wtorek, 12 stycznia 2016

Julian Tuwim: Lokomotywa

Muza SA, Warszawa 2015.

Rytmy i wzory

Obowiązkowa pozycja dla każdego malucha – i to na przestrzeni kilkudziesięciu już lat, element kulturowego kodu i dykcyjna zabawa. „Lokomotywa” Juliana Tuwima to utwór, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, opisywać ani przypominać. Każdy zna, każdy co najmniej fragmenty pamięta i w dowolnym momencie zacytuje. Gdzieś w tle satysfakcję przynosi niepoprawność polityczna (grubasy w jednym wagonie), innym razem cieszy, zwłaszcza najmłodszych, sam rytm, stukot zapisany w zgrabnych wersach. W serii Muzeum Książki Dziecięcej poleca ukazał się tomik zawierający „Lokomotywę”, „Rzepkę” i „Ptasie radio”. Trzy teksty – a mnóstwo radości dla najmłodszych. Te trzy teksty pokazują zresztą, jak konstruować bajki dla dzieci, by zdobyć ich uznanie. We wszystkich ważny jest motyw wyliczanki: w „Lokomotywie” to odsłanianie zawartości kolejnych wagonów. W „Rzepce” wyliczankowy jest refren wciąż rosnącego łańcucha pomocników. W „Ptasim radiu” natomiast to odnotowywanie gatunków ptaków – wraz z ptasimi uwagami w kwestii szczegółów audycji. W dwóch z trzech bajek liczy się też technologiczny postęp – zarówno lokomotywa jak i wątek radia przyciągną dzieci nawet dzisiaj, oznaczają bowiem furtkę do „dorosłego” świata. Ale wszystkie historyjki mają swój urok po pierwsze w lekko absurdalnym dowcipie (w „Rzepce” ów dowcip zamienia się w pewnej chwili w sytuacyjny, ale bardzo działa na najmłodszych, można wypróbować), po drugie w oryginalnych pomysłach, po trzecie – w melodyjnej warstwie brzmieniowej. Julian Tuwim wykorzystuje tu wszystko, co najmłodsi – nawet jeszcze nieświadomi – słuchacze kochają: całe serie zgrabnych współbrzmień, mocny rytm, liczne powtórzenia fraz czy zamknięte w wersach onomatopeiczne melodie. Przy głośnym czytaniu te wiersze wybrzmiewać będą najpełniej i dostarczą najwięcej radości dzieciom. To znakomity sposób, żeby każdego przekonać do lektury, żeby uśpić wieczorem czy żeby zabić nudę. Zresztą każdy powód i pretekst będzie dobry, żeby spędzić z pociechami chwilę przy doskonale znanych i sprawdzonych utworach.

A że „Lokomotywa” wciąż doczekuje się nowych wydań, Muza próbuje przekonać odbiorców powrotem do tradycji. Duży format i „pozioma” książka zawiera klasyczne ilustracje Jana Lenicy, autora, który równie dobrze czuje się w twórczości dla dzieci, jak i… w karykaturach (o czym świadczy bajkowy portret Juliana Tuwima na stronie tytułowej). Lenica lubi powtarzające się wzory i desenie, ale najważniejszych motywów stara się nie upraszczać i nie banalizować: lokomotywa na przykład pełna jest nitów i łączeń różnych kawałków blach, Lenica starannie wyrysowuje konstrukcje mostów i torowiska – a później też różne gatunki zwierząt i ptaków. Stawia na pełnostronicowe ilustracje – wtedy najlepiej mu popisywać się regularnymi wzorami i pomysłami na zagospodarowanie kadru, ilustracje stanowią też dzięki temu furtkę do oryginalnego bajkowego świata i oddają klimat opowiastek. A przecież Lenica nie bawi się w kolorowanie tła czy budowanie kilku planów – wszystko u niego pojawia się w jednej płaszczyźnie (a jeśli rozbija się na dwie, ważniejszy jest element z tyłu): to zmusza maluchy do uważniejszego przyglądania się obrazkom, zapewniając im rozrywkę, ale i ćwiczenia na spostrzegawczość. Poza tym, że tomik jest atrakcyjnie i dla dzisiejszych czytelników ilustrowany (nie ma w nim tak charakterystycznego i częstego obecnie przesłodzenia, cukierkowych kolorów i uproszczeń) – jest też starannie wydany. Gruby papier, szyte kartki i sztywna okładka – to zabezpieczenie przed ciekawymi świata maluchami, a i sposób na zaznaczenie wysokiej jakości tekstów w publikacji. „Lokomotywa” Juliana Tuwima w takim opracowaniu trafi do wielu maluchów i będzie dla nich pierwszym bardzo ważnym spotkaniem z książkami (i znakomitą, już klasyczną, literaturą).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz