016

Katie Cook, Andy Price: My Little Pony: Przyjaźń to magia. Tom 3

Egmont, Warszawa 2015.

Rozrywka

W trzecim tomiku serii My Little Pony: Przyjaźń to magia mieszczą się dwie historyjki o zaczarowanych kucykach we wszystkich kolorach tęczy. Przy czym scenarzystka Katie Cook wybiera „męską” perspektywę i takie też dylematy. Grono przyjaciółek schodzi na dalszy plan, liczy się to, co czują ich partnerzy, przyjaciele lub krewni. W pierwszej opowieści kucyk Big McIntosh ma naprawić skrzypiącą deskę w altanie: nalega na to seniorka rodu. Tyle tylko że kucyk nigdzie nie może znaleźć gwoździ. Wyrusza do sklepu żelaznego po zakupy, ale po drodze ma festyn z rozbrykanymi mieszkańcami. Grupa przyjaciółek bez przerwy przypadkiem odpala całe zapasy fajerwerków. McIntosh wygrywa niechciane fanty, panuje ogólny chaos, a zamieszanie potęgują jeszcze towarzyskie relacje. Minie sporo czasu zanim bohater dotrze do sklepu – a i to nie oznacza powodzenia misji. Jednak naprawy w altanie dokonać trzeba i wszyscy o tym wiedzą. Druga historia to sentymentalna podróż w przeszłość – odbiorczynie dowiedzą się, jak Shining Armor wpadł w oko księżniczce Candance i jak pokonał rywali do jej kopytka. Romantyczna relacja rozpalająca wyobraźnię młodszego pokolenia to szereg retrospekcji ze szkolnych czasów kucyków. O piękną księżniczkę stara się najlepszy w roczniku ogier, koń z kwadratową szczęką, wspaniały sportowiec, który bez trudu bije na łeb wszystkich rywali. Shining Armor tymczasem należy do grupy najbardziej pogardzanych kucyków – jego przyjaciele wzbudzają co najwyżej śmiech lub politowanie. Tu nikt nie może się mierzyć z Buckiem. A jednak bohater nie poddaje się i staje do walki o najpiękniejszą klaczkę. „Rżenie serca” to romantyczna opowieść o przeznaczeniu i nieśmiałości, o tym, że nigdy nie należy się poddawać i że życie potrafi zaskakiwać. Tu klasowe niedorajdy mogą utrzeć nosa najdumniejszemu koledze i nabrać wiary we własne możliwości. Wiadomo, jak skończyła się ta przygoda, skoro Shining Armor i Candance wspólnie relacjonują ją dzieciom – zabawa polegać więc będzie na śledzeniu retrospekcji, nie na przewidywaniu rozwoju sytuacji.

Trzeci tomik komiksów o kucykach zawiera spore pokłady humoru. Wprawdzie to dowcipy kierowane – jak cały komiks – do dzieci, więc łatwe czasem do przewidzenia, ale liczne i dobrej jakości. Pojawiają się tu gry słowne, żarty sytuacyjne, karykatury i przenoszenie ludzkich stereotypów w świat kucyków. Śmieszą tu naiwne koniki i rysunki ulicznych artystów, niedopowiedzenia i pomysły (muzeum marchwi). Momentami autorzy zamieniają komiks o kucykach w satyrę na kucyki. Kucyki, które mówią z pełnymi pyskami, trzeba dodatkowo tłumaczyć, ale śmieszą też ich spory czy przyzwyczajenia. Niektóre kucyki są wyjątkowo inteligentne, inne – bardzo naiwne. W trzecim tomie śmiech odgrywa bardzo ważną rolę. Owszem, małe fanki kucyków znajdą tu zajmujące dla siebie fabuły i historyjki – ale część odbiorców dostrzeże też potencjał komiczny płynący z kreacji i rejestru wydarzeń. Te kucyki nie nudzą – bo poza oczywistym torem opowieści, łatwym do przewidzenia i jednokierunkowym, pojawia się sporo niespodzianek dla uważnych czytelników.

Kucyki nie mogłyby się obejść bez feerii barw i cukierkowego, a wręcz przesłodzonego stylu ilustracji. I tutaj roi się od słodkich stworzonek w pięknych kolorach – ale ponieważ bohaterowie przełamują typy idealnych postaci i pokazują rozmaite słabości, wykorzystywanie landrynkowości w warstwie graficznej nie razi. Czytelniczki skupią się raczej na tropieniu ukrytych w tekście informacji czy na odczytywaniu dialogów dla wygody umieszczonych w pojedynczych kadrach z rozbudowanymi i rozbijanymi na części dymkami. Kucyki z trzeciej części serii nie wydają się już obiektem drwin krytyków – mogą nawet budzić ciekawość. Tym razem pomysł na komiksy wymyka się banałowi, za to zaczyna imponować ze względu na poziom humoru. W ten sposób do kucyków dałoby się przekonać, przynoszą rozrywkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz